| Roel starał się, jak mógł by nie dopuścić do eskalacji agresji, ale celny rzut kamieniem, który rozbił głowę głównego prowodyra zaprzepaściły wszystkie jego starania. W jednej chwili, jakby prysł cały jego autorytet i szacunek dla kapłańskich szat. Ludzie zaczęli się przepychać nie zwracając uwagi na to czy nie przetrącą sługi Morra, a co dopiero innych słabszych czy mniejszych od siebie.
Akolita starał załagodzić konflikty w zasięgu ramion i głosu do momentu, kiedy przez przekleństwa i wyzwiska przebił się przeraźliwy pisk. Roel skierował wzrok w kierunku, z którego dochodził krzyk. Kiedy ujrzał młodego mężczyznę, z którego trzewi wysunął się pokryty czerwienią kawał żelaza znieruchomiał na moment obserwując jak oczy młodego człowieka mętnieją a jego bezwładne ciało osuwa się na splamiony jego krwią bruk.
Twarz Frietza zamarła beznamiętnie. Puścił szarpiącego się chłystka, który nie spodziewając się nagłego oswobodzenia z uścisku runął na ziemię przy okazji rozbijając boleśnie kolano.
Sługa Morra przedzierał się przez rozsierdzony tłum bezceremonialnie odpychając na boki tak samo jurnych awanturników i przypadkowe wieśniaczki, które stanęły mu na drodze, by pochylić się nad konającym mężczyzną. Widząc jak gaśnie w nim ostatnia iskra życia rozpoczął cichą modlitwę trwając przy zmarłym niczym posąg. Po chwili podniósł jego ciało z szacunkiem i złożył je w pobliżu kapliczki. Nim wstał od zmarłego wiedział już, że tego dnia jego posługa nie skończy się prędko, gdyż jak nikt potrafił usłyszeć w odgłosach walki krzyki ostatniego tchnienia, a słyszał ich wiele.
Zamieszki trwały kilkaset uderzeń serca a dalszego rozlewu krwi nie udało się uniknąć. Gdy ludzie pochowali się w domach i zakamarkach miasteczka na placu zostało kilkanaście leżących ciał. Niektóre jeszcze się poruszały.
- O ja jebię - skwitował wszystko Svein, wychodząc z niewielkiego zaułka prosto na skrzyżowanie dwóch ulic, na których rozegrała się rezanina. Zobaczywszy uwijającego się Roela podszedł doń.
- Pomogę ci. Znajdę ten wózek co wczoraj.
- Zrób tak proszę, będę ci wdzięczny - Roel wbił lekko zdziwione, lecz nadal kamienne i pozbawione wyraźnych emocji spojrzenie w szczurołapa. Podziękował jedynie skinieniem głowy i nadal kontynuował smętny marsz w kierunku kolejnego konającego mężczyzny. Gdy jakiś czas później ranni zostali umieszczeni w przytułku Shallyi a martwi złożeni na wozie ciągniętym na cmentarne wzgórze za Roelem i Sveinem podążył niemały tłumek żałobników. Większość z nich śmierdziała kałem i rzygowinami, niektórzy nie podołali drodze na miejsce pochówku i rodzina odprowadzała ich do domów. Osłabieni drążącą ich chorobą wyglądali jak uchodźcy. Roel widząc opadających z sił żałobników zatrzymywał pochód by podnieść ich zarówno fizycznie, jak i pocieszyć słowem na tyle na ile potrafił. Przede wszystkim zapewniał, że ich bliscy są teraz pod opieką jego i jego patrona. Kiedy uszczuplony pochód żałobny dotarł na miejsce pochówku Roel raz jeszcze zwrócił się do zgromadzonych.
- Przysięgam Wam, że zrobię co w mojej mocy by z pomocą opiekuna zmarłych, łaskawego Morra, odprawić dusze waszych bliskich do jego ogrodów, gdzie już nigdy nie stanie im się krzywda. Będę czuwać nad ich ciałami, by nie zostały zbezczeszczone. Możecie w spokoju udać się na odpoczynek, lecz nie zapominajcie o modlitwie tej nocy - mówił spokojnym donośnym głosem podchodząc do żałobników by dodać im otuchy.
- Jestem ci niewypowiedzianie wdzięczny. - zwrócił się w końcu do Sveina, którego niemal ignorował do tej pory. - Bardzo rzadko zdarza się, że ktoś oferuje mi pomoc w niesieniu posługi. Prawdę mówiąc czasem mnie samemu przychodzi ona z trudem - kiedy kończył zdanie jego kamienne oblicze zdawał się przełamać subtelny uśmiech.
- To nie myśl tyle - odpowiedział Svein nie uśmiechając się. Czoło miał spocone po wykopaniu kilku mogił. Szczurołap cieszył się, że w zamieszkach nie zginęła żadna, w jego mniemaniu, ważna osoba.
- Po festynie jestem spłukany i każda darowana strawa mi się przyda.
Frietz odchrząknął napotykając poważne spojrzenie Sveina. Zmarszczył czoło i spojrzał podejrzliwie na szczurołapa przestając kopać.
- Jakoś, przepraszam, ale nie chce mi się wierzyć, że robisz to dla miski gulaszu - Zakłopotał się jednak zaraz, jakby nie chciał urazić kogoś, kto niemal bezinteresownie ofiarował pomoc. Dało się bez trudu zauważyć, że gdy został sam ze Sveinem na cmentarzu cały jego profesjonalizm i majestat kapłana, który starał się stworzyć zniknął i zastąpiła go nieudolna poczciwość. - Naprawdę dziękuję ci za pomoc i jeśli nie chcesz to nie musisz mówić dlaczego robisz - dodał odwracając wzrok i wracając do automatycznego wbijania szpadla w wilgotną ziemię.
- To nie tak - skrzywił się Svein patrząc, jak Roel kopał ostatni grób. Praca w tym towarzystwie była przyjemna i dotąd upływała w milczeniu.
- Po prostu się wkurwiłem, no bo jak to tak, ludziska dookoła chore, rzygają, plują, awanturują. Jużem myślał, żem sam chory, bo widziałem w trakcie jatki jak pielgrzym rozmawiał ze szczurem. Nosz już procę w dłoni miałem, ale zwiał skubaniec. Jeden i drugi też.
Wraz z wbiciem ostatniego planowanego sztycha Roel znieruchomiał.
- Jak to pielgrzym rozmawiał ze szczurem? - Akolita był pewien, że słuch płata mu figle mimo, że na cmentarzu panowała grobowa cisza.
- No i właśnie, może ja też już... - Powiedział cicho Svein, ale nie dokończył, bo ugryzł się w język.
- Znaczy, też, bo mała Elana - dokończył, spoglądając niepewnie to na Roela, to na dziecięcą mogiłę, której każdego dnia poświęcał choć chwilę swojego czasu.
- Powiedz mi kim jest dla ciebie Erna? - Roel zapytał wprost zmieniając temat - Chwyć go za nogi, tylko ostrożnie - dodał zanim doczekał się odpowiedzi pochylając się nad młodzikiem, którego trzewia zostały przeszyte na placu.
- No co ty, jak ty, służy swej bogini. Jest dobra. Wielu zmarłych w życiu widziała i dzięki temu wielu żyjących potrafi uleczyć. - Szczurołap powtórzył zasłyszany wcześniej argument.
- Coś się z nią stało?
- Nic, bogowie, jakiś ty czepialski! Czymś ci podpadła? To cnotliwa kobietka.
- Dobra, dobra - na twarzy Roela znów zagościł delikatny uśmiech - Z pewnością to cnotliwa kobieta. A powiesz mi komu służy chociaż?
Umieściwszy młodzika w dole Svein stanął wyprostowany w wilgotnej glinie. Na jego twarzy zagościły kłębiące się myśli powodujące napięcie mięśni.
- No, Shallyi. Tu w mieście nikt nie ma nad nią władzy, choć jebnięty Herbert bardzo by chciał mieć dostęp do jej lecznicy.
Szczurołap opuścił wykop i uśmiechnął się złośliwie. Ewidentnie nie lubił trzęsącego całą okolicą sługi Ulryka. Chwycił szpadel w obie dłonie i spięty stał dwa kroki przed morrytą.
- Zrozumże, no. W Middenheim nikt nie rozumiał. Wieszali i palili ludzi. Medycy uciekali przed zakonnikami. Tutaj Erna pomaga ludziom, ratuje każdego i jest dobra dla każdego. Jak trzeba pomaga lub uciera nosa. Jej nie może zabraknąć.
- Zatem naprawdę jest zacną kobietą. - Roel zamyślił się i spoważniał. - Każdy zasługuje na pomoc. Musi być też mądrą kobietą. - dodał i również wyskoczył z dołu.
- Ale teraz powiedz mi raz jeszcze. Widziałeś, jak człowiek rozmawiał ze zwierzęciem, ze szczurem? Czy to ja źle usłyszałem?
Ostatnio edytowane przez Morel : 28-09-2017 o 06:55.
|