Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2017, 13:23   #165
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację


Morze. Wybór tak bardzo w jej stylu. Wielka woda stanowiła zagadkę i ponoć znajdowała się terenie będącym za jakąkolwiek marchią. Leżała tak daleko, iż niektórzy w ogóle powątpiewali w jej istnienie, a co dopiero mówić o terenach poza nią. Kiedy indziej Ahab popukałby się w czoło na samo wspomnienie podobnej wojaży. Czasy się jednak zmieniły, jak i on sam. Chciał z nią podążać, aczkolwiek nie z powodu przeznaczenia. To był jego wybór. Czy tak właśnie wyglądała droga do odkupienia? Czy dzięki towarzyszce miał wreszcie zmyć swoje grzechy? Stanowiło to cokolwiek trudne pytanie. Być może rzeczy, których dokonał w przeszłym życiu już zawsze miały mu ciążyć. Przypominać kim był i jak nisko mógłby upaść, gdyby przestał być czujny.
Iskra wpatrywała się w bystre oczy towarzysza. Jej mężczyzny. Kiedy docierali do Wildstar mogłaby mu je wyłupić. Należały bowiem do człowieka, który przyczynił się do zabicia jej własnej rodziny i zniszczenia rodzinnego miasta. Miała pełne prawo go nienawidzić. A jednak coś zechciało, aby spotkali się pewnego dnia w zadymionej gospodzie i ruszyli razem w świat. Nawałnica mająca swoje źródło w Pustce zaprowadziła ich tutaj. Wypełnili swoją misję, po czym coś się odmieniło. Karty nigdy nie kłamały.
Nie było więcej do dodania. Ich konie ruszyły galopem, chodem odwiecznie kojarzonym z wolnością. Bo ta wreszcie zawitała do serc dwójki. Nie oznaczała szczęśliwego zakończenia, ani naprawy świata. Lecz teraz liczyła się tylko ta chwila. Jeśli coś podobnie czystego istniało na tym parszywym świecie, to może rzeczywiście ich zadanie miało jakieś znaczenie.
Zmierzali poprzez ostre zarysy wydm, następnie minęli zapomniany, runiczny menhir. Im bardziej zbliżali się do nasyconego blaskiem słońca, tym bardziej przestawali być Aryą i Ahabem, a stawali Tarocistką i Rewolwerowcem. W końcu ich postaci zaznaczały się tylko dwoma odległymi punkcikami, majaczącymi pośród rozgrzanego powietrza. Nie wiedzieli jednak, że obserwuje ich ktoś jeszcze.
Od paru kwadransów jaskrawe, błyszczące oczy śledziły każdy ruch pary. Mężczyzna spoglądał przed siebie, stojąc nieruchomo na podobieństwo posągu. Drobne iskierki przeskakiwały na jego ciele, lecz zdawał się tego nie zauważać. W ułamkach chwil na twarzy magusa jakby kwitły chaotyczne emocje, za chwilę jednak nikły na dobre. Jeszcze dobrą chwilę bacznie obserwował dwoje postaci, śledząc więcej, niż powinno to być możliwe z tej odległości.
Kiedy zniknęli za widnokręgiem, odwrócił się, po czym ruszył w swoją stronę.
 
Caleb jest offline