W końcu Treacher dotarł do miejsca, gdzie vertical wylądował. Była to opuszczona strefa, wręcz na totalnych nieużytkach. Chopper ucichł niczym uśpiony kot i kaznodzieja zaczął badać otoczenie przez swoje niezastąpione gogle. Lądowisko oświetlały cztery słupy z reflektorami. Dość nachalnie i utrudniająco działanie po cichu. Na szczęście z tego co dało się zaobserwować, obstawa była dosyć marna. Jack naliczył ośmiu ludzi Piętaszka z czego tylko czterech było uzbrojonych. Resztę stanowili pracownicy usłużnie taszczący spore skrzynie z niewiadomą zawartością. Treacher nastawił swój podsłuch kierunkowy próbując wyłapać jakąś ciekawą anegdotkę w tym malowniczym otoczeniu.
-To już ostatnia skrzynia?
-Ta, Castor jak zwykle się spisał. Najlepszej klasy spluwy w tej części galaktyki.
-Dobrze, dobrze. Pakować to z chłopakami i wracamy do Sojuszu- powiedział sucho niski, lecz napompowany, wyglądający jak żołnierz nadzorca operacji.
-Ta jest!