Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2017, 14:07   #17
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Awaria goniła awarię, korowód problemów na podobieństwo pogrzebowo konduktu ciągnął się za Acheronem, zwiastując jego rychły koniec. Brakowało tylko płaczek, roniących gorzkie łzy za straconymi duszami, skazanymi prawdopodobnie albo na wieczny dryf poprzez bezkresną, mroźną pustkę kosmosu, albo wieczną odsiadkę za sprawą zagubionych przed skokiem przyjaciół z Floty. O ile oczywiście chłopaki w mundurach podejmą ten wysiłek i zechcą wziąć ich żywcem. Po numerze jaki SR im odwalili podobne zachowanie stało pod znakiem zapytania. Może pomyślą, że szaleńcza relokacja zabiła załogę, a z hiperprzestrzeni wydostało się martwe, statyczne truchło bez dodatkowych ludzkich pasożytów wewnątrz… liczyć na to jednak nie było co. Zamiast tego wypadało się przygotować, ogarnąć najpotrzebniejsze awarie, zadbać o załogę oraz sam statek.
Czynności pilne mnożyły się w tempie nadpobudliwej pary królików, i choć widok za wyrwą w kadłubie zapierał dech w piersiach, czasu na podziwianie Nivi nie miała. Wypadało działać płynnie, bez wahania.
Podzielić obowiązki, gdyż człowiek, jako gatunek, nie opanował niestety sztuki nagłej replikacji. Na szczęście Larsen nie znajdowała się sama postrzelanym, porwanym siła przeciążenia wraku. Widząc nowy komunikat na panelu, zerknęła na niego jednym okiem, a w poczochranej czaszce uroiła się nowa idea. Nikt nie mógł się rozdwoić, lecz jeśli…
Chcąc zabić domysły i zniwelować choć jeden element stresogenny, biolog połączyła się bezpośrednio z nadawcą, omijając kanał ogólny. Lubiła Tichy’ego, ale zdawała też sobie doskonale sprawę, że jako całość załogi mieli teraz odrobinę inne priorytety. Niestety zostawienie przyjaciela leżało poza listą przyjętych norm, tudzież zasad. Nawet jeśli świat dookoła płonął i wybuchał.
- Red mam ogromną prośbę - zaczęła na wydechu, obserwując wędrówkę kontenera poza roztrzaskana burtą - Mogłabyś skoczyć do mojej kajuty i zabrać stamtąd Edgara na mostek? Siedzi w pojemniku na ścianie. Nie mam jak sprawdzić, czy… wolałabym go nie szukać w próżni. To zajmie tylko chwilę. - zakończyła przekaz, z bijącym sercem czekając na odpowiedź.

Valentine jeszcze raz zerknęła na skrzynie z torpedami, strzepując ze skafandra jakąś pianę, która postanowiła polecieć akurat w jej kierunku. W sumie, co miała do roboty, puki szefostwo nie wyda poleceń mogła albo miziać karabinki i wyrzutnie albo sprzątać bałagan. Od biedy mogła spytać na mostku w czym trzeba pomóc.
- Dobra, mogę go zgarnąć. Fuck... - Red miała ochotę zabić tą pianę. Gdyby tylko jakiś psychol postanowił to ożywić. Zirytowana wytarła szmatką maskę, po czym zorientowała się, że to materiał, którego używała do czyszczenia broni. - I po prostu zostawić go na mostku, tak?

Po łączu poszło westchnienie ulgi, poprzedzające pełen ulgi uśmiech, który zagościł na twarzy Larsen pierwszy raz odkąd zaczęła się cała chryja. Jeden problem z głowy, jak dobrze.
- Tak, siedzi w transportówce. Nie będzie z nim problemów. Ma swoje własne SPŻ i nie powinien tam zawadzać, a w razie czego łatwiej go zgarnąć - odpowiedziała pospiesznie, po czym dodała już spokojniej - Dzięki, odrobię w polu. Albo oddam w naturze. Gdyby coś było nie tak, powiedz mi dobrze? Możesz go uspokoić gdyby panikował. Nie lubi zamknięcia i hiperskoków.

Red zamknęła za sobą drzwi od magazynu i ruszyła płynąc korytarzem w stronę kajut.
- Wiesz… znam tylko jeden sposób na uspokajanie. Rąbnąć w łeb. Może z uwagi na brak powietrza daruję to Edgarowi, co? - Z całej siły próbowała sobie przypomnieć, która kajuta należała do Nivi. To jeden z miliona tych pewnie absolutnie istotnych szczegółów, które nigdy nie pozostawały w jej bani. Widząc znajomy korytarz, poddała się. - Która kajuta była wasza?

Po swojej stronie Larsen wzięła głęboki, uspokajający wdech, przymykając przy tym oczy.
- Wystarczy go przenieść, poza tym nie pogryzie cię. Jest zamknięty, a werbalne komunikaty rozumie. Słowa wystarczą, nie trzeba go pacyfikować ręcznie - uśmiechnęła się pod nosem doceniając dowcip - E034, ta z zielonymi drzwiami. Obok twojej - dodała potrzebne informacje nie dziwiąc się niczemu - Jeszcze raz dziękuję. Daj znać, gdy go przechwycisz.

Ledwo skończyła mówić pojawił się przekaz od Rohana, a wraz z nim ucisk w żołądku. Mech, paczka… aż bała się pomyśleć co przyjdzie następne. Wzdrygnęła się, rozglądając po najbliższej okolicy. Na szczęście Papa z Verą wrócili bezpiecznie na pokład, następna dobra informacja. Powoli i mozolnie, ale ogarniali się i zaklejali gęby najbardziej palącym kłopotom.
- Jeżeli nie chcemy po powrocie bulić z własnej kieszeni za naprawę, trzeba złapać paczkę. Wyfrunęła z ładowni i ucieka w próżnię - przekazała po linii ogólnej, wyrzucając słowa z prędkością karabinu maszynowego. Obróciła twarz ku świeżo zakotwiczonej na pokładzie dwójce towarzyszy.

- Widzicie? Tam jest! Złapcie ją i zabezpieczcie, dacie radę! Musi wrócić na pokład, bez tego cały nasz wysiłek pójdzie psu w dupę! - pokazała palcem w ślad za ich paczką, by zaraz przenieść dłoń celem wskazania kierunku odwrotnego - Wybuch reaktora zostawił nam masę radioaktywnego złomu! Nie da się tam bezpiecznie wejść, Rohan nie może zacząć nas łatać! Idę po Sparka, mecha nadmiar radów nie zabije! - ledwo skończyła nadawać i odbiła się od grodzi, płynąc w powietrzu tam gdzie spały ich techniczne zabawki. Sterowanie panelem nie działało, zostało wrócić do staromodnych, ręcznych metod.

- Zrozumiałam. Daj mi chwilę, lecę do niego - ostatnie przekazała ich inżynierowi, ignorując przyspieszony puls i nagłą suchość w ustach. Panel milczał, ale może i lepiej. Drake się ozwał, znaczy przynajmniej on był na razie bezpieczny. Wciąż nie wiedziała co myśleć o ich krótkiej wymianie zdań. Piekło dookoła miało jednak jedną cudowną, magiczną wręcz zaletę - zmuszało do działania, nie trwania w zastoju. Ruch nie sprzyjał rozterkom... i dobrze.
Tych Larsen i tak miała pod dostatkiem.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline