Wenecjanka po otwarciu zaserwowanym przez brata Fyodora (ach ta kaczka!) zaczęła być pewna obaw, że skończy się ponownie na bezcelowej rozmowie albo co gorsza nowogrodczyk będzie musiał podjąć działania w celu zachowania swojego życia. Szybko jednak mężczyźni doszli do porozumienia w wielu kwestiach, a sama tematyka nabrała konkretów.
Brat Fyodor jednak rzeczywiście maltretował swoje plecy przez noc w katedrze licząc na Bożą łaskę. Włoszka nigdy nie odważyłaby się go o to zapytać, ale nie potrafiła sobie wyobrazić co nim kierowało. Sama, kilka razy skaleczyła się w palec, a raz nawet całkiem konkretnie uszkodziła sobie dłoń. To jednak co cisnęło się jej w tym czasie na usta w żadnym wypadku nie miało nic wspólnego ze słowem Bożym. Tak, czy inaczej nie pierwszy raz poznawała człowieka, którego nie potrafiła zrozumieć. Różne są dary Pana i różne drogi do niego prowadzą.
Natomiast siostra Anna... siostra zrobiła na niej duże wrażenie. Pamiętała scenę, którą ona przedstawiła w swojej wizji. Włócznie wycelowane w brata Fyodora. Była troszeczkę rozczarowana, że wizja nic nie mówiła o niej. Zaraz jednak zreflektowała się, że wizje mogą mieć to wyjątkowo nieprzewidziane konsekwencje. Człowiek wszak nie zawsze siedzi za biurkiem i prezentuje się godnie w otoczeniu starannie wykonanych mebli… lepiej może nie być w nich obecnym, ale...
Myśli z pewnością jej uciekały. Ścisnęła mocniej swój drewniany krzyż, tak, że jego kant wbił się w dłoń.
- Szlachetny bracie - skierowała swoje słowa do Gerge - powiedział brat, że udał się nad rzekę, gdyż tam nasza droga siostra widziała stos ciał. Czy wizja się sprawdziła? Jaki był wynik poszukiwań? - głos jej zadrżał. Nie bardzo chciała słuchać o zakrwawionej plątaninie rąk i nóg, ale też nie bardzo wierzyła, aby to właśnie Gerge zobaczył. Wtedy opowiedziałby o tym znacznie wcześniej.