Gordan przeszedł pierwszy. Wiejący mroźny wiatr prawie wepchnął go z powrotem w otchłań portalu. Zachwiał się na nogach i szybko skupił na odzyskaniu równowagi. Następny podmuch wiatru zmusił go do przyklęknięcia. Lodowate powietrze szybko go orzeźwiło, a wspomnienie nieprzyjemnej podróży przez portal momentalnie uleciało. Otoczenie było tak mroźne, nieprzyjazne i zaskakująco lodowate, że zatrzymał się w bezruchu i całą swoją jaźń skupił na oddychaniu. Gigantyczny stres związany z nagłą podróżą sprawił, że czuł się jak dziki zwierz tuż przed skokiem. Stał w milczeniu i czekał na towarzyszy, podziwiając nowy krajobraz. W głowie powoli rodziło się pytanie: "Co mnie tak boli?, Co mnie tak diabelnie boli? Acha - zaciśnięte szczęki."
Gdy kolejni przybywali nawet się nie odwrócił. Po chwili jednak gdy usłyszał głośne westchnięcie ostatniego podróżnika, chwycił mocniej swój łuk i wyszeptał dość retorycznie:
- Pięknie... Chyba jesteśmy...hmm...na miejscu?
__________________ "Biurokracja niszczy inicjatywę. Niewielu rzeczy biurokraci nienawidzą tak bardzo jak innowacji, które dają lepsze efekty od zestarzałej rutyny. Ulepszenia zawsze sprawiają, że ci na szczycie piramidy wydają się niedorzeczni. A kto lubi wyglądać niedorzecznie?" |