Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2017, 22:04   #97
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Roel starał się, jak mógł by nie dopuścić do eskalacji agresji, ale celny rzut kamieniem, który rozbił głowę głównego prowodyra zaprzepaściły wszystkie jego starania. W jednej chwili, jakby prysł cały jego autorytet i szacunek dla kapłańskich szat. Ludzie zaczęli się przepychać nie zwracając uwagi na to czy nie przetrącą sługi Morra, a co dopiero innych słabszych czy mniejszych od siebie.

Akolita starał załagodzić konflikty w zasięgu ramion i głosu do momentu, kiedy przez przekleństwa i wyzwiska przebił się przeraźliwy pisk. Roel skierował wzrok w kierunku, z którego dochodził krzyk. Kiedy ujrzał młodego mężczyznę, z którego trzewi wysunął się pokryty czerwienią kawał żelaza znieruchomiał na moment obserwując jak oczy młodego człowieka mętnieją a jego bezwładne ciało osuwa się na splamiony jego krwią bruk.
Twarz Frietza zamarła beznamiętnie. Puścił szarpiącego się chłystka, który nie spodziewając się nagłego oswobodzenia z uścisku runął na ziemię przy okazji rozbijając boleśnie kolano.

Sługa Morra przedzierał się przez rozsierdzony tłum bezceremonialnie odpychając na boki tak samo jurnych awanturników i przypadkowe wieśniaczki, które stanęły mu na drodze, by pochylić się nad konającym mężczyzną. Widząc jak gaśnie w nim ostatnia iskra życia rozpoczął cichą modlitwę trwając przy zmarłym niczym posąg. Po chwili podniósł jego ciało z szacunkiem i złożył je w pobliżu kapliczki. Nim wstał od zmarłego wiedział już, że tego dnia jego posługa nie skończy się prędko, gdyż jak nikt potrafił usłyszeć w odgłosach walki krzyki ostatniego tchnienia, a słyszał ich wiele.

Zamieszki trwały kilkaset uderzeń serca a dalszego rozlewu krwi nie udało się uniknąć. Gdy ludzie pochowali się w domach i zakamarkach miasteczka na placu zostało kilkanaście leżących ciał. Niektóre jeszcze się poruszały.
- O ja jebię - skwitował wszystko Svein, wychodząc z niewielkiego zaułka prosto na skrzyżowanie dwóch ulic, na których rozegrała się rezanina. Zobaczywszy uwijającego się Roela podszedł doń.
- Pomogę ci. Znajdę ten wózek co wczoraj.
- Zrób tak proszę, będę ci wdzięczny - Roel wbił lekko zdziwione, lecz nadal kamienne i pozbawione wyraźnych emocji spojrzenie w szczurołapa. Podziękował jedynie skinieniem głowy i nadal kontynuował smętny marsz w kierunku kolejnego konającego mężczyzny. Gdy jakiś czas później ranni zostali umieszczeni w przytułku Shallyi a martwi złożeni na wozie ciągniętym na cmentarne wzgórze za Roelem i Sveinem podążył niemały tłumek żałobników. Większość z nich śmierdziała kałem i rzygowinami, niektórzy nie podołali drodze na miejsce pochówku i rodzina odprowadzała ich do domów. Osłabieni drążącą ich chorobą wyglądali jak uchodźcy. Roel widząc opadających z sił żałobników zatrzymywał pochód by podnieść ich zarówno fizycznie, jak i pocieszyć słowem na tyle na ile potrafił. Przede wszystkim zapewniał, że ich bliscy są teraz pod opieką jego i jego patrona. Kiedy uszczuplony pochód żałobny dotarł na miejsce pochówku Roel raz jeszcze zwrócił się do zgromadzonych.
- Przysięgam Wam, że zrobię co w mojej mocy by z pomocą opiekuna zmarłych, łaskawego Morra, odprawić dusze waszych bliskich do jego ogrodów, gdzie już nigdy nie stanie im się krzywda. Będę czuwać nad ich ciałami, by nie zostały zbezczeszczone. Możecie w spokoju udać się na odpoczynek, lecz nie zapominajcie o modlitwie tej nocy - mówił spokojnym donośnym głosem podchodząc do żałobników by dodać im otuchy.
- Jestem ci niewypowiedzianie wdzięczny. - zwrócił się w końcu do Sveina, którego niemal ignorował do tej pory. - Bardzo rzadko zdarza się, że ktoś oferuje mi pomoc w niesieniu posługi. Prawdę mówiąc czasem mnie samemu przychodzi ona z trudem - kiedy kończył zdanie jego kamienne oblicze zdawał się przełamać subtelny uśmiech.
- To nie myśl tyle - odpowiedział Svein nie uśmiechając się. Czoło miał spocone po wykopaniu kilku mogił. Szczurołap cieszył się, że w zamieszkach nie zginęła żadna, w jego mniemaniu, ważna osoba.
- Po festynie jestem spłukany i każda darowana strawa mi się przyda.

Frietz odchrząknął napotykając poważne spojrzenie Sveina. Zmarszczył czoło i spojrzał podejrzliwie na szczurołapa przestając kopać.
- Jakoś, przepraszam, ale nie chce mi się wierzyć, że robisz to dla miski gulaszu - Zakłopotał się jednak zaraz, jakby nie chciał urazić kogoś, kto niemal bezinteresownie ofiarował pomoc. Dało się bez trudu zauważyć, że gdy został sam ze Sveinem na cmentarzu cały jego profesjonalizm i majestat kapłana, który starał się stworzyć zniknął i zastąpiła go nieudolna poczciwość.
- Naprawdę dziękuję ci za pomoc i jeśli nie chcesz to nie musisz mówić dlaczego robisz - dodał odwracając wzrok i wracając do automatycznego wbijania szpadla w wilgotną ziemię.
- To nie tak - skrzywił się Svein patrząc, jak Roel kopał ostatni grób. Praca w tym towarzystwie była przyjemna i dotąd upływała w milczeniu.
- Po prostu się wkurwiłem, no bo jak to tak, ludziska dookoła chore, rzygają, plują, awanturują. Jużem myślał, żem sam chory, bo widziałem w trakcie jatki jak pielgrzym rozmawiał ze szczurem. Nosz już procę w dłoni miałem, ale zwiał skubaniec. Jeden i drugi też.
Wraz z wbiciem ostatniego planowanego sztycha Roel znieruchomiał.
- Jak to pielgrzym rozmawiał ze szczurem? - Akolita był pewien, że słuch płata mu figle mimo, że na cmentarzu panowała grobowa cisza.
- No i właśnie, może ja też już... - Powiedział cicho Svein, ale nie dokończył, bo ugryzł się w język.
- Znaczy, też, bo mała Elana - dokończył, spoglądając niepewnie to na Roela, to na dziecięcą mogiłę, której każdego dnia poświęcał choć chwilę swojego czasu.
- Powiedz mi kim jest dla ciebie Erna? - Roel zapytał wprost zmieniając temat - Chwyć go za nogi, tylko ostrożnie - dodał zanim doczekał się odpowiedzi pochylając się nad młodzikiem, którego trzewia zostały przeszyte na placu.
- No co ty, jak ty, służy swej bogini. Jest dobra. Wielu zmarłych w życiu widziała i dzięki temu wielu żyjących potrafi uleczyć. - Szczurołap powtórzył zasłyszany wcześniej argument.
- Coś się z nią stało?
- Nic, bogowie, jakiś ty czepialski! Czymś ci podpadła? To cnotliwa kobietka.
- Dobra, dobra - na twarzy Roela znów zagościł delikatny uśmiech - Z pewnością to cnotliwa kobieta. A powiesz mi komu służy chociaż?
Umieściwszy młodzika w dole Svein stanął wyprostowany w wilgotnej glinie. Na jego twarzy zagościły kłębiące się myśli powodujące napięcie mięśni.
- No, Shallyi. Tu w mieście nikt nie ma nad nią władzy, choć jebnięty Herbert bardzo by chciał mieć dostęp do jej lecznicy.

Szczurołap opuścił wykop i uśmiechnął się złośliwie. Ewidentnie nie lubił trzęsącego całą okolicą sługi Ulryka. Chwycił szpadel w obie dłonie i spięty stał dwa kroki przed morrytą.
- Zrozumże, no. W Middenheim nikt nie rozumiał. Wieszali i palili ludzi. Medycy uciekali przed zakonnikami. Tutaj Erna pomaga ludziom, ratuje każdego i jest dobra dla każdego. Jak trzeba pomaga lub uciera nosa. Jej nie może zabraknąć.
- Zatem naprawdę jest zacną kobietą. - Roel zamyślił się i spoważniał. - Każdy zasługuje na pomoc. Musi być też mądrą kobietą. - dodał i również wyskoczył z dołu.
- Ale teraz powiedz mi raz jeszcze. Widziałeś, jak człowiek rozmawiał ze zwierzęciem, ze szczurem? Czy to ja źle usłyszałem?
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 28-09-2017 o 06:55.
Morel jest offline