Axel odetchnął z ulgą dopiero wtedy, gdy znaleźli się na niesionej przez nurt rzeki łódce, a i wtedy ulga nie była całkowita. Członkowie kompanii byli - delikatnie mówiąc - nieco pokiereszowani i większość z nich potrzebowała pomocy medyka. A dość trudno było o takowego na płynącej łódce. Nawet w przydrożnej gospodzie trudno takowego znaleźć., A gdyby już był, to pewnie jakiś niewiele wart, bo ci lepsi po miastach siedzą i gruby grosz do kuferka odkładają.
- Trzeba by w pobliże miasteczka jakiego dopłynąć i tam we dwie osoby na poszukiwanie medyka ruszyć, o łódce nie opowiadając - powiedział. - Gdyby kto nas szukał, to o grupę pięciu osób spyta. Dwóch podróżnych, po napadzie pokiereszowanych, mniej się podejrzanymi wyda.
- Tam też, za dni parę, można by na statek wsiąść i ruszyć w dalszą drogę - dodał. - Później możemy ustalić, dokąd i czy wszyscy razem ruszymy.
Ciekaw był, czy ktoś połączy ich zniknięcie ze zniknięciem łodzi, ale miał nadzieję, że nieprędko to nastąpi. I że do tego czasu oni znajdą się już na lądzie.
Wiosłować za bardzo nie potrafił, ale jako najbardziej sprawny członek drużyny chwycił wiosło i zabrał się za pilnowanie, by łódka nie rozbiła się na jakiejś przeszkodzie. |