Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2017, 10:54   #92
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Plany miały to do siebie, że ich realizacja zależała zwykle od wielu czynników, z których tylko pewna ilość zależała od osoby planującej. Gdy zaś w grę wchodziły plany tyczące się dalszych kroków w trakcie zbrojnej potyczki… Cóż, wtedy wszystko było możliwe.

Jęknęła cięciwa, dźwięk ten został zagłuszony przez kolejny krzyk Firy, której udało się wyrwać strzałę. Nic zatem nie ostrzegło stojącego tyłem demona z mieczem, że w jego stronę zdąża śmiercionośny pocisk. Niestety, nie był on tak śmiercionośny, jakby na to liczył ten, który go wystrzelił. Grot co prawda zagłębił się w przeznaczonym mu ciele, jednak nie dokładnie tam, gdzie powinien gdyby wszystko poszło zgodnie z planem. Ranny w udo demon zachwiał się jednak, odwrócił z gniewem zmieszanym ze strachem i na chwilę zapomniał o tym bliższym mu zagrożeniu, które to ani myślało zapomnieć o nim. Wiele prawdy było w tym co mówiono, że w walce jeden błąd wystarczał by bramy Ogrodów stanęły otworem. Jak i w wielu podobnych sytuacjach który się w przeszłości rozegrały, tak i teraz okazja została wykorzystana. Nat bowiem marnować jej nie miał zamiaru i zamiast poczekać aż miecznik odzyska panowanie nad sobą i sytuacją, uderzył go w głowę ostrzem topora. Rozległ się odgłos pękających kości któremu towarzyszyło mlaśnięcie, gdy drwal wyrywał swe śmiercionośne narzędzie. Na nagą skałę chlusnęła posoka wraz z fragmentami mózgu. Zdziwienie na zawsze wyryte zostało na twarzy demona, tworząc pośmiertną maskę. Miecz wysunął się z dłoni, ciało upadło. Kolejne zwycięstwo dla bohaterów. Kolejna śmierć na ich sumieniu…

Walka jednak trwała dalej o czym przekonała się Roisin. Z początku wszystko szło jak po maśle. Pałkarz nabrał się na zmyłkę dając jej czas na przemknięcie obok i znalezienie się za jego plecami. Niestety, szef całej bandy ani myślał dalej stać bezczynnie i przyglądać się jak jacyś obcy mordują mu ludzi. Zamiast posłuchać nawoływań do tego by skorzystał z kąpieli, podjął decyzję niewspółgrającą z życzeniem młodej dziewczyny i zamiast ruszyć w stronę jeziora, zaatakował. Tylko dzięki swojej zwinności, Roisin udało się uniknąć poważnych obrażeń. Bólu jednak już uniknąć nie zdołała, podobnie jak zaostrzonych gwoździ, którymi pałka demona była nabita, a które z łatwością rozerwały materiał spodni i przeorały jej udo. W tej samej chwili, zanim szef bandy zdołał zadać kolejny cios, został on powalony na skalne podłoże przez zdającą się składać z samych kłów i pazurów, Silli.

Był to bez wątpienia idealny moment, jeden z tych które potrafią królestwa wznosić jak i powalać na kolana. Łut szczęścia, uśmiech parszywego losu. Nat, po uśmierceniu pierwszego z dwójki przeciwników, odzyskał animusz i z impetem natarł na drugiego, którego chyba nieco zaskoczyło to, że jego kompan tak szybko padł trupem. Nie będąc w stanie z samą tylko pałką odpierać ataków i ustać na swej pozycji, cofnął się wpadając przy okazji na rozszarpującą szefa bandy, lwicę. Rozszarpującą, było przy tym odpowiednim określeniem bowiem kły i pazury robiły krwawą sieczkę z mężczyzny, którego krzyki musiały docierać i do samych Ogrodów.
Upadając, bowiem równowagi nie udało się mu odzyskać, demon wpadł na Roisin, która popchnięta od tyłu zderzyła się z unoszącym włąśnie swą pałke przeciwnikiem. Okazało się przy tym, że trzymany w dłoni rapier świetnie nadaje się do podpierania przy takich okazjach. Szczególnie gdy jego ostrze natrafi na obiekt, w który z łatwością może się wbić. Ciało dla przykładu, nadawało się w sam raz do tego celu. Gdy zaś było to ciało demona, którego oczach jeszcze chwilę temu lśniła żądza mordu… Cóż, tym lepiej dla tej, która miała stać się jego ofiarą.

Ostatni z żyjących demonów, ów nieszczęśliwy pałkarz fajtłapa, zaczął się zbierać rozglądając wokoło, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że tylko on jeszcze dycha. Z niedowierzaniem, jakby budził się z jakiegoś snu, spojrzał na Nat’a, na Silli od której szybko odwrócił wzrok jako że lwica nadal się ze swoją ofiarą zabawiała, a na koniec wbił wzrok w Roisin.
- Litości - wychrypiał, unosząc dłonie w górę. Widać w końcu nawoływania złodziejki i Mealera przyniosły skutek. Po niewczasie oczywiście i nie do końca ich to słowa skutek takowy miały, bez wątpienia jednak przyczynili się oni do takiej, a nie innej decyzji demona.

Tak oto skończyła się pierwsza potyczka na ziemiach Vole. Pierwsza i zapewne nie ostatnia. Pytanie tylko co teraz zrobić mieli z jeńcem? Brać go wszak ze sobą nie mogli, zostawić samemu sobie także. Do wioski iść i oddać w ręce władzy? Równało się to jak nic z jego, lub z ich śmiercią, w zależności od tego komu owa władza da wiarę. Decyzję zaś podjąć musieli szybko. Odratowanej dziewczynki nigdzie bowiem nie było, a kto wiedział czy czasem w tej właśnie chwili nie ściąga im kolejnych kłopotów na głowę. Znała wszak tą jaskinię lepiej niż oni.
Zostawało także zajęcie się ranami, o czym wszak zapomnieć nie mogli, niektóre bowiem należały do poważnych, inne zaś utrudniały w znacznym stopniu swobodne poruszanie się.
Tak wiele do zrobienia…
Tak niewiele czasu…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline