Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2017, 00:21   #195
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 - Bieg przez płotki (35:10)

Miejsce: zach obrzeża krateru Max; schron cywilny klubu HH; 1 m do CH Brown 3
Miejsce: zach obrzeża krateru Max; schron cywilny klubu HH; 600 m do CH Black 2
Czas: dzień 1; g 35:10; 0 + 35 min do CH Brown 3
Czas: dzień 1; g 35:10; 0 + 50 min do CH Black 2




Brown 0; Black 2, 7 i 8



Brown dobiegła do przewalonej kapsuły razem z Herzog jaką złapała za rękę. Zatrzymały się przed wciąż zakleszczoną kapsułą. Zaraz za nimi do kapsuły dopadła Black 2 wspinając się na nią a trochę siadając by użyć resztek swoich zapasów z multi narzędzia by uruchomić zapasowe drzwi do kapsuły. Wtedy dostaliby się do wnętrza. Licznik Obroży wreszcie zmienił swoje wartości nie tylko te z oznaczeniami czasu. Te sekundy uciekały jak zwykle. Brown zostało trochę ponad pół godziny życia, skazańcom z grupy Black niecała godzina. Ale metraż się zmienił. Do odhaczenia Brownpoint dzielił Vinogradową dosłownie ostatni krok. Ten sam krok dzielił wszystkich ludzi na dachu od posezonowej promocji na sprzęt wszelaki od amunicji i granatów po stimpaki i pancerze. Wedle Obroży było jakiś ostatni metr do Brownpoint. Zmalała też odległosć do Checkpoint grupy Black. Jakieś 600 m w linii prostej. Jakby nie było tych dymów to pewnie by już było stąd widać dach na jakim była kapsuła “czarnych”.

Osłona kapsuły i jej bezpośredniego sąsiedztwa pozostała w lufach i dłoniach Black 7, Black 8 i podgolonego marine. Xenos nie ustepowały i granaty zapalające jakie wypaliły do cna ich wspólbraci nie zatrzymały ich w ogóle. Nadal pojawiały się. Właziły przez krawędzie dachu, przez różne dziury i szczeliny, wszelkie kierunki na trzy lufy i pary oczy wydawały się trudne do upilnowania. Strzelali korzystając z przewagi jaką mieli w walce na odległości. Strzelali i zabijali. Black 7 położył ciężką zaporę z rozgrzanego ołowiu szatkując kolejno kilka sztuk xenos pod rząd. Wtórowała mu para strzelców. Black 8 udało się w porę dostrzec parę xenos jakie szykowały się na ostatnim piętrze do wyskoczenia na dach. Udało jej się trafić obydwa szybkimi strzałami. Potężne, karabinowe pociski rozbryzgnęły nieduże cele jak baloniki z żółtawą farbą. Chwilę wcześniej trafiła jeszcze jednego jaki wyskoczył na krawędź dachu, kolejnego chybiła ale skosiła go długa seria Ortegi.

Podobnie Mahler strzelał tripletami z vinogradowej polewaczki. Trafił jakiegoś xenosa jaki pojawił się na krawędzi dachu i kolejnego po gorączkowym korygowaniu gdy stwór zdawał się intuicyjnie omijać nadlatujący ołów. Ale wtedy prawie, w ostatniej chwili jaki już dobiegał do grupki ludzi przy kapsule triplet pistoletowego ammo z polewaczki przetrącił mu kręgosłup i wypruł wnętrzności.

- Magazynek! - krzyknął ostrzegawczo marine na znak, że musi zmienić mag w swojej broni.

- Ja też! - krzyknął Black 7 dając znać, że ma podobnie. Black 8 nie mogła się odezwać a klikanie w lektor wydawało się stratą czasu. Ale słyszała jak zamek jej karabinu stuknął pustką. Też wypstrykała się z ammo. Xenos jednak nie robiły sobie przerwy i wciąż pojawiały się kolejne.

- Otwarte! - krzyknęła do kompletu Black 2 odwalając zapasowe drzwi do kapsuły. Pożary wzbudzone zapalającymi granatami i miotaczem ognia właśnie dogasały przestając grodzić obcym drogę.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; Blackpoint 2 w Seres Laboratory; 2750 m do CH Black 3
Czas: dzień 1; g 35:10; 170 + 60 min do CH Black 3




Black 4 i 0



Obydwa Parchy posłały pociski z broni jaką nie nawykli się posługiwać. Pociski poleciały dość mało tam gdzie w gorączce planowali ich upadek w pobliżu szykujących się do skoku xenos. Gdyby to był jakikolwiek karabin byłoby ewidentne pudło. Granat jednak był na tyle bronią obszarową by skorygować nawet tak mało udane strzały. Eksplozja przesłoniła resztki ścian i korytarzy a wraz z nimi ciałka małych stworów.

Dwójka więźniów porzuciwszy zbędną już broń wydostała się z ostatniego piętra budynku wracając na dach. Black 4 użył do tego celu harpunu a Black 0 skocznych butów. Licznik pokazywał mu, że ma jeszcze energii na dwa skoki nim energia się naładuje przed kolejną serią skoków. Obydwaj znaleźli się na tym samym dachu na jakim przed chwilą wyrzucił ich Falcon 2. Tyle, że teraz byli tutaj sami. Sami z xenos. Odroczyli wykonanie prawomocnego wyroku o następne prawie 3 godziny ale chwilowo mieli xenosowe zmartwienia. Małe, szybkie, skoczne xenos zdawały się wyskakiwać na dach równie sprawnie jak ludzie wspomagani nowoczesną techniką. Do najbliższej krawędzi dachu było z kilkanaście szybkich kroków. Ale i z dziur i zza krawędzi wyłaziły kolejne xenos.

Budynek się zatrząsł przekazując energię i łoskot uderzenia. Coś się zbliżało. Z dołu. Nadal. To coś co było w stanie rozwalać ściany i stropy między poziomami. Małe xenos atakowały z furią chcąc zatrzymać uciekające mięso. Najbliższy był o kilkanaście kroków od dwójki ludzi w pancerzach. Pozostałe z różnych kierunków niewiele dalej. Jasne było, że dopadną dwójkę ludzi prędzej niż ci dopadną skraju dachu jeśli pozostawić im swobodę manewru. A jeśli się zatrzymają by z nimi walczyć zlecą się kolejne. No i pewnie te duże coś z dołu.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; schron cywilny klubu HH; 3200 m do CH Green 5
Czas: dzień 1; g 35:10; 170 + 60 min do CH Green 5




Green 4



Para mundurowych opuściła ambulatorium. Zarówno Raptor jak i kapral Armii zniknęli z widoku ludzi pozostałych w ambulatorium. Za to na straży izolatki pozostała para policjantów, ten starszy o aparycji klasycznego pączkożercy i ten młodszy, dość patykowaty. W ewidentny sposób stali na straży aresztantki i ktokolwiek chciałby dostać się do środka musiał jakoś przebyć tą parę gliniarskich cerberów. Poza nimi w ambulatorium został brodaty Roy i starszy doktor Kozlov.

- Dokąd? Nie możesz wchodzić do aresztantki. - starszy gliniarz, wedle plakietki na mundurze o nazwisku srg. Jorgensen zastopował słowem i gestem podchodzącego Parcha. Młodszy na znak poparcia pokiwał głową.

Przez okno czy raczej bulaj w drzwiach Green 4 widział sporą część oszczędnego wnętrza izolatki. Właściwie same ściany, podłoga, sufit i składana prycza. Obecnie rozłożona i mieszczącą wytatuowaną aresztantkę. Nie ruszała się prawie w ogóle wyglądając jakby była pogrążona w głębokim śnie. To akurat była poprawna reakcja po środkach jakie dr Horst podał jej wcześniej. Tak właśnie powinien się zachowywać człowiek po podaniu tak silnych środków. Tylko te wrzaski wcześniej…

Jednak przed drzwiami stała para gliniarzy. A ci w jakiś naturalny wręcz sposób zdawali się nie trawić wszelakich przestępców i skazańców. Tymi z Obrożami też. I co sam Parch w zielonych barwach wiedział z własnego doświadczenia aresztantom należała się izolacja od świata zewnętrznego. Więc ci dwaj robili swoją robotę broniąc dostępu do aresztantki. Działanie siłowe odpadało. Obroża by go spacyfikowała odrazu. Musiał znaleźć jakiś bardziej subtelny sposób by przekonać tych dwóch by wpuścili go do środka. Albo trzech. Były spore szanse, że zgodnie z mundurową tradycją ci dwaj zapytają o zdanie szefa. Czyli prawie na pewno Hollyarda. Czyli musiałby wtedy właściwie przekonać jego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline