Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2017, 23:24   #200
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Aria Taranis & Tobias Greyson

- Hmm Jan'Uszu skoro i tak zamierzałeś nas tutaj przyprowadzić to trzeba było nas o tym poinformować, a nie dawać złudzenie kontroli nad sytuacją.
- A co do ciebie władczyni z Arraniz to nie sprowadziłam tutaj żadnej wojny a przynajmniej nie było to moim zamiarem. To prawda, że sporo ludzi straciło życie w mojej obecności, ale to oni reagowali głównie gwałtownymi poczynaniami, tak jakby moja osoba wzbudzała w nich dość ekstremalne uczucia i pobudzała ich do tych skrajnych zachowań. Próbowałam szukać samotności i w ten sposób uchronić ich od tej całej przemocy, ale niestety okazało się, że los nie był dla mnie łaskawy i z jednej konfrontacji przechodziłam szybko do kolejnej.


Aria zaczerpnęła tchu po tej dłuższej wypowiedzi.

- Wiem za to jedną rzecz, wojna nie wydaje mi się właściwą odpowiedzią na problemy z jakimi być może boryka się ten świat. Każde inne rozwiązanie wydaje mi się bardziej sensowne niż pogrążenie się w przemocy i chaosie.

Taranis zamilkła i skierowała swoje niewidzące oczy na Tobiasa tak jakby chciała usłyszeć jego reakcję na swojej słowa.

Tobias nie puszczał jej dłoni ani teraz ani przez całą drogę jaką przeszli w labiryncie pajęczyn. Nawet nie czuł się zaskoczony kiedy wyszli w miejscu, które nie do końca odpowiadało jego wyobrażeniom na temat Gór Skalnym, i które jak się okazało nimi nie były. Czy czuł się zdradzony przez ich przewodnika? Może trochę. Miał wrażenie, że cały ten świat opiera się na zdradzie. Patrzył i przyglądał się tym, którzy stawili się na ich powitanie. Rozglądał się szukając drogi ewentualnej ucieczki na tyle ukradkowo na ile mógł. Patrzył i słuchał tego co mówiła Aria.

- Byliśmy zdani na twoją łaskę przewodniku. Z naszych ust płynęła prawda a i tak doznaliśmy tego czym mami nas tutaj większość fałsz i zdrada - popatrzył kierunku czaszkogłowego stwora z wyrzutem.
- Tak jak mówiła Aria - przeniósł wzrok na Arraniz - Nie my sprowadziliśmy tutaj wojnę tylko symbol jakim się staliśmy w cyklu. Nasze pojawienie się powoduje strach tego, który rządzi i nadzieję tych co przez te rządy są ciemiężeni. Tyle. Czy widzisz z nami armię? Czy widzisz poprzez nas zagrożenie twej Domeny?

- Maska się was nie boi. Maska chce się na was zemścić. To zmienia tę wojnę i Cykl. - Odpowiedziała władczyni domeny. - I nie obawiajcie się zdrady. Jan'Usz nie zdradził was. Z labiryntu pajęczyn jest tylko jedno wyjście i prowadzi przez moją domenę. Tak zaprojektowałam te ziemie. Tak ustaliłam sploty pajęczyny. Widzę, że nic się nie zmieniło. Wieloświatowcy łatwo wydają sądy. Kierując się swoimi przekonaniami i nie dociekając, jak jest naprawdę. Zapraszam was w gościnę. Ale jeżeli nie macie zamiaru z niej skorzystać, czaszkogłów zaprowadzi was tam, gdzie chcecie. Zachęcam jednak, abyście odpoczęli przez noc w Arraniz. Zjedli coś, przespali się i zebrali siły do dalszej drogi.

- Hmm nie wydałam sądu tylko zauważyłam, że Jan'Usz mógł nas poinformować o tym, że będziemy przechodzić przez Twoje ziemie pani a z jakiś sobie nieznanych powodów postanowił tego nie zrobić i wzbudził tym, przynajmniej moje zaskoczenie i zmieszanie. Co do tej całej Maski to naprawdę uważasz, że jej zachowanie jest inne niż pozostałych wcześniejszych władców tego świata? Bo jakoś trudno mi uwierzyć, że taki Dominator czy Thyrant czy jak tam się oni nazywali obawiali się kogokolwiek.

- Szaleństwo - zaczęła władczyni Domeny - Najgorsza trucizna duszy. Każdy z wielkich władców w końcu w nie popadnie. A wiecie dlaczego? Wachlarzu? Burzowy Pomruku?

- Dlaczego? - zabrzmiał głos Arii

Tobias milczał. Jan’Usz nie powiedział mu, żeby udać się tam gdzie zamierzali muszą przejść przez Domenę Arraniz. Niedomówienie, które mogło okazać się dla nich śmiertelne. Tak, według niego to było w kategorii zdrady. Przeskoczył jednak bardzo szybko na inny tok myślenia złapał się bowiem słów Arraniz. “Maska chce się na was zemścić” Łopotało to pod jego czaszką jak chorągiewka na porywistym wietrze. “Chce się na was zemścić”, “zemścić”. Jedna z możliwości złożyła się w jego głowie i wskoczyła w pusty obraz całości. Niczym ostatni brakujący puzzel.
Milczał jednak patrząc w kierunku pająko-rękiej kobiety czekajac na jej odpowiedź.

- Bo władza korumpuje. Pogrąża tych, co jej ulegają w obłędzie. Między innymi dlatego, że są odpowiedzialni za to, jak będą żyli i umierali poddani. Wy, Wieloświatowcy, też obciążeni jesteście tego typu podatnością na korupcję. Jesteście władcami, którzy stoją ponad władcami. To budzi jeszcze gorsze demony w duszach.

Skończyła. Tobias widział, że wpatruje się w nich z wyczekiwaniem.

- A rozumiem, teraz lecimy z przewodnictwem moralno-duchowym w stylu:"z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność" itd. - odezwała się pierwsza niewidoma dziewczyna

- Bo wiąże się. Ja wiem to najlepiej.

- To czego w takim razie od nas oczekujesz?

- Zaproponowałam wam gościnę. Niczego innego, w tym momencie, nie oczekuję ani nie mogę zaoferować. Pozostaje jednak nadal bez odpowiedzi pytanie, czy skorzystacie z mojego zaproszenia.

- Powiem szczerze. Moje wcześniejsze kontakty z Władcami Domen nie przebiegały pomyślnie. Z Kamiennym Lordem nawet się nie spotkałam, ale sama moja obecność niedaleko jego siedziby skończyła się rozlewem krwi i musiałam stamtąd uciekać. Natomiast moja wizyta w Gnieździe przebiegła w taki sposób, że teraz wyglądam tak jak wyglądam i jestem ślepa. Gdyby to tylko ode mnie zależało wolałabym niezwłocznie udać się w dalszą drogę.

- Chcesz nas gościć bo nas lubisz, tak wypada czy masz inny w tym zamiar? - odezwał się w końcu Tobias - Jeżeli inny to podziękujemy i nie będziemy się Tobie narzucać. Jeżeli jednak będziesz rada z naszej obecności nie mając złych zamiarów co do nas to z chęcią skorzystamy z takiej gościny. Dobrze by było byśmy posilili się, zebrali siły i ubrali się stosowniej - mimowolnie popatrzył na swoje bose, podrapane i poranione nogi oraz coraz bardziej skąpe skrawki odzienia jakie go pokrywały - To jak będzie Pani Arraniz? - popatrzył na nią bez wrogości, zmęczonym spojrzeniem.

- Zapraszam nadal. Umyjecie się. Zjecie coś. Wyposażę was. Porozmawiamy i ruszycie tam, gdzie będziecie chcieli. Nie jestem do was wrogo nastawiona, jeśli o to chodzi. Nie będę chciała was uwięzić czy zabić. Wręcz przeciwnie. Kto wie? Może nawet pomożemy sobie wzajemnie. Czy taka propozycja wam pasuje?

- Jeżeli o mnie chodzi to tak ale sam nie jestem. Aria? - spojrzał teraz na dziewczynę.

- No cóż, ja nie jestem głodna, nie potrzebuję wyposażenia, a moje ubranie może sobie być takie jakie jest. Nie ma to dla mnie zbyt dużego znaczenia. Lecz dotrzymam towarzystwa Tobiasowi.

- Zapraszam zatem do mojego domu. - powiedziała władczyni Arraniz i odwróciła się. Jej straż zrobiła dokładnie to samo.

- Musimy zaryzykować. Znowu. Coś wiesz na temat tej władczyni? - zwrócił się ciszej do niewidomej dziewczyny łapiąc ją za rękę by ponownie stać się jej oczyma.

- Nic. - Aria wzruszyła ramionami - Nawet nie wiem jak ona wygląda.

Greyson opisał jej prowadzące ich istoty najlepiej jak umiał. Istoty, które nie obudziły w nim żadnych wspomnień. Opisał dodatkowo miejsce, które oprócz wizualnych doznań nie przyniosły mu nic ponadto.
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 23-09-2017 o 23:25. Powód: Post pisany z Ravanesh i MG
Sam_u_raju jest offline