-
Ano. Sam. Pitoszki jedynie jeden magik przejazdem mi zmalował. Cobym mógł oko trenować. Pono właśnie z południa są i bardzo szybkie. – odpowiedział Ilarii łucznik. -
A jesteśmy stąd. Z okolic. – wzrok Dyzia dość wymownie przyjrzał się pannie Canvas -
I dorobił ten magik o to. – głowa odwróciła się w stronę słomianej tarczy. Z ust myśliwego wydobył się świergot po czym zakrzyknął
„Pidrwit!”. Po krzyku tarcza jakby ożyła, a malunki ‘pitoszków’ zaczęły pomykać po całej powierzchni w niezwykle chaotyczny sposób. Zaklinaczka szybko wyczuła prostą iluzję narzuconą na konstrukcję. Jedynym niezwykłym aspektem czaru była jego trwałość i niemal wulgarność z jaką ktoś wykorzystał kosztowny czar do tak błahej sprawy jak trening strzelectwa.
-
Bedom lotać aż wszystkich nie ustrzele - uśmiechnął się Dyzio
_____Zaintrygowana panna Canvas wyciągnęła od myśliwego całą historię nabycia tej niezwykłej tarczy strzeleckiej. Okazało się, że pechowy czarodziej utknął w lodowej szczelinie uciekając przed patrolem koboldów i niemal zginął w tej ciasnej przestrzeni, gdyby nie przechodzili tamtędy bracia. W podzięce za uratowanie jego i jego kariery, a także za kilkudniową opiekę, ekscentryczny iluzjonista rzucił czar na ten prosty kawałek drewna i słomy.
_____W tym samym czasie, Bertrand i Dolon doszli do porozumienia w sprawie dalszych działań. Od gawędziarza Hyzia, najstarszego z braci, dostali mapę rzekomego tunelu do którego dokopano się w sztolni, ale nikt o tym nie mówi. Wedle słów Hyzia, Varrin stracił kilku najętych górników gdy osypała się część ściany odsłaniając wejście do tunelu. Tunel był zalany i bez odpowiedniego przygotowania nie dało się dalej wejść dlatego grubas zarządził zatuszowanie wypadku i ukrycie dowodów w postaci ciał wykorzystując zalany tunel. Na pytanie Dolona o pogorzelisko i Costicka, Hyzio wskazał najkrótszą drogę do jednego i drugiego miejsca z domu myśliwych. Jako że ich chata znajdowała się na jednym ze skrajów wioski, poszukiwacze przygód najbliżej mieli do spalonego domostwa elfów.
_____Po krótkim spacerze trójka towarzyszy dotarła do elfiej chaty. Niedaleko widać było unoszącą się parę znad stawów. Energia geotermalna bezustannie stawiała opór mrozom północy. Z domostwa zostało praktycznie nic. Płomień był na tyle intensywny, że ostały się jedynie mało palne elementy takie jak sterczący samotnie komin, jedna ze ścian i kilka najgrubszych belek, których ogień nie zdążył do końca przetrawić. A także nierozpoznawalne szczątki zwęglonego wyposażenia, które z powodu swego umiejscowienia dłużej stawiały opór gorącu. Zaznajomiona z płomieniami Ilaria najlepiej potrafiła określić skalę pożaru. Gdyby nie stojąca ściana i komin można by było pomyśleć, że użyte zostały tutaj któreś czary z domeny ognia. Podłoga w jednym miejscu ginęła pod niezwykle grubą warstwą śniegu.
_____Po spokojnych i metodycznych oględzinach pogorzeliska bohaterowie znaleźli spalone szczątki, których czerep został przygnieciony fragmentem kalenicy. Szkielet wykazywał cechy kobiece, a jego ułożenie sugerowało próbę ucieczki na zewnątrz, zakończoną drastyczną porażką. Zaspa śniegu zaintrygowała psy, które zabrał ze sobą kapłan Lathandera, ale nawet ich ochocze kopanie, nie zdołało odsłonić w tym miejscu całej podłogi, a jedynie jej nadpalona i połamaną krawędź. Warstwa białego puchut sięgała jakby niżej. Za to oględziny przeprowadzone wokół nadpalonej ściany, również za pomocą zaintrygowanych psów, pozwoliły odkryć zejście do piwnicy.
_____Poza oblodzoną klapą do podziemi budynku, towarzyszom udało się również odszukać niewielką studnie, ledwo wystającą ponad poziom gruntu przy której uzbierała się zaspa świeżego śniegu.
Najprawdopodobniej powstałą po opadach tej i poprzedniej nocy. W zaprawę między kamieniami wbity został hak z przymocowanym łańcuchem. Bliższe oględziny pozwoliły ustalić, że łańcuch był lekko przerdzewiały, a na jego końcu znajdowało się wiadro, z którego ostał się jedynie uchwyt. Całość była zadziwiająco sucha, jakby w studni od dawna nie było wody. Bystry wzrok niziołka dostrzegł że wewnątrz na kamieniach, a także wokół samego haka znajdowały się zadrapania. Łańcuch miał jakieś 5metrów długości i sprawiał wrażenie, że wytrzyma ciężar dorosłego człowieka.
_____Bertrand wolał jednak sprawdzić miejsce z łatwiejszym dostępem i wróciwszy do klapy otworzył ją. Pod spodem, w drewnie również widoczne były ślady zadrapań. Schody prowadziły w mrok, rozświetlony po chwili specjalną właściwością kapłańskiej halabardy. Co prawda jej wielkość była nieporęczna w tak niskiej przestrzeni, sam kapłan musiał się schylać żeby nie zawadzić głową o niektóre wystające ze stropu gwoździe, ale jako przenośna latarnia, sprawdzała się wyśmienicie.
W rozświetlonej magicznym blaskiem piwnicy śmierdziało zgnilizną przemieszaną z odorem spalonego drewna. Część podziemnego pokoju została przysypana szczątkami sufitu i śniegiem. Wśród zaspy można było dostrzec nadpalony fragment łóżka. Z ust najemników wydobywała się para z powodu skroplonej wilgoci w dość mocno chłodnym powietrzu. Poza zawaloną podłogą z góry, w niewielkim pomieszczeniu stała zniszczona szafka z nadjedzonymi zapasami, zbutwiały stolik niemal na środku, pieniek z wbitą siekierką, a w jednym z rogów wisiała półka z zaokrąglonym brzegiem nosząca ślady zaschniętej krwi. Pod półką leżał dziwaczny sztylet. Nie był dłuższy niż ludzka dłoń, a klinga zrobiona była z dziwnie czarnego metalu.
Rozejrzawszy się dokładnie po pomieszczeniu dwaj kapłani dostrzegli koślawy, wyryty w belce nad wejściem symbol. Przypominał trochę czaszkę z kolcami od której szczęki odchodziła prosta linia w dół. Do tego, poza typowymi śmieciami, czy pospolitym ekwipunkiem do pomocy w każdym domostwie, towarzysze rozpoznali poszarpane i nadpalone fragmenty ubrań.