Wolfgang oparł się o ścianę magazynu i lekko sapał. Przebieżka i teraz ciąganie towarzyszy dawało mu w kość. Musi pomyśleć nad zabraniem się za siebie a nie tylko książki. Na szlaku i przy uciekaniu przed sprawiedliwością, czy słuszną czy nie, musiał poprawić kondycję. No ale teraz nie był czas na planowanie tak dalekie.
Teugen ku uciesze Techlera zapewne utonął a Hagen i Sternhager i ich sługusy zajęci byli ratowaniem radnego.
- Spadajmy stąd bo do żadnej rozprawy nie doczekamy.- Rzucił do Axela i budzącego się Lothara.
- Później się dowiesz. Teraz bierz dupę w troki i musimy zniknąć. Twój koń pobiegł tam.- Oznajmił podnosząc wraz z Axelem nieprzytomnego Bernhardta i wskazując uliczkę wgłąb miasta.
Prowadzili go pod ramiona by wyglądało, że są podchlanym towarzystwem. Lothar nadawał się idealnie do tej sytuacji. Brak buta i chwianie się na nogach z trzymaniem za łeb tylko uwierzytelniało taki obrót sprawy.
Gdy się oddalili znów przycupnęli w ocienionym miejscu.
- Trzeba wynosić się z tego miasta. Nie odpuszczą nam śmierci dwóch radnych i dwóch pożarów.- Zwrócił się do kompanów.
- Może na jakiejś łajbie się zadekujemy opłacając złotem milczenie i z rana wypłyniemy? Czy może bezpieczniej będzie o świcie z tłumem przez bramę na festyn i czym prędzej na trakt?- Zapytał Mayera. Ten z tego co wiedział najlepiej z nich orientował się w procedurach stróżów prawa więc chciał mu zawierzyć.