Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2017, 20:15   #160
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Hyades był… przerażający. Budził strach… tak dawno nieznane uczucie. Już Morgenstern go miał, już mógł go zabrać, uciec do swoich i wszystko by się skończyło, ale STRACH mu nie pozwolił. Niemal w panice wypchnął go ze swego boostera z całą swą siła! Sam skoczył w tył aż nie przywalił w drugą ścianę promu. Oddech mu wariował, choć była to jedynie reakcja psychiki na taki strach. Co to było! Czemu tak go ten Hyades przerażał!? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie bo cały drżał, a STRACH go opanował.

Otrzeźwiał dopiero jego Gloria oberwała. Lanca laserowa przebiła ją na wylot odparowując dwa z czterech silników. Przewody paliwowe stanęły w płomieniach, ogniwa w każdej chwili mogły wybuchnąć. Niech szlag trafi kantanta i jego zdolną-do-podtrzymania-ognia atmosferę! Ale to wyrwało go z żałosnego letargu. Pomogło się opanować, bo wiedział co robić. Podłączył MIU do boostera, cicho dobił duchy maszyn w zniszczonych sekcjach, żywym rozkazał odciąć zasilanie na uszkodzonych obwodach. Jednocześnie manualnie włączył systemy gaśnicze. Nie zadziałały. Własnymi rękami rozbił pojemniki z dziwną substancją zwaną ‘suchym lodem’. Zamkną gródź gdy zaczęła ona odparowywać i szybko zdusiła ogień. Resztę dogasił już bardziej standardową gaśnicą. Booster był ciężko uszkodzony, ale nie zniszczony… można było go jeszcze odbudować, ale to kiedy indziej… Durran zaklął szpetnie a pieczęć na języku (pamiątka po sankcjonowaniu) nie była w stanie powstrzymać syntezatora mowy.
Uderzył w wielki, niedawno domontowany przycisk i dopiero w tym momencie prom otoczyło potężne pole siłowe.

To wszystko było zbędne. Miał ważniejsze rzeczy do roboty niż ratowanie promu. Ale potrzebował tego. To mu pozwoliło odciągnąć myśli. Było swego rodzaju modlitwą, czy medytacją i gdy skończył. Znów był zupełnie opanowany.

Pokierował ledwie zipiący prom w kierunku Hyadesa. Chwycił serwitora, tego co poprzednio, ale tym razem chciał mechanizm holować… będąc jak najdalej od niego. I wtedy serwitor chwycił jego.

Durran się tego nie spodziewał i przez to obaj wypadli z promu. A tam czekał już na niego Teslohm. Pół sekundy. Tyle tylko Durran miał na reakcję i nie udało mu się. Malatek uderzył go gołymi pięściami znad głowy, ale te gołe pięści niosły ze sobą ładunki elektro-kinetyczne o mocy zdolnej zwęglić zwykłego człowieka. Duchy maszyn w ciele Durrana zawyły w agonii. Uderzenie wystrzeliło nim jak z katapulty. W ostatniej chwili dał radę złapać się serwitora. Stalowa lina się napięła i wyrwało ją wraz z kawałkiem szkieletu Glorii, ale szarpnęło nią potężnie, na tyle, że walnęła Teslohma w plecy z siłą wystarczającą by wyprowadzić go z równowagi.

Durran włączył silniki skafandra. Zawirował i cisnął serwitorem w tył, co skierowało go do promu, naprzeciw nadlatującym wyładowaniom elektro-prądu ciskanym przez tech-kapłana. Zignorował je zupełnie. Ataki elektrotuaży tego typu były dramatycznie potężne przy bezpośrednim uderzeniu i zdolne mordować nawet ludzi w karapaksach na odległość, ale Durran to była inna kategoria.

Teslohm się odwrócił. Chwyci właz promu i Durran zrozumiał jego zadanie. Teslohm nie odczuł STRACHU. Teslohm nie rozumiał. Widział tyle, że Durran miał już w rękach Hyadesa. Miał wszystko o co walczyli przez te miesiące. To dla czego pogrążyli planetę w wyniszczającej wojnie domowej kosztujące miliony, jeśli nie miliardy, żyć. A potem zobaczył, że Hyades opuścił prom. Jak by był niepotrzebny. Jakby był śmieciem. Jakby był… fałszywy. To był jedyny możliwy wniosek. A na pewno na tyle prawdopodobny, że nie można było go zostawić bez sprawdzenia.

Teslohm zaparł się, a elektrotuaże zaryczały gromami gdy chciał wyrwać właz, ale… ześlizgnął się. Nie miał dobrego punktu podparcia. Tego właśnie potrzebował heretek. Wbił się prosto w niego przechodząc do zwarcia. Zignorował pośrednie porażenia elektrotuaży. Musiał trzymać malateka z dala od promu… bo tak długo jak Teslohm nie wiedział, że na pokładzie nie ma oryginalnego Hyadesu tak długo jego myśli nie będą skupione jedynie na walce i tak długo miał nad nim przewagę. Ale popełnił błąd…. zbyt skupił się na tej myśli i zamiast pieprznąć w niego pięścią wspomaganą próbował go odepchnąć. Co prawda zerwał Teslohma z promu samą siłą kinetyczną, ale elektrokapłan zakręcił się i wykorzystał pęd Durrana przeciw niemu, miotając nim z dala od promu. Teslohm znów się odwrócił do Glorii by zobaczyć, że ta właśnie skończyła manewr. Patrzył teraz bezpośrednio w jej dyszę. Tylko przez ułamek sekundy, bo zapłonęła błękitnym ogniem.

Odrzut który napędził Glorię posłał koziołkującego Teslohma do Durrana, który tylko czekał na to. Wyładowania mocy zatańczyły po energopięści gdy Morgenstern przeładował obwody do poziomów nieosiągalnych dla zwykłych użytkowników. To uderzenie miało praktycznie rozerwać Teslohma na milion małych kawałeczków.

Wydał z siebie ryk wojny w ostatniej sekundzie i trafił. Bezpośredni kontakt. Moc zdolna miażdżyć pancerze czołgów jakby były z papieru. Teslohm nie miał prawa tego przeżyć… gdyby nie jego kontra.

Potężne obwody logiczne malateka wszystko wyliczyły. Dostrzegły atak Durrana, wzięły na niego poprawkę i wyprowadził bardzo precyzyjny, niemal równie potężny atak z całą mocą jaką dysponuję elektro-kapłan o jego umiejętnościach. Przeciw niemożliwej do powstrzymania sile energopięści wyprowadził swoje własne niemożliwe do powstrzymania uderzenie gołej pięści naładowanej absurdalnymi poziomami energii elektro-kinetycznej.

Duchy silników logicznych pracowały pełną parą. Eksplozja przekierowała precyzyjną energię na wszystkie strony, ale nim zdążyła nimi miotnąć na dwa krańce pola bitwy Morgenstern złapał Teslohma za kostkę. Duchy maszyn zaryczały o sześćdziesięcio-trzy-procentowym zniszczeniu syntetycznych mięśni tego ramienia (nie licząc trzynastu procent zniszczeń ogólnych wywołanych samą eksplozją), a pięść energetyczna została praktycznie zniszczona. Ale widział wyraźnie, że noga elektro-kapłana, wraz z jednym z czterech silników manewrowych jakie posiadał, już do niczego się nie nadawała i nie wierzył by jego własne ręce dobrze to zniosły.

Napiął pozostałe mięśnie, ale siła odśrodkowa ruchu wirowego w jakim się znajdowali nie pozwoliła jego pół-sprawnym mięśniom tego dokonać. Porzucił pięść energetyczną. Swój ulubiony ‘wytrych’, bo już do niczego się nie nadawała, a ważył dobre pięćdziesiąt kilo. Teraz, gdy jego bioniczne mięśnie były w takim stopniu zniszczone była to duża wartość.

W jego ręce pojawił się długi mono-nóż. Praktycznie dzieło sztuki wojennej. Zamachnął się z całą swoją siłą w najsłabszy punkt jaki miał w zasięgu. Trzydzieści dwa centymetry monokryształu wylądowały w szczelinie pancerza słabości konstrukcyjnej niemożliwej do uniknięcia przy zachowaniu podstawowej mobilności. Prosto w jego kroczu. Teslohm ryknął bardziej gniewnie niż z bólu, ale pewne ludzkie/męskie odruchy potrafią nigdy nie znikać nawet gdy porzuciło się dawno temu Organiczny Fałsz.

Morgenstern zwolnił chwyt i natychmiast skierował się w stronę odlatującego promu. Malatek także. Nie potrzebował czasu by się opanować i nie próbował usunąć ostrza. Ono upośledzało możliwości manualne drugiej nogi, ale największe uszkodzenia już się dokonały. Cewka Potentia została sięgnięta. Jej zewnętrzne systemy auxyliarne były naruszone i korzystanie z nich groziło przepaleniem całości.

Durran widział, że Teslohm nie ma już szans dogonić promu więc… wyłączył go. Zasymulował awarię i śmierć duchów systemów napędowych. To dało malatekowi szansę dostać się na prom. Dało mu motywację by wciąż się wystawiać na atak. Podobną awarię Morgenstern zasymulował w swoich systemach i pozwolił mu się wyprzedzić. Dolecieć na prom pierwszemu.

~ * ~

Teslohm uważał, że miał niesamowite szczęście. Jego obwody logiczne szacowały siedemdziesięcio-trzy procentową szansę, że Hyades jest na pokładzie promu i, że awaria w ostatniej chwili uniemożliwiła ich wrogom totalne zwycięstwo. Dopadł do grodzi. Nie był w stanie wykorzystać swej siły, bo miał jedynie jedną półsprawną nogę, prawa dłoń była zniszczona aż do przedramienia, a lewa utraciła dwie trzeciej swych możliwości manualnych. Przywarł do grodzi i zaśpiewał w binarnym kancie. Nadkomunikator Teletechniczny… taką nazwę nadał archaotekowemu implantowi który dostał w swoje łapy dawno temu, już podczas służby Rathbone. Dzięki niemu teraz komunikował się z promem jakby był z nim bezpośrednio połączony przez MIU. Gloria otworzyła przed nim swoją gródź. Przysiągłby, że czuł uderzenie adrenaliny… jak młodzik przed którym panna pierwszy raz rozkłada nogi i nagle orientuję, że między nimi jest coś innego niż się spodziewał.
- Gdzie?! - ryknął nie widząc Hyadesa w środku. Czuł się… oszukany.
Błyskawicznie zlustrował wnętrze promu pod kątem możliwych kryjówek. Jego wzrok padł na modyfikacje, które Durran, jak mówił wcześniej swojej komórce, montował by zyskać zdalną kontrolę nad promem… Teslohm zaryzykował i przesłał kolejne porcje energii do ćwierć sprawnej ręki. Zerwał obudowę modyfikacji by dojrzeć…
- Tak! -
Hyadesa. Leżał w schowku
- Nie! NIE!
a raczej tylko jego część. Jedna ćwierć. Tooo… nie miało sensu. Morgenstern nieważne jak zdolny na pewno nie miał czasu by rozebrać go na części… nawet jeśli to było w ogóle możliwe! Obejrzał się i zobaczył trzy takie same skrzynie wbudowane w ładowni promu. W drugiej “modyfikacji” była druga część “Hyadesu”... w pozostałych dwóch musiały być ostatnie. Coś tu śmierdziało… ktoś prowadził podwójną grę… W tym momencie silniki promu magicznie odżyły, mimo, że nie mogły… jeśli w wyniku uszkodzeń zawiodły i dlatego się wyłączyły, to nie mogły się znów włączyć bez przeprowadzenia napraw... nastąpiła eksplozja która pochłonęła cały prom.

~ * ~

Gdy tylko Teslohm zniknął w Glorii Durran z powrotem włączył silniki jego skafandra na pełną moc. Miał bardzo mało czasu.
Już w locie przyłożył rękę do piersi. Sięgnął głęboko w osnowę. Nie udało mu się utrzymać skupienia, ale spokojnie… ma czas… jeszcze przynajmniej dwie próby nim w ogóle dotrze do promu. Sięgnął ponownie… i jego dłoń zanurzyła się w rzeczywistości. Zniknęła jakby zanurzyła się w piersi, a gdy rzeczywistość ją wypluła… trzymał w niej Ostatnią Łaskę.
- Inkwizytorze… - zagadnął Durran do swego przełożonego dawno temu w pałacu Tricorn.
Jethro spojrzał pytająco na podwładnego, wiedząc że ten zaraz przejdzie do rzeczy. Jak zawsze.
- Jestem psykerem. Jestem bramą dla demonów. To oznacza, że jestem zagrożeniem. Dlatego podjąłem kroki zapobiegawcze - heretek wyciągnął do inkwizytora rękę, a w niej miał nadajnik. Znany wśród świętych Ordo model. Niezawodny, niezwykle ciężki do złamania. Czytnik liń papilarnych. To był detonator.
- To Ostatnia Łaska. Ustawiony na twój odcisk palca. Odpali meltabombę wbudowaną w moją pierś. Tego nie przetrwa nawet krwiopijca gdyby opętał moje ciało i pożarł duszę.
- Na pochybel, skórwysyny - warknął w binarnym kancie wrzucając ją głęboko w dyszę swego kochanego promu.
- Żegnaj maleńka. Szkoda, że nam się nie udało…
Zdalnie włączył silniki co było aż nadto by zdetonować Ostatnią Łaskę.

~ * ~

Procesory logiczne Teslohmaa pracowały pełną parą. Szybciej niż jakikolwiek człowiek byłby w stanie. Silniki promu zostały włączone. To był podstęp. Nie wiedział jeszcze jaki… ani nawet przeciw komu wyprowadzony, ale nie było tu Hyadesu. Gdy silniki się włączył już nie miał czasu myśleć. Gdy eksplozja meltabomby pochłonęła silniki i zdetonowała ogniwa paliwowe (których było tutaj bardzo dużo) cisnęło nim na drugą stronę promu. Jego oczy zgasły nim odparowała go kula ognia.

~ * ~

Kula czerwonego ognia i błękitnej energii pochłonęła prom. Durran obserwował scenę póki eksplozja nie przeminęła i wypatrując czy ten bydlak jakimś cudem dał radę opuścić Glorię przed tym. Nie. Nie było go. Jedynie pojedyncze resztki które eksplozja ogniw wrzuciła z zasięgu nim melta eksplozja zdążyła je zdezintegrować.

 
Arvelus jest offline