Wolfgang wiosłował z początku energicznie, starając się dorównać Axelowi. Niestety kiedy już wypłynęli z miasta po kilkunastu minutach już po opadnięciu adrenaliny zaczął sapać jak buk. Dłonie już piekły od otarć a twarz piekła w miejscu gdzie zetknęła się z drzwiami powozu.
- Nie dam rady takiego tempa dłużej utrzymywać.- Oznajmił i podniósł wiosło z wody i zaczynał odpoczynek. Miał nadzieję, że nikt w pogoń za nimi nie pójdzie czy popłynie. Co jakiś czas przy najmniejszym chałasie czy plusku wody otwierał oczy i się rozglądał.
***
W końcu dotarli do Weissbrucku. Przezornie ukryli łódź i ruszyli do miasta. Techler był zmęczony, ale trzeba było jeszcze na trochę wysiłku się zmusić. Spanie pod gołym niebem nie dawało wypoczynku wystarczającego młodemu magowi. Namiot został w gospodzie w Bogenhafen i teraz pierwszy raz spał pod gołym niebem. Wiatr nie był przyjacielem snu i gdy budzili się Wolfgang był połamany jak nigdy.
Pierwsze kroki skierowali do Her Kocha. Pomoc w jego wykonaniu kosztowała słono, bo i sporo miał do roboty. Kiedy wreszcie mogli zająć się sobą Wolfgang przed domem medyka zwrócił się do kompanów.
- Zjedzmy i napijmy się jak ludzie. Proponuję się wyspać wreszcie. Tylko pytanie czy w gospodzie nie dadzą cynka straży więc może odwiedźmy tą aptekarkę z Bogenhafen?- Zaproponował Techler. Trochę się rozglądał po okolicy martwiąc się, że ktoś ich rozpozna. Także po kilku próbach zwiększył swoje magiczne odczucia by bezproblemowo przedostać się do gospody.
***
Po posiłku, kiedy wreszcie miał ciepłą strawę w żołądku i poczuł się jakby wracały mu siły wyciągnął z kieszeni weksel otrzymany od Lothara.
- Trzeba wypłacić kasę puki nie obstawione są banki. Podejrzewam, że obstawią je licząc słusznie iż zgłosimy się po pieniądze.- Popatrzył na Lothara.
- Lepiej działajmy i zróbmy zakupy przed snem. Jakby była obława na nas lepiej być wyekwipowanym na drogę.- Stwierdził myśląc o ostatniej ucieczce i pozostawieniu kupy pieniędzy w gospodzie.