Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2017, 13:39   #30
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jan w drodze Niedźwiedzia począł wypytywać o wiele. O Nosferatu w Rydze gdzie usłyszał, że w mieście ich dziesięciu z czego trzech zakamuflowanych w zakonie. O lenników i jego siły oraz o obecny stan wiosek. Dowiedział się, że wojaków ma jeszcze ze trzydziestu bądź czterdziestu co żyją. Trzech Spokrewnionych wasali. Jednego w niewoli i dwóch Lasombra młodych trzcicieli Welesa. O Korfie dowiedział się tyle, że jest okrutnikiem i ma mroczną naturę. Nie wolno ufać jego słowu - złamie je gdy tylko będzie miał z tego interes. Łasy na ziemię i bogactwo, ale byle czego nie bierze. Uważa się za polityka, ale według Niedźwiedzia marny z niego manipulant, i więcej ma wrodzonego sprytu niż rozeznania w sytuacji politycznej. Ryscy Nosferatu uważają, że szykuje się do przejęcia władzy nad zakonem, na razie kurlandzkim, ale apetyty ma większe. Sugerują jakąś grubszą zadrę z Wedeghe, bo bunt braci dobrzyńskich akurat zlał się w czasie z wieśćmi o przybyciu Korffa, i to raczej nie jest przypadek. Gdy zapytał o dwór Jawnuty Nosferatu rzekł, że nawet on wszystkich nie zna. I począł wyliczać odginając palce. Najbliżej znam Bleizgysa - syn Jawnuty, honorowy, dumny, ale naiwny. O nim pewnie Janie słyszałeś oraz o Egle którą nawet miałeś przyjemność - uśmiechnął się dwuznacznie - poznać. Oboje mają dobre układy z Gangrelami. To czego nie wiesz Janie to Wroniec, prawdopodobnie najstarszy z Gangreli Kurlandii, jest związany obopólnymi więzami z Bleizgysem. Jawnucie się to ponoć nie podoba. Gdy odgiął już czwarty palec rzekł. Bardzo ważna jest Jaune - po rusku Jewna. Tajemnicza wampirzyca, na pewno starsza, bardzo bliska Jawnucie. Niedźwiedź uważał, że mogą być siostrami. Rodzonymi - podobne imiona. Samboja zawsze bezwzględnie ją popiera, a Jaune zawsze uważa, by Samboi coś skapnęło. Piąty palec oznaczał Narymunta - syna Jawnuty, wiele czasu spędził w Moskwie. Przywiózł sobie stamtąd Kapadocjonina imieniem Michaił Koriat który odgiął palec już na drugiej ręce. Pozostawiony jednak bez komentarza. Siódmym palcem był Olgierd - syn Jawnuty, sympatyzował z Polakami, orędownik ciaśniejszych więzi z polskimi Diabłami przeciwko Zakonowi. Niedźwiedź twierdził, że Olgierd ma parcie na własną domenę. Ósmy był Vesteinn - Brujah. Gdy Niedźwiedź pojechał kiedyś do Bejsagoły z Miłkiem, ten stwierdził, że Vesteinn jest wikingiem z Północy. Niedźwiedź uważał że to może być prawda bo Miłek się bardzo wyznaje w temacie. Ostatnią tóż przed końcem ręki była Eufemia - córka Jawnuty. Urodziła się na wyspie na jeziorze Ładoga, pod monasterem Walaam. Uduchowiona, delikatna, ma kontakty w klasztorach prawosławnych. I jak rzekł Niedźwiedź nie wszyscy to byli.... Jan oświadczył mu, że naprawdę zamierza bronić i Niedźwiedzia i jego ludzi oraz tej ziemi. Jawnuty zdradzać nie zamierza. Krzyżakom i intrygantom odpór dać. Choć zdaje sobie sprawę, że paranoja w Bejsegole związana z problemami może o sobie dać znać również. Rzeknie też by i on pytał o co chce zapytać. On Jan śmiało odpowie na wszystko.

- Zamierzasz tu osiąść? - spytał Niedźwiedź bez ogródek. - Czy jeno gierki toczysz?
- Gdybyś spytał mnie tydzień temu zaśmiałbym się na taką możliwość. Dziś wydaje mi się, że zostanę. Wszystko zależy czy domenę otrzymaną utrzymam i czy rzeczywiście ją dostałem oraz od spraw z Birutą. Tutejsza ziemia zasługuje na coś dobrego. Tylko czy ja jestem odpowiedzią? - zamyślił się i zapytał retorycznie. - Czarny Żbik jakim jest wodzem? Po drodze uratowałem jego córkę. - stwierdził już bardziej rzeczowo.
- Zemgalowie to bitny lud. Pochrzcili ich tam książęta z Połocka na prawosławną modłę, ale będzie z wiek, jak krzyż zrzucili i powrócili do dawnych wierzeń. Jeno jeśli myślisz, że to kudłate bestie, co tylko na sznur ich wziąć i do polowania spuszczać, to mylisz się. Oni cywilizowani, wodzowie przynajmniej. Żbik to pamiętam, córkę kształcił. Umnych ludzi ściągał. Dumał, że będzie wodzem przy mężu, co go sobie weźmie. No… jak na lupina, to całkiem jest zrównoważony i rozsądny. Po temu się z Zawilec wiecznie żrą, bo ona to z tych, co na uraaaa, z gołymi rękami na zbrojną konnicę albo umocnienia.
- Córkę jego Krzyżacy mieli jako zakładniczkę. Mówię ci to w zaufaniu. Bo jeśli Żbik nie zdecyduje się jej odesłać nazat, to pewnie w tajemnicy będzie trzeba sprawę zachować. Trzech ją porwało jak z zakonu uciekali. Mądra dziewczyna. Prócz jej wydania zdradzili sekretne wejście do Rygi. Mam coś dla ciebie - pokazał mu pierścień podrzucając go w ręku. Następnie podał go Nosferatu. - O ile nadal chcesz służyć Jawnucie.
Niedźwiedź zaskoczony wyjął mu błyskotkę z dłoni, zacisnął w pięści.
- Był czas, gdy poczytywałem to sobie za zaszczyt.
- Co się zmieniło okoliczności czy Jawnuta? - zapytał bezpośrednio.
- Ona - mruknął Nosferatu półgębkiem, jakby się bał, że jakoweś myszu leśne czy ptaszyny niebieskie doniosą Diablicy.
- Jestem za młody by o tym dumać. Jednak im jesteś starszym i potężniejszy im więcej masz ziemi i wpływów. Tym więcej niestety masz wrogów, tym więcej spisków przeciw tobie. To według mnie każdego odmieni. Gdy nie wiesz kto wróg, kto przyjaciel za zasłoną pozorów i uśmiechów. Coś konkretnego położyło cień między wami?
- Na wschód głowę jęła przechylać - rzekł Nosferatu i ręce rozłożył, sierścią podobną dziczej szczecinie porośnięte.
- W czym to gorsze od przechylaniu głowy na zachód? - zapytał zaciekawiony. Patrząc jednocześnie w tamtym kierunku.
- Tak czysto życiowo? Zachodnie wampierze jeszcze chwiejnie tu stoją, więcej uzyskać od nich można. Na wschodzie wiele możnych tzimiskich rodów. Twardzi są, majętni… i od lat już tu mącą. To dla nich nie jest obca ziemia ani dzicz nieprzebyta.
- To jednak jej decyzja. Jako lennik miałeś swój udział. Ta jedna rzecz uczyniła tyle zamieszania? Zostawmy to jednak dumajmy nad stanem faktycznym. Jak widzisz zabezpieczenie twojej ziemi teraz? - Jan miał swoją wizję. Nauczył się jednak od ojca słuchać innych.
- Jak się Jawnutowi z Zakonem tłuc tu poczna, to kamień na kamieniu nie zostanie - skrzywił się Nosferatu. - I tym różnić się to będzie od tego, co pięć roków temu było, że wtedyśmy ich przepuścili, by w kleszcze pod Szawłami wziąć… a teraz to nas pewnie zaleją. Więcej ich niż onegdaj.

Jan przez chwilę rozważał te słowa.
- Podobno poprzednim razem ród Jawnuty nie pomógł zbyt mocno. Prawda to? Czy jedynie niektórzy nie dostrzegli nici odpowiednich? Rzekłeś problem który zdaje się oczywisty. Fala będzie większa a po niej będzie kolejna i kolejna. Jeśli ta nas nie złamie. Jak widzisz rozwiązanie? Co chciałbyś uczynić. - spojrzał Jan na Nosferatu z zaciekawieniem. Bo brzmiało to jakby Niedźwiedź chciał się z zakonem układać. Pytanie było tylko czy by z zakonem i Jawnuta żyć w pokoju? Czy wiedząc, że jego łaska i Jawnuty minęła… chciał wykonać inny ruch.
- Ano zdaje się, nie wierzyli zbytnio w sukces, poprzednio - Nosferatu podrapał się po kudłatym łbie. - Ale Bleizgys z córką przyjechali, przybocznych przywiedli… a i Jaune Samboję wsparła. Co robić chcę? Przeżyć bym chciał - spojrzał na Jana ze zdziwieniem. - A nie da się przeżyć, łeb chowając pod pierzynę i udając, że Krzyżaki nie istnieją.
- Słusznie prawisz. Trzeba nam jeszcze ustalić co teraz z ludźmi i wioskami twoimi. Jak chcesz ludzi przegrupować?
- Baby z bachorami, gadziną i dobytkiem do lasu na uroczyska, jak tylko ku nam ruszą. Mężczyzn po osadach abo na brody, przejścia między bagnami. Teraz to jak z dymu wróżyć. Ani wiesz, kędy pójdą, ani ilu ich - wzruszył ramionami.
- Zwierzętami i odpowiednimi mocami nie idzie wszystkich miejsc obstawić? Wtedy ptaki mogłyby nam rzec skąd idą ilu i gdzie? Przez las z powietrza nie widać ale odpowiednia liczba takich sług całą okolicę może zabezpieczyć prawda?
- Widać, żeś nigdy zwierząt nie utrzymywał… - westchnął Nosferatu. - Człek darmo robić może i żyły sobie wypruwać, gdy mu wmówisz, że powinien. Dla bydlątek biegających i fruwającej czeredy najważniejszy pełen kałdun, schronienie i młode. Nie będzie warty dzień i noc trzymać, i kolejne, swoje sprawy porzucając. Krwią karmić można, lecz to kosztowne. Rozstawi się parę, jako zawsze, lecz nie licz, że się Krzyżak nie prześlizgnie. I oni też Gangreli mają na usługach, co podobnej sztuki dokonać mogą. Skoroś kimś więcej niźli ja, to politycznie to rozegraj… ażeby nie przyszli wcale. Bieganie po kniejach, gadanie ze zwierzyną zostaw tym, co się lepiej na tym wyznają.
- Politycznie to ja już pierwszy ruch wykonałem.- odrzekł Niedźwiedziowi Jan- Goniec do Rygi Krzyżacki poszedł wraz z przewodnikiem naszym. Wieści najpewniej zawieść o ataku na Dębowe Wzgórze ludzi Wedege. Sayn ten Komtur któregoś widział jedzie do Jawnuty. Stanie tam przed trudną sytuacja. Jako dyplomata układać się chce w momencie gdy twoje włości zostały spalone przez Krzyżaków. Mimo trudności w waszych relacjach to jej ziemia jeno tobie powierzona. Jawnute może nie obchodzić, że atakowali niby renegaci. Krzyżak to krzyżak nigdy nie wiadomo co pozorne a co nie u nich. Moment też fatalny z powodu zamieszania na dworze. On jest jednak sprawnym posłem. Będzie przez to musiał dać jej coś w układach. I to w pierwszej kolejności nie by targu dobić ale z życiem ujść. Potem dowiemy się od Biruty na czym stoimy i jakie rozstrzygnięcia zapadły. Ten konkretny Krzyżak Sayn wcale nie jest zwolennikiem ekspansji tutaj, zachowaj to jednak dla siebie. Również może to wpłynąć na układy. - zadumał się Jan jadąc w siodle i okolice podziwiając

Niedźwiedź pokiwał głową.
- Ptaka z listem, lubo człeka do Nosferatu w Rydze możnaby pchnąć… tak, krzyżaccy oni. Ale bitka, w której ghuli, wpływy i wtyki potracą, to im nie na rękę - zasugerował. - Masz co im dać?
- Co im dać wypada? Znasz ich lepiej. - zapytał Jan- Ja jestem Polskim diabłem. Z rodu Zoltana, syn Bożywoja ze Skrzynna. Sojusznicy to od dawna Jawnutowego dworu.Co wyjątkowe jest na swój sposób w tych czasach. Wartość dodatkowa w obecnej sytuacji. Dla Rygi bo chrześcijanin z Polski nie dziki poganin. Dla Jawnuty bo ród jej bliski i zaprzyjaźniony. Szlachetnego rodowodu nie jakiś chłystek. Nie każdy niestety mierzy ludzi miarą ich czynów i ducha. - dodał na koniec z przekąsem.
Niedźwiedź wzruszył ramionami, nie wiedzieć co komentował - patrzenie przez pryzmat szlachetnego urodzenia, czy podejście Krzyżaków do polskich chrześcijan.
- Mój klan na wiedzę i tajemnice łasy, zajedno, której strony dotyczy, i czy jej obiekt na polepie glinianej urodzony, czy na aksamitach.
- To im rzeknij, ostatnie wydarzenia w liście. Ludzie Wedeghe cię naszli, Komtura Elbląskiego z Wzgórzem Dębowym próbowali unicestwić. To powinno ich zainteresować. Bo to nie tylko jak mówimy nowina i tajemnica. Jednak i próba wciągnięcia ich w wojnę. Której jak rzekłeś nie chcą. Do nich wyślemy pierwszego ptaka i sam list napiszesz. Drugiego poślemy do Biruty. Tylko krwią karmionego żeby list jej oddał do rączek osobistych. Trzeciego zaś do Czarnego Żbika. Tu pytanie się rodzi na ile go znasz? Córkę chce mu zwrócić i sojusznika z niego uczynić. Pytanie czy na to pójdzie… Czy zakon nie jest mu drogi?
- Jak spod Szawli zakonnicy uciekali, to ich łowił jako jelenie po lasach… a jak z Zimorodek zadrę miał, to się z Krzyżakami przeciw niej sprzymierzył… a skoro córkę jego mieli, to albo pakt jaki zawarł, albo złapali ją i do paktu chcą go przymusić, grożąc że na gardle dziecię zapłaci, jeślić posłuszny nie będzie - metody takowe nie wywierały na Nosferatu wielkiego wrażenia. Chyba były w powszechnym użyciu po obu stronach konfliktu. Dla Jana sądząc po jego minie były jednak pewną barierą.
- Tedy radzisz mu córkę oddać by honorem przekonać. Czy rzec, że ją mamy i zakładnikiem uczynić. - Jan był ciekaw jakie Nosferatu zaproponuje metody. To o nim rzeknie wiele. Bo być nieczułym na pewne praktyki to jedno, stosować je to drugie. Nie żeby Jan był jakiś kryształowy. Starał się grać powyżej pewnego poziomu. Jednak przykład więzi Niedźwiedzia pokazywał, że jak trzeba zagrać ostrzej to grał nie bacząc na takt.
- Bym mu wieści posłał, że szczeniara w mojej władzy… oddawać za nic - niepodobna. Toć to lupin, oni za zasługę sobie poczytują, jak którego z nas do zguby przywiodą, i nawet jak który rozsądniejszy od reszty, to ma tę myśl i marzenie o sławie z tyłu głowy. W honor wierzyć nie widzę przeszkód, ale zabezpieczyć się trzeba. A trzymanie potomka pod kluczem to jeden z lepszych na to sposobów.
- Zapewne - Jan powiedział to z zaciśniętą szczęką. - Teren Żbika gdzie się rozciąga? Ile mają osad, wojów i jak wielu lupinów pośród nich? Zadry ma jakieś z dworem Jawnuty? - przeszedł jak zawsze do wyczerpującej serii pytań.
- Oni nad zatoką, nad morzem, Żbik na wschodzie, Zawilec na zachodzie. Tereny ludne, ludniejsze niż nasze i bogatsze. Zadry ma, a jakże… chciałaby ich Jawnuta złupić i kagańce nałożyć, a oni nie dają się i odgryźć się potrafią. To i zadra.
Jan powoli zaczął sobie uświadamiać jak wielkim atutem dla niego jest Nemei.
- Abelard van der Decken co wiesz o tym osobniku? Ponoć pokonał jakiś Gangreli a nawet wodza wilkołaków - co zdaniem Jana było olbrzymim wyczynem - Bo ja tu już słyszałem wiele opowieści, jednak bardzo mglistych. Widziałem go jako jeńca w Skrzynnie przez ojca przywiezionego dla okupu. Tu natomiast słyszałem już różnie, renegat, szaleniec..
- Uhm - poświadczył Niedźwiedź poważnie, łbem pokiwał gwałtownie a przysunął się bliżej, rad, że rzec może coś, czego sam jest pewien i na cudzym zdaniu nie polega. - Po bitce pod Szawlami Samboja go jeńcem wzięła. Na bagnie go opadli, koń mu padł… Na pewno trzymała go długo, bo żem dwa księżyce później handlować przyjechał, to żem go w jamie ziemnej kratą przykrytej widział, na jej wyspie. No i… albo jej krew, albo jej sztuka w łbie mu wszystko poplątała. Gadają, że mu się bóg jakowy dawny na pobojowisku objawił. Nie wierz, Samboi to robota.
- Słyszałem, że on pogan wróg zaprzysięgły. To chyba ten bóg Samboi udawany nie przypadł mu do gustu - uśmiechnął się Jan na myśl o twardogłowym fanatyku takiego widoku doświadczającym - Jak się znalazł na wolność? Ba on jakiś teren dla siebie wywalczył ponoć. Z kimś trzyma sojusz? - Jan notował w pamięci powiązania i konflikty. Granice i interesy każdego o kim słuchał. Czuł, że zawiła to mozaika. Jednak im lepiej pozna jej fragmenty, tym lepiej będzie się odnajdywał. Poznać całość było poza jego możliwościami…
- Tak jak siedział, tak nagle przestał siedzieć. To i myślę, że wypuściła go. Nie z dobrego serca czy współczucia - żachnął się. - Samboja serca nie ma. Niemniej, co żem z nią interesa robił, tom dobrze wyszedł. Straszna ona i jakbyś w serce nocy samo patrzył przez jej źrenice… ale o sojuszników, nawet chwilowych, dba i ustaleń się ze mną zawsze trzymała. O Zeloty sojuszach nic żem nie słyszał, lecz na pewno kontakt z Samboją utrzymuje, jakaś nić między nimi jest.
- Montwił rysował ją jako taką od której trzeba trzymać się z daleka. Ponoć jest kapłanką, ponoć jej ludzie wilkołaki lub berserki. Co rzekniesz w tych sprawach i czy ona diabłem jest jak ja?- Jan niby wnioskował, że Samboja jest Tzimisce. Jednak nigdy niczego nie można być pewnym.
- Mówią moi Lasombra, że jak Weles wampierze powoływał do istnienia, każdy ród obarczył przekleństwem od umrzyka, z którego plemię stworzył nieumarłe. Że mój przodek, uważasz, był szpetny. No to przodek Samboi był szalony.
- Malkavianka - zapowietrzył się Jan w rytmie swego odechu. Który choć niepotrzebny częścią był jego jestestwa - uroczo. Stąd te różne postawy i różne opinie. Jej ludzie to ludzie czy wilki? I rzeknij mi też o twoich lennikach coś więcej. Zarówno o Lasombrach jak i tym co siedzi w Rydze. Teraz jesteśmy wszyscy powiązani jakoś. I gdy nadarzy się okazja postaram się gu wykupić.
- Jej ludzie skóry i łby wilcze noszą. Wilki oswojone mają. A w bitwie w szał wpadają… w podobny i ja, i Montwił ludzi wpędzić potrafimy, w każdym jest Bestia. Ale Samboja jakoś inaczej z ludzi zwierzęta wyciąga. Jak, nie wiem. Po temu też dobre układy mamy, żem jej nosa i oczu nie pchał w jej tajemnice. Lecz to ludzie. Żadnego żem nie widział, aby się jako lupin odmienił.

Zadumał się chwilę, odyńca, na którym jechał, za małym uszkiem podrapał.
- Lasombra moi młodziutcy, może z czterdzieści lat jako nieumarli? Jakowyś klecha wampir z krzyżakami przybyły umyślił sobie, że jak pruskich kapłanów odmieni, to lud za nimi pójdzie. I się zbuntowali klesze ledwie miesiąc minął. Wespół zabili i uciekli na wschód. To i przytuliłem niebogi. Czczą Welesa, modlą się do ciemności i do umarłych. Jak się nie modlą, to nawet można pogadać z nimi. Jeno że ciągl nocą i ciemnością, i cieniami straszą. Że to jakoby przejaw Welesowej woli - machnął lekceważąco ręką. - Każdy ma swoje mrzonki.
Jan pomyślał, że kapłani ciemności którzy doświadczyli mocy ciemności klanu Lasombra... na pewno utwardzili się w swojej wierze i przekonaniach.
- To prawda - Jan spojrzał na Nosferatu uważnie i ciepło. Wydawał się szczerym i mądrym kompanem. Pozór to lub poza? Może prawda szczera. Tego jak odkryć nie będzie mógł jeszcze długo. Na szczęście lub nieszczęście patrzył na świat przez dwa pryzmaty. Swój własny i ojca Bożywoja nauk. - Ostatni twój lennik kim jest? Po za tym, że więźniem niestety. - dopytywał Jan dalej by pełniejszy mieć obraz.
- Obawiam się, że za jakiegoś czarta leśnego go tam wezmą - skrzywił się Nosferatu. - Bo on skośnooki, mały i paskudny z wyglądu. Gangrel, ino mongolski. Tak mówi, przynajmniej. Saikhan się przedstawił.
- Od ciebie chcieli ziemi, ciekawe czy mi go sprzedadzą. - zastanawiał się na głos Jan. - Mi pani Jawnuta niczego nie zabroniła…. jeszcze. Jak go pojmali? - dodał na koniec. - Miłek i Sławomir z twoich ludzi żyją. - począł Jan opowiadać o sytuacji ludzi Nosferatu - W wiosce nieopodal jest grupka podrostków i starców. Dwóch wojów twoich z nami reszty nie widziałem. Kobiety i dzieci uchodziły lasem. Napadły na nich ogary wielkości koni. Pluły jadem i były… nad wyraz silne. Ubiliśmy jednego z Montwiłem. Luda też pomogła swoimi czarami. Dobra z niej dusza i towarzyszka - pochwalił kobietę i spojrzał na nią ciepło - Ktoś ogary odwołał na szczęście. Trochę dóbr i jedzenie po wiosce znaleźliśmy. Stado owiec też się zachowało. Wszystko zostanie ci zwrócone. W wiosce Struga przyjdzie się nam naradzić, tam kazałem poprowadzić ocalałych. Dumam by obronę naszą powierzyć tobie i Montwiłowi. Samemu na dwór się udać. Mimo cóż nieznanych mi z przyczyny sprzeciwów. - zakończył Jan. - Można by i w tajemnicy Żbika o pomoc poprosić. Skoro mamy na niego środek nacisku.
- Zawszeć to się lepiej Diabeł z Diabłem dogada - zasugerował ostrożnie Niedźwiedź. - Choć po prawdzie to do Nosferackiej solidarności to wam jak do nieba daleko. Jedź, my doglądniem dobytku i bydła - zaśmiał się nagle - Choć ci Montwił nie podziękuje za tę synekurę.
- Waleczności mu nie brakuje. To co zagraża nam, zagraża i jemu. Liczę, że pojmie intencje. Mogłoby być inaczej? - Jan spodziewał się raczej, że Gangrel pokroju Montwiła walkę ceni i lubi.
- On tam ma Rzemieślniczkę na swojej ziemi. I niby to ona krew jego pije, ale on całkiem umu się na jej rzecz wyzbuł - zachichotał Niedźwiedź wybitnie po nosferacku.
- Słyszałem o niej jak o dziwie jakimś z jego słów. I jest jak mówisz… niby ona jego a on bardziej i tak jest jej. Kobiety niestety nawet na nieumarłych tak potrafią działają. Jednak tylko te wyjątkowe - zaśmiał się również i znów zerknął na Ludę - Co mi o niej rzekniesz. Nazywał ją kasztelanką tam gród jakiś stoi? Nikt się o nią nie upomniał z Rygi?
- Gród tam, e tam - parsknął Nosferatu. - Wieża drewniana, na podmurówce kamiennej może, jak akurat kamień był w okolicy. Wielki mi kasztel… toć ty na sadybie Leszego to przy niej wojewoda… umieją się Toreadory przyozdobić słowem i tyla. Żem jej nigdy nie widział, acz podejrzane to jest. Baba, sama… z kawalerami mieczowymi zjechała. Ale ani do Rygi jej nie ciągnie, ani do Krzyżaków. Montwił gadał, że przyjechali jacyś, z żądaniem hołdu, to ich rozniósł. Za jej, jak rozumiem, łaskawym pozwoleństwem. Toć mówiłem, zwariował… swoją drogą ciekawe, czemu się do Jawnuty w takiej sytyacji nie pcha, tylko siedzi z Gangrelem w dziczy. Co on dla niej za towarzysz?

Zaiste i dla Jana od początku było to zagadką.
- Jeśli ją związał krwią. To może być przyczyna czemu ona przy nim. Jednocześnie sądzę, że sprytnie nim rozgrywa. Czego chce rzec ciężko, jednak na pewno ma swój cel. Tak myślałem o naszym Żbiku. To, że córkę jego mamy my wiemy. Krzyżaki jej nie mają ale na głos tego nie powiedzą. Wtedy ino możemy mu kazać nasłuchiwać wieści. Na nas bez jego wiedzy raczej nie uderzą. Kawał jego ziemi przejść muszą. Poproszą o przewodnika lub wsparcie nawet. Niezauważeni po sojuszniczej ziemi raczej nie przejdą. Po cichu może nam on wskazać którędy idą. W razie potrzeby nawet nas wspomóc. Córka mu zapewne droga. Ostateczność to niby takie rozegranie siłowe sprawy. Myślę jednak, że rozsądne. W niepewnej jesteśmy sytuacji. - Jan dalej się z Niedźwiedziem naradzał.
- Trzeba by się małej wypytać, w jakich okolicznościach do Krzyżaków trafiła. Czy jako zakładnik paktu… czy jeniec. A potem kombinować podle tego, bo to wskazówkę da, co do Żbika zapatrywań obecnych…
- W każdym wypadku szanse mamy. Mniejsze jednak bądź większe. - potwierdził Jan - To jak twój lennik trafił do niewoli? Bo było to przed ostatnimi incydentami przecież.
- On cierpi na mrówki w zadku - prychnął Niedźwiedź. - Na dworze Jawnuty ktoś nagadał mu, że jest jakowaś plaża w zatoczce tajemnej, pełna bursztynu. Połaszczył się, ghula wziął i polazł. No i go po drodze złapali.
- Te mrówki to jak widać ciężka przypadłość. Wiemy co za ktoś mu to rzekł? - zapytał podejrzliwie Jan- Może nie rzekł z przypadku. - podsunął swoją podejrzliwą myśl.
- Vesteinn? Albo Narymunt? Nie pamiętam dokładnie...
- Co w Szawlach słychać odkąd Leszy poległ? Samboja tam rządzi czy niezależni pozostali? - Jan kontynuował.
- A pewnie, że zagarnęła. Czy też sami do niej poszli. Toć ona teraz największa siła w okolicy.
- Odpuścić by nie dzielić nas konfliktami teraz i o Szawle upomnieć się w swoim czasie. Czy masz inną radę?
- Jesteś silny albo nie. Nie ma nic pomiędzy.
- Tu się mylisz, pomiędzy jest spryt i polityka. Krzyżaków mamy za progiem. - Jan utwierdził się w swojej wizji. Choć miał możliwości nacisku czy walki byłoby to zwyczajnie głupie. - Listy zatem wyślemy dwa a trzeci potem. Pierwszy Ty do pobratymców w Rydze. Zdradzisz im tutejsze wydarzenia i niech działają wstrzymująco na zapędy wojenne. Co jest w naszym wspólnym interesie - jeszcze popatrzył na Niedźwiedzia czy uwag nie wnosi - Drugi do Biruty ptasim ghulem. Wybierz najlepszego do rąk własnych ma zdać. I zaczekać na odpowiedź o ile będzie to możliwe nas niech szuka u Strugi. Trzeci pchniemy do Żbika w swoim czasie.


Zarządził chwilę postoju. Krótką na oddech dla ludzi i sam wziął się za pisanie listów z Niedźwiedziem. Obaj na osobnych pniakach coś bazgrali choć po kolei. Na szczęście Jan w jukach miał podstawowe przybory w tym te do pisania. Ino jedne więc trzeba było się dzielić.

Jan gdy miał wziąść się za pisanie. Już w pierwszym słowie się zaciął bo jak miał napisać do niej. Kochanie czy najdroższa wydawało się za mało. Lisiczko brzmiało jakby dwuznacznie choć można to było za przytyk uznać. W końcu Jan uśmiechnął się sam do siebie za przewrotny pomysł i zaczął...

Słońce mego życia. Skazałaś mnie na brak twych promieni na jakimś zesłaniu. Mam jedynie nadzieję, że moja obecność tu przysporzy korzyści dworowi i tobie. Dzieje się tu nad wyraz dużo, dziwożony po weselach chadzają ludzi porywać, toteż przyszło mi pokrzyżować ich plany. Awantura przy tym co prawda wybuchła i trup się jakiś pojawił. Jednak spór rozstrzygnięto. Na dogodnych warunkach. Krzyżacy co krzyżakami nie są palą wioski twej babki. By chwilę potem spalić swoje własne. Jak wiesz Wedeghe i jego odstępcy w spór z Rygą i resztą zakonu weszli. Sądzę, że chcą nas wciągnąć w ten spór. Napuścić dwór Jawnuty na Rygę i Rygę na was. Trzeba nam temu zapobiec. Egle wiezie posła do was, Sayna Komtura Elbląskiego. Dyplomata to wprawny i w tej wiosce krzyżaków co ją palili... to zdaje mi się ludzie Wedeghe chcieli spalić i komtura. Żeby jego misję zakończyć i pretekst dać do wojny. Zadbaj o niego by kret co na dworze siedzi w zamachu go jakimś nie zabił. By poprawić co za pierwszym razem nie wyszło. Bo to nader byłoby wygodne wrogom naszym. Jednocześnie miej baczenie na rzecz z goła przeciwną. To może być jakaś zmyłka i przedstawienie by nas uśpić i z kretem zadziałać na szkodę.

Nosferatu Niedźwiedziem zwanego, wziąłem na sługę bo mi potrzebny jest by utrzymać porządek w okolicy. Zadbaj by więzi jego zemną uznano mu za karę występków. Bez niego ciężko mi tu będzie zapanować nad sytuacją. Tutaj każdy niby wierny, niby nie groźny i każdy dba tylko o własny interes. Nie ma ni lidera, ni nawet zgody między nimi. Każda osada to niby dwór z własną władzą. Słusznie Bleizgys prawił by im gospodarza dać. Montwił druh pewny i szczery. Ino Gangrelem jest nie Nosferatu i inne talenta ma. Naszykuje ten skrawek ziemi na najgorsze. Ludzi na ile się da zjednocze i obronę na najgorsze przyszykuje. Trzeba nam jednak politycznie działać. Nie wiem co cię powstrzymuję, że mnie z daleka trzymasz. Jeśli troska to wiedz, że to samo uczucie kieruje mnie do ciebie. Szacunek i rozum już długo działań mych nie powstrzymają. Chce na dwór zajechać, dać świadectwo Kniazini com widział i wiem. Skoro zdrajcę gdzieś w szeregach macie, może się na coś przydam by pokój utrzymać. Rzeknij mi odpowiedź tę samą drogą. Kocham, tęsknie i usycham.


Gdy zwijał list doszedł do wniosku, że ojciec pewnie debatę by podniósł. Czy Jan z tęsknoty uschnie czy od tych promieni słonecznych jego wybranki.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 24-09-2017 o 16:13.
Icarius jest offline