Bernhard uścisnął wilgotną prawicę Herr Kocha z wdzięcznością.
- Wyście, Panie Herr Doktor, doktor wyśmienity. Prawie mnie nic nie boli, a przecie poturbowali mnie srogo zbójcy chędożeni. W biały dzień tak potraktować uczciwego człowieka... - paplał szarpiąc dłoń Kocha.
- Ale tę gorzałkę, jak dobrze rozumiem, stosować i zewnętrznie i wewnętrznie? ***
Weissbruck nie zmienił się nic a nic od ostatniej bytności kompanii.
- Urokliwe miasteczko. Dziura i kamieni kupa towarzyska. Żadnego szanującego się burdelu, szulerni ani choćby innego ołtarzyka ku czci Pana Kantu - westchnął smutno Berni.
- Tylko smętne knajpki. Jak tu żyć, imperatorze?
Powiódł wzrokiem po straganach kupieckich.
- Szczęśliwie można tu nabyć nowe ubrania. Bo ostatnie rzuca się zbyt mocno w oczy - krytycznie spojrzał na kapelusz z piórkiem. -
Trzeba będzie fizys troszkę zmienić. Może skorzystam z usług golibrody? Czas tę brodę rzucić w kąt.
Jak postanowił, tak uczynił. Nowe szarawary, znośny dublet, buty na soldinej cholewce robiły różnicę. Kapelusz stracił piórko. Zingger kupił też nowy miecz, bowiem poprzedni zawieruszył mu się podczas nocnej eskapady z Teugenem. Nabył też naręcze bełtów do kuszy. W wolnej chwili planował troszkę poćwiczyć strzały do celu.
Po wszystkim wstąpił do karczmy wysłuchać plotek, które się niosły po cesarskich gościńcach.