Otto starał się spleść jakieś zaklęcie, ale ogarniający plac chaos i szturchanie co chwilę nie ułatwiały zadania. Efektem był brak czarów stworzonych przez hierofantę.
Gdy strażnicy zaczęli używać siły by zapanować nad tłumem Otto zaczął się wycofywać ku ścianom budynków i później ku wyjściu w kierunku chaty druida.
Mag nie zamierzał ryzykować stratowania czy sztycha pod żebra.
Widdenstein kiedy znalazł się w bezpiecznym miejscu zaczął się rozglądać za zakapturzonymi pielgrzymami. Coś mu mówiło, że trzeba się im przyjrzeć. Chciał się upewnić, że to co widział swoim wiedźmim wzrokiem było w nich.
Wspomnienia z pewnej wioski, którą bronili kilka lat temu i to co wtedy widział znalazły się tu. Musiał się tym zająć.
Omijając plac udał się do świątyni Shaliyi. Chciał zobaczyć chorych. Czy także trawiło ich robactwo. Przeszedł pod główne wejście do świątyni i popatrzył na wnoszonego właśnie mężczyznę z krwawą raną w okolicach brzucha. Przepuścił korowód i wszedł za nimi.
Stanął na środku i omiótł wzrokiem to co się działo. W miejscach wyznaczonych leżało kilkoro ludzi a między nimi krzątała się kapłanka. W kontach siedzieli chorzy zapewne obywatele miasta i przyjezdni.
Hierofant westchnął i podszedł do przyniesionego przed chwilą człowieka i pochylił się by zobaczyć ranę. Sięgnął do przygotowanych pod ręką pomocy medyka i zaczął pomagać rannym. Ci co przynieśli mężczyznę z początku chcieli protestować, ale widząc w Ottcie maga odstąpił a drugi podszedł do kapłanki.
Ta zwróciła uwagę na maga i zastygła.
- By być magiem na wielu rzeczach trzeba się znać.- Oznajmił z delikatnym ciepłym uśmiechem i zabrał się do opatrywania.
Wszyscy byli już obandażowani i stabilni a Otto obmywał właśnie ręce z krwi. Kapłanka podeszła do niego i nim zdążyła coś powiedzieć mag zaczął pierwszy.
- Muszę z Tobą porozmawiać na osobności Pani. Wydaje mi się, że znalazłem ślad z tą chorobą.- Mówił szeptem by tylko ona usłyszała.