Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2017, 18:54   #256
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
- Potrzebuje odnowić zapas składników do mojej pracowni - odrzekł stary - Nadasz się.
W jego głosie zabrzmiała nutka iście zwierzęcej drapieżności. Tong, zaalarmowany, zwiększył czujność.
To nie jest...
Stary zniknął jakby się pod ziemię zapadł. A sekundę później potężne kopnięcie w plecy rzuciło Taja na środek komnaty.
...zwykły starzec.
Łapiąc odruchowo równowagę Bestia zawirował odwracając się twarzą do wroga. Czarownik posłał mu zimny uśmieszek jednocześnie przybierając postawę żurawia polującego na żabę.
Taj nie kombinował. W jego repertuarze nie było wyrafinowania starego wojownika. Czysta agresja i odporność na ból. unosząc ręce do gardy przyjął podstawowa postawę muay thai. Noga zakroczna lekko ugięta, druga wysunięta, prosty kręgosłup, ręce uniesione do gardy.
- No chodź - mruknął Tong czując jak wzdłuż kręgosłupa przebiega mu iskra ekscytacji - Sprawdzę z czego jesteś zrobiony.
Stary poruszał się nad wyraz ostrożnie. Przemieszczając się w delikatnym, głębokim balansie całego ciała stopniowo zmniejszał dystans. Nagle...
Czarownik zaatakował z zaskakującą szybkością wchodząc w półdystans. Jego stopa wystrzeliła do przodu w błyskawicznym bocznym kopnięciu wymierzonym w kolano, jednocześnie dłonie ułożyły się płynnie do podwójnego uderzenia w głowę i splot słoneczny.
Tym razem Tong zareagował w porę. Kopnięcia uniknął dając krok w tył, dłonie przeciwnika przyjął na gardę. Przedramiona zapłonęły bólem. Czerpiąc energię z ataku starca Bestia wygiął się w tył wystrzeliwując niskim kopnięciem wymierzonym w lewe udo. Low kick, podstawowy manewr muay thai, zadziałał z zaskakującą skutecznością. Starzec przyjął cios na udo, zachwiał się mocno. Tong natychmiast zmniejszył dystans i, choć starzec, w stanie zachwianej równowagi, zdołał zablokować cios w wątrobę, to ciosu w żebra sparować nie zdążył. Zachwiał się tracąc kontrolę, a Taj potężnym kopnięciem zbił go z nóg.
Zanim zdołał zrealizować fantazję o wbiciu przeciwnika w podłogę starzec znów zniknął. Taj obrócił się błyskawicznie, ale tym razem czarownik pojawił się kilka metrów dalej. Między jego dziwacznie złożonymi dłońmi przeskakiwały miniaturowe płomyki, z każdą chwilą nabierające masy i kształtu.
Taj zawahał się nieco. Jedynym przeciwnikiem, który posługiwał się chi, do tej pory, był Sub Zero, więc brakło mu doświadczenia w takiej walce. Gdy więc starzec gwałtownie wyrzucił przed siebie ramiona ciskając kulę pulsujących przelewających się płomieni Taj zareagował odruchowo unosząc gardę jakby miał sparować klasyczny cios.
Co okazało się błędem.
Kula ognia trafiła w przedramiona eksplodując ze słyszalnym trzaskiem i rozsiewając wokół smród spalonego ciała. Tong zatoczył się w tył czując jak łamią mu się zaciśnięte z bólu zęby. Co najmniej dwa.
Gdy odzyskał wzrok starzec, ze swym zimnym uśmieszkiem, ponownie złożył dłonie szykując kolejną kulę płomieni. W tej chwili, która mu jeszcze została, Tong, dostrzegł swoje ręce. Naznaczone brzydkimi śladami oparzeń. Wypełnione surowicą bąble rosły w oczach.
Tong miał dość. Poczuł jakby całe do tej pory skrywany lęk przed mistycznymi mocami mieszkańców tego pałacu wyszedł z niego w jednej chwili. I, paradoksalnie, zamiast rozproszyć, dało mu to siłę do dalszej walki.
Tkanie czaru dobiegało końca. I, gdy starzec ponownie cisnął kulę w kierunku wroga, ten zareagował skacząc z potężnego wybicia jak drapieżca na ofiarę. Z gardła Tonga wydobył się iście ogłuszający ryk.
Nim starzec zareagował Bestia zrobił tygrysa przez głowę przepuszczając kulę nad sobą prostując kręgosłup gdy był już w półdystansie. Z krótkiego zamachu wbił pięść pod żebra wroga.
Z gardła czarownika dobyło się głuche stęknięcie. I mimo to, chodź zamroczony bólem, stary zareagował odruchowo i bezbłędnie. Z ledwo słyszalnym trzaskiem teleportował się ponownie za plecy wroga.
Bestia, nauczony doświadczeniem, zwiększył dystans. Z pozornie bezpiecznej odległości ocenił wroga.
Ten wykorzystał chwilę przerwy na regenerację sił. Układając dłonie w mudrę wciągnął powietrze do płuc. Niemal natychmiast wyprostował się odzyskując część sił.
Bestia skopiował jego wyczyn używając innej techniki. Po czym, ostrożnie zmniejszywszy dystans, skoczył do przodu.
Prosto na zadany z defensywy cios ręka-latawiec, w wątrobę. Zaciskając zęby Taj wchłonął ból i zmyliwszy oponenta krótką fintą kopnął go niespodziewanie w żebra. Rozległ się słyszalny trzask pękającej kości, starzec zachwiał się, jego twarz okryła się bladością.
Tong nie czekał. Zmniejszając dystans do minimalnego zadał potężny cios kolanem niemal wbijając starca w ścianę.
I, czując już smak zwycięstwa, uderzył pięścią w głowę.
Wyglądało, że walka jest już zakończona, ale czarownika zaskoczył Taja. Zamiast paść, przyjął uderzenie, wchłonął ból, po czym odpowiedział desperacki ciosem łapka królika w gardło i, gdy Tong cofnął się o krok, poprawił potężnym kopnięciem w głowę.
Tong zatoczył się niczym pijak podczas wichury. W głowie zabrzmiał mu huk godny warsztatu kowala, przed oczami wirowały gwiazdy.
Gdy on starał się odzyskać kontrolę nad sobą starzec zareagował. Gdyby w tym momencie zaatakował, pewnie byłoby po sprawie. Ale wyglądało na to, że mógł myśleć tylko o złamanych żebrach. Ponownie złożył palce w mudrę.
Gdy odzyskał siły zaatakował. Ale ta przerwa to było dla Tonga dość. Odzyskał siły i przyjął wyzwanie.
Reszta starcia zmieszała się w Tongowi w jeden melanż doznań. Pamiętał tylko że otrzymał kilka ciosów odpowiadając własnymi i nagle stwierdził, że uderza w pustkę.
Stary wojownik leżał nieruchomo wyglądając jak lalka połamana przez mściwe dziecko.
Tong stał.
Czy mogło być coś piękniejszego? Czując potężniejący triumf Taj uniósł ręce w górę niczym heros.
Dopiero po chwili odzyskał świadomość otoczenia. Równocześnie zdał sobie sprawę, że dziewczyna, o którą zaczęła się cała awantura, klęczy pod przeciwległą ścianą i cicho szlocha.
Bestia zignorował ją. Zerknął na powalonego przeciwnika.
- No, stary - mruknął Taj - Prawdziwy wojownik z ciebie. Odpoczywaj sobie, zasłużyłeś. Naprawdę, zaskakujecie mnie tutaj raz za razem.
Dziewczyna przestała chlipać.
- Ciekaw jestem z czego was robią. Do zobaczenia, wojowniku. Jeszcze kiedyś spróbujemy swoich sił, kiedy tylko zechcesz.
Tracąc zainteresowanie powalonym wrogiem Tak podszedł do dziewczyny i mocnym chwytem za ramię postawił ją na nogi.
- A teraz, kotuś, nie oczekuję że będziesz mi bić pokłony, ale ze zwykłej uprzejmości oprowadź mnie po tej chałupie. Pokaż wszystko co warto zobaczyć. A jak skończysz będziesz wolna.
- To jak? Zgoda?
 
Jaśmin jest offline