Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2017, 21:27   #80
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
R E T R O S P E K C J A


Trzeba tak dawać, żeby bolało
Aureolus & Lexa
część 2


Żaden lekarz nie ma wiedzy medycznej obejmującej wszystkie możliwe stany i choroby. Ale nie rozpoznać pierwszych symptomów omdlenia mógłby tylko bardzo słaby medyk.
A celem Aureolusa było nie stać się kimś takim. Co nie znaczyło, że nie mógł czasem diagnozować nieco nadmiarowo...
Odruchowo wyciągnął ręce by podtrzymać Lexę, która zaskoczona tym nagłym dotykiem i zbliżeniem ze strony mężczyzny, uniosła trzymany w jednej ręce pergamin nad głowę, chroniąc go przed zgnieceniem, zaś wolną dłonią zamachnęła się i zdzieliła Aureolusa w twarz.

Po tym jak medyka odrzuciło lekko w bok i złapał się za prawą żuchwę, Norsmenka rozwarła szeroko usta w przestrachu.
- Osz kurwa! - przeklęła będąc tak samo zdziwiona co jej ofiara. Odłożyła zapisaną kartkę i szybko podeszła do mężczyzny, nachylając się i wyciągając ręce w kierunku jego twarzy, chcąc zobaczyć co mu zrobiła
- To odruch był, w porządku? - Lexa się przejęła, bo nie chciała krzywdzić kogoś, kto właśnie jej pomagał. Poza tym nie zrobił nic złego, prawda? Blondynka zagryzła dolną wargę i zmarszczyła nos, próbując odsunąć jego dłoń od twarzy, aby zobaczyć jak mocno go uderzyła.

Medyk odjął rękę od twarzy. Dotyk dłoni Lexy odsuwającej ją był nadspodziewanie przyjemny. Spróbował poruszyć żuchwą. Skrzywił się z bólu, co spowodowało, że skrzywił się z bólu jeszcze bardziej. Zwichnięcie, jak nic - pomyślał.
Chciał napisać do Lexy, żeby się nie martwiła, ale zdał sobie sprawę, że jeszcze nie nauczył jej czytać.
- Huwa - spróbował przekląć - hyho dobe. - uspokoił ją szybko - Y tah chałem wyhuohah ehyhyr - zaczął szukać słabszej wersji eliksiru, który stworzył na bazie eliksiru Slanna. Kretyńskie eksperymenty na sobie zarzucił lata temu ale teraz jednak potrzebował szybkiego efektu… Zobaczymy czy pomaga na ból, pomyślał, i nastawił sobie szczękę. Zabolało. Na szczęście eliksir zadziałał.
Kobieta patrzyła na jego próby i poszukiwania zdenerwowana. To że nie potrafił do niej normalnie przemówić było… Przecież ona była od tego by go chronić, a nie krzywdzić. Narosła w niej złość, przez którą zacisnęła pięści. Jej dłonie zadrżały, ale tylko stała jak słup i patrzyła na niego oniemiale.

Podobno nawet gobliny się uczą na błędach, medyk też potrafił powiązać swoje czyny z ich konsekwencjami…
- Nie łapać za ręce. Chwalić za postępy w nauce. Zapamiętam. O czymś jeszcze powinienem wiedzieć? - uśmiechnął się, nieco krzywo ze względu na ból. Lexa zastanawiała się. Przyglądała się sfatygowanej twarzy medyka z pewnej odległości. W końcu jednak podeszła, że swoją poważną miną i ujęła w dłoń jego podbródek. Przechyliła to w prawo to w lewo, przyglądając się ze zmarszczonym nosem.
- Nic ci nie jest - ni to stwierdziła, ni spytała. Ot słowa wypłynęły z jej ust - I nie chciałam cię uderzyć. Jakbym chciala to… w inny sposób.
- Wierzę. Żyję w końcu. Przyznam, że trochę boję się spytać, ale co w takim razie chciałaś, jeśli nie uderzyć?
- zapytał, żywiąc pewne nadzieje.

Lexa zmrużyła oczy. Zafrasowala się i odwróciła w kierunku stołu, tyłem do medyka, chcąc tym samym ukryć wachlarz emocji, jaki pojawił się na jej twarzy. Zachowała swoją agresywną postawę.
- Nie wiem - fuknęła zeźlona - Mówiłam, że to odruch.
- A jeśli teraz podejdę to dostanę potylicą w nos, czy łokciem w brzuch?
- zażartował, by wiedziała, że się nie gniewa. Blondynka zaśmiała się krótko. Wizja ponownego zostania zaskoczoną i podobnej swojej reakcji ją rozbawiła. Aureolus wiedział jak sprawić, by nie czuła się zmieszana. Odwróciła z powrotem przodem do medyka i rozchmurzyła się.

- Lexa… Właściwie co jest między Tobą a Erwinem? - zapytał poważniejąc.
Norsmenka uniosła brew patrząc na niego początkowo z powagą, stopniowo jednak kąciki jej ust uniosły się ku górze. Aż w końcu parsknęła śmiechem.
- Przepaść - palnęła rozbawiona - Mówiłam, że masz dziwnego przyjaciela, tak? Chyba tak… Zaczynałam go lubić, ale teraz? Idiota! Poniżył mnie, oby mu nabrzmiałe kutasy usta wyorały - skrzyżowała ręce na piersiach i naburmuszyła gniewnie policzki. Widać, że była wściekła na same myśli i wspomnienia.

- Ale przeżył? - medyk wolał się upewnić. Było nie było, przyjaciel.
- Tylko nie pomyśl, że jest ważniejszy od Ciebie - dodał szybko - Bo nie jest. Nikt nie… nieważne. - zamilkł. Ale wiedział, że ona gardzi tchórzami i choć sam był jednym z nich to wiedział, że za dużo kolejnych szans może nie dostać.
Lexa kiwnela głową.
- Przeżył. Nietknięty jak białogłowa dziewica - parsknela arogancko. Aureolus dalej mówił.
- A między nami? - zapytał zanim zdążył się rozmyślić. Wiedział, że jeśli się teraz powstrzyma, a ona wyjdzie, może już nigdy tego pytania nie zadać.
- I nie chodzi mi o ulżenie lędźwiom. - przełknął ślinę - Choć Twój strój bardzo do tego zachęca. Jesteś… najbardziej prawdziwą osobą jaką znam. I będę Cię uczył niezależnie od odpowiedzi - dodał, plącząc się jeszcze bardziej.

Lexa zacisnęła gniewnie szczękę, a jej wzrok błądził po pomieszczeniu. Zaczęła szybciej oddychać, przez co jej klatka piersiowa nerwowo się unosiła i opadała w płytkich wdechach. Nawet przełkana ślina ciężko przechodziła. Kobieta stała w milczeniu dłuższa chwilę myśląc co powiedzieć. W ostateczności stwierdziła, że nie potrafi odpowiedzieć mu nic. Nawet jeśli znała odpowiedź, wypowiedzenie jej było dla niej zbyt trudne. Choć tak naprawdę kwitnące w niej uczucie było nowym i nieznanym. Nie wiedziała jak je wyrazić czy opisać. Postąpiła gwałtownie w jego stronę, chwytając za materiał koszuli i zakręciła mężczyzna przybijając go do najbliższej ściany. Uderzenie wybiło mu powietrze z płuc, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Lexa napierając na niego swoim ciałem wpiła się gwałtownie ciepłymi wargami w jego usta, rozchylając je i chcąc pogłębić pocałunek.
Dostał odpowiedź. I udzielił własnej. Bo już jakiś czas temu rozpoznał objawy. Le maladie - “choroba”, jak to nazywają Bretończycy. Był chory na Lexę. I na to żaden eliksir nie mógł pomóc. Tylko ona mogła wyleczyć go z tej choroby...
~Jasna cholera, ale mnie trafiło - pomyślał, póki jeszcze był w stanie myśleć. Potem Lexa szarpnęła go mocniej i pchnęła stanowczo na pryczę, która zaskrzypiała pod nagłym upadkiem ciała medyka, a ze starego materaca wystrzelił pył kurzu. Norsmenka z niewielkiego rozbiegu wskoczyła na łóżko dosiadając mężczyzny i wykorzystując swoją siłę, rozerwała brutalnie jego koszulę. Gdy wpiła się nienasyconymi wargami w jego usta, zabrała mu resztki tchu.




Następnego dnia Lexa znów siedziała w kajucie Aureolusa. Powtarzała ciągle znane już wyrazy, a dopiero co poznała dwa - ich imiona. Każdy więc wolny fragment pergaminu popisany był nimi i tylko nimi, a z każdym kolejnym słowem, literki były coraz ładniejsze. Po paru godzinach pracy Lexa napisała ich imiona piękną kaligrafią, o którą nawet by siebie nie podejrzewała. Miała coraz bardziej wyćwiczoną dłoń i choć Aureolus chciał już posunąć naukę do przodu, Norsmenka się uparła, że najpierw nauczy się ich wspólnych imion. W końcu wstała gwałtownie odsuwając krzesło z hukiem i odwróciła się chcąc pochwalić się najlepszą pracą jaką wykonała. Nie spodziewała się tylko, że medyk stał nad nią i obserwował jak pisze już od jakiegoś czasu, przez co niespodziewanie niemal na niego wpadła.
Blondynkę wcięło, a jej głowa cofnęła się o milimetr z zaskoczenia.
- Co ty robisz? - spytała nieco spanikowana, ściągając gniewnie brwi i unosząc pergamin w górę, aby go nie zgniótł swoim ciałem. W końcu to było dzieło jej życia, być może nic lepszego nigdy w całej swej egzystencji już nie napisze, to szkoda by było, żeby się zniszczyło. Patrzyła na niego pytająco, ale nie odsuwała się. Raczej ją zastanawiało, skąd i jak długo stoi tak blisko. Lexa poczuła jak robi jej się gorąco, szczególnie na twarzy. No i w pasie, w miejscu, gdzie dłonie mężczyzny spoczęły na części jej nieodzianego, chłodnego ciała, w chwili, gdy próbował ją przytrzymać, aby na niego nie wpadła.

- Teraz już nic, wybacz. Pokaż jeszcze raz ten co napisałaś, nie zdążyłem się mu dobrze wczoraj przyjrzeć - nadal cieszył się widząc ich imiona napisane obok siebie. Jakoś mu się to podobało.
- Oprócz liter są jeszcze inne symbole. Cyfry i… i na przykład takie coś - narysował znak przypominający nieco ósemkę pomiędzy ich imionami: & - nazywa się to “et”, a znaczy…

- Co znaczy?
- zniecierpliwiła się Norsmenka. Wciąż czuła się przy nim dziwnie nieswojo i nie potrafiła tego określić. Poprzedniego dnia tak szybko wyszła, nie zaszczycając go nawet słowem pożegnania. Dziś wróciła na dalsze nauki, zachowując się jakby nic się nie wydarzyło. Bała się tego, co w niej siedziało, lękała się nagłych uczuć, jakie w niej narosły. Nie umiała o tym mówić, nie potrafiła też wykonać w stosunku do mężczyzny jakiegokolwiek czułego gestu. W chwili krótkiej ciszy jaka zapadła między nimi, dało się słyszeć jej nerwowy oddech.

- Znaczy… że nie chcę się Tobą dzielić. Że… - przerwał, widząc jej rozszerzone oczy - A, o znak pytałaś. On oznacza że to co przed tym znakiem i po tym znaku występuje razem…
- A jeśli nie o znak, Lius… To co to wszystko oznacza?
- westchnęła poważniejąc i nawet na jej twarzy wymalowało się coś na pograniczu smutku i niezrozumienia. Jej nos się zmarszczył, jakby sama próbowała dojść do jakiegoś wniosku, ale nie potrafiła.
Medyk wziął głęboki oddech.
- Chcę byś była ze mną nie tylko jako mój ochroniarz czy kochanka, ale jako towarzyszka życia. I sam oferuję Ci to samo. Nigdy nie każę Ci rezygnować z tego kim jesteś. To nie tak, że nie mógłbym bez Ciebie żyć, czy że Ty miałabyś umrzeć beze mnie. Mam swoje życie i swoje cele, tak jak Ty masz swoje. Ale jesteś inna niż wszystkie kobiety, które poznałem do tej pory, fascynujesz mnie jak nikt inny i poszłaś ze mną do tych cholernych Jaszczuroludzi, mimo że zachowałem się jak totalny kutas.
- Chcę z Tobą być, Lexo. I dać Ci siebie i cały świat choćby po to, żeby zobaczyć co z nim zrobisz.


Teoretycznie przekaz był jasny, a przynajmniej taki być powinien. Norsmenka objęła się za brzuch a jej mina zamiast przerodzić się w radość, stężała w grymasie lęku i niepewności. Mógł dojrzeć drżenie ciała, choć nie trwało to dłużej niż sekundę. Pospiesznie mrugające powieki, rozwarte usta nie wiedzące czy i co powiedzieć. Patrzyła oniemiale, czując ucisk w żołądku i ból w gardle.
- Nie rozumiem… - mruknęła słabo patrząc na niego jakby mniej odważnie i butnie niż zazwyczaj. Objęła mocniej swój brzuch i nie wiedziała, co ma z tym wszystkim zrobić.

- Dobrze mi przy Tobie. Z Tobą. Gdy jesteś w pobliżu. Chcę by tak było. Zadbać, byś też tak się czuła. Pewnie u was to się inaczej załatwia… - medyk czuł, że totalnie zrujnował szansę.
~A, bardziej już nie spieprzę.
Zbliżył się do niej i przytulił, powoli i delikatnie gładząc jej włosy i je całując.
- Albo po prostu tego.

Początkowo Lexa stała w bezruchu. Nie szarpnęła się, nie wyrwała, ale też nie odwzajemniła, ani słów ani gestów. Milczała i pozwoliła na to, co robił. Być może potrzebowała czasu by do niej dotarło, a może nie nauczono jej, jak się powinna zachować. Dopiero po dłuższej chwili jej sztywne ciało się rozluźniło, a twarz wtuliła w jego szyję. Długie, jasne włosy dotykały ramion mężczyzny, łagodnie po nich spływając oraz łaskotały policzek. Mógł poczuć jej oddech na odsłoniętej skórze szyi, stopniowo oceniając jak się uspokaja i zwalnia do normalnego tempa. Inaczej było z sercem, którego rytm czuł wyraźnie, trzymając kobietę w objęciach. Jego dotyk był przyjemny i poczuła, że to co robi jej nie krzywdzi. W żadnym razie nie poczuła się gorzej, bynajmniej. W końcu pomału poruszyła rękami, przestając obejmować swój brzuch, zamiast tego wysunęła dłonie w kierunku jego pleców, przyciskając się mocniej do niego swoim chłodnym ciałem.
Po głowie chodziło jej mnóstwo słów i odpowiedzi, ale nic nie chciało przejść jej przez gardło. Nie potrafiła wypowiedzieć tych uczuć, ale doszła do wniosku, że gdyby wtedy w krypcie, nie stanęła na drodze wampirowi, który bez wątpienia chciał go zabić, nie mogłaby teraz czuć się tak, jak w tej chwili - a przyznać musiała, że nigdy nie czuła się tak dobrze i spokojnie.
- Cieszę się, że cię obroniłam. - szepnęła tuż koło jego ucha. Aureolusowi zabrakło słów.


Przez kolejne pięć dni podróży do Skeggi, Lexa codziennie wracała do jego kajuty. Naprzemiennie się uczyli i kochali, choć Norsmenka wolała nazywać to pieprzeniem, pukaniem, ruchaniem, a nawet oraniem - byle unikać słowa, które wprawiało ją w lęk. Aureolus mógł uczyć się jej zachowania i psychiki, ponownie zbadać każdą bliznę na ciele, ujarzmić władcze i wojownicze zapędy. Ona zaś chłonęła wiedzę z książek, głównie słowa i litery, z czasem składając już poprawne, choć niedługie zdanie. Spędzili w swoim towarzystwie więcej czasu, niż przez wszystkie lata znajomości - i było im z tym dobrze. Przed innymi jednak ukrywali to, co między nimi się wydarzyło, a zważywszy na charakter Lexy, niewiele osób nawet mogłoby podejrzewać, że za drzwiami medycznej kajuty, dzieje się o wiele więcej, niż lekcje pisania i czytania.


Z wizytą u Norsmenów
Skeggi

Kiedy w końcu udało im się zakotwiczyć przy porcie w Skeggi, na przeciw im wystąpiła grupa Norskich chłopów, uzbrojonych i gotowych do pogonienia intruzów. W powodu późnej już pory i niewystarczającego oświetlenia, a może i ignorancji mężczyzn, nie spostrzegli oni grupy Norsmenów wśród załogi. Siostry Bølleiskyer musiały działać.

Thora i Ulfir przepchnęli się przez linię towarzyszy na przód, pozostawiając statek pod komendą Stepana i pozostałej części załogi.
- Czekajcie na mój znak - mruknęła do mijanych Erwina, Bertholda, Wolfa i Borridima.
Młoda Norsmanka kątem oka obserwowała również poczynania swojej siostry, lekko skinęła też głową ku niej.
Pewna była, że wojowniczka nie przepuści okazji udowodnienia tym cepom, że właśnie nadeszła chwila na utratę ich ostatnich zębów. Napięcie jej ciała było ledwo widoczne, bo Thora nawykła była do zaczepek Norsmanów. Niemniej i ona poczuła szum krwi w uszach.

- Zawrzyj gębę i prowadź do jarla Skeggi - rzuciła szczekliwie wyprostowana dumnie. - Interes do niego mamy. - zaczęła polubownie chociaż pewna była, że dyplomacją tutaj niewiele wskórają. Nie teraz.
Ulfir stanął z jej lewej strony, trzymając dystans na tyle na ile było koniecznym by broni dobyć. Thora czekała na Lexę, by ta dołączyła do nich.

- O jaki ja, kurwa, groźny Norsmen jestem - prychnęła sarkastycznie Lexa, zanosząc się złośliwym śmiechem i stając po prawej stronie swojej siostry. Oparła leniwie dłoń o miecz przymocowany przy pasie i przystanęła dumnie. Na plecach miała jeszcze dwie inne bronie, skrzyżowane mocowaniami, ubrana zaś była w pełną zbroję najlepszej jakości, a jej zadarty nos i pełne pogardy spojrzenie utkwione było w mężczyźnie, który gadał najwięcej.
- Już robimy pod siebie. Nie będziemy ubijać interesów z kimś, kto jest na tyle ważny, że robi za gówniany komitet powitalny, taka twoja rola w tej wiosce? Gratuluję, może za dwa dni będziesz mógł obciągnąć jarlowi i wylizać świeżo wytrzepany ser spod kutasa - zarżała głośno postawna blondynka. - Jak nasza Kapitan mówi, przestań pierdolić i prowadź do jarla. On na pewno ma więcej w głowie by się domyśleć, że bandera nie świadczy o przynależności grupy, tylko o ich sile. Nie oczekuję, że zrozumiesz - parsknęła wyniośle.

Na słowa norsmeńskich wojowniczek postawny wojownik wyraźnie zwątpił. Wyrwał z rąk innego zbrojnego pochodnię i zbliżył się z nią, aby lepiej się przyjrzeć kobietom, które dotąd skrywały ciemności. Na jego twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie, kiedy zobaczył rodaków, bo wśród załogi Zemsty Barona byli też marynarze Thory, których zwerbowała w odległej Norsce.
- Kobiety z bronią? Czyżbym spotkał pierdolone walkirie? - Zdumił się wojownik, ciągnąć się za długą brodę. - Ten okręt i te wyuzdane gogusie to wasz łup wojenny? - Zapytał wskazując toporem Erwina i Aureolusa.

- Kto? - Thora zdumiała się jakby dopiero teraz rejestrowała obecność dwóch wskazanych mężczyzn - Ci tam? - machnęła wolną ręką - Taaa… własność mojej siostry. Wielkiej i sławetnej wojowniczki, której samo imię sieje przerażenie w sercach Imperium. Jak nie słyszałeś o Harpii z Norskii toś widać zęby pozjadał na życie z tyłu chałupy swej matki. - prychnęła dziewczyna.

Berthod pozwolił norskim siostrom przemawiać, stojąc pewnie u boku Thory i obrzucając starego norsmena grożnym spojrzeniem. Miał nadzieję, że walki uda się uniknąć, ale wiedział że ci ludzie respektują tylko siłę….

Szlachcic opierający się o balustradę aż się wyprostował słysząc o własności.
- Słyszysz to Aureolus? - z podniesioną lewą brwią zwrócił się do przyjaciela. Chciał coś powiedzieć, ale wcześniej była komenda o trzymaniu języka za zębami więc usłuchał.
- Nigdy nie słyszałeś, że jak jedno rządzi na zewnątrz, to drugie w łożnicy? - uśmiechnął się medyk cicho, który zdziwił się, że Erwin nie pomyślał, że Norsmeńska dyplomacja różni się od Imperialnej. Metoda porównywania długości kutasów jak by to Lexa nazwała. A jako kobiety mają nieco trudniej, to i eksponują metaforyczne “jaja” bardziej.
Szlachcic popatrzył zdziwiony na medyka.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytał ze spokojem i dość cicho by nie usłyszano go w najbliższej okolicy.
- Muszą tak się zachowywać. Być butniejsze, brutalniejsze, bardziej poniżać innych - tak budują pozycję. Są kobietami i mają trudniej - dodał - A ja mam nauczkę, by uważać z niezrozumiałymi żartami.
- Oj tam przesadzasz. Akurat trafiłeś w kiepski temat
- odszepnął Erwin lekko odprężył się i dalej obserwował co zajdzie.

- Jeszcze dwadzieścia lat temu kazałbym wam spierdalać do swoich nor, grzać łoża mężom, ale czasy szybko się zmieniają. Coraz więcej bab myśli, że ma jajca między nogami i ściąga tu do Skeggi, aby móc to udowodnić nam, facetom. Zapolować na Smoki Lustrii, dobrze popić i poruchać… - Odparł norsmen odkładając broń. Wojownicy za jego plecami również to uczynili, chociaż niechętnie.
- O żadnej Harpii z Norskii żem nie słyszał, ale każdy rodak jest tu mile widziany. Tak stanowi dekret Jarla Vidara…

Thora zachowała kamienną minę chociaż w środku reakcja była zupełnie inna. Dziewczyna zaczęła nieco panikować.
- Że kurwa kogo? - wyskoczyła Lexa w przód mierząc wszystkich spojrzeniem, a Thora wyciągnęła ramię by powstrzymać ją - Bølleiskyer? Ten Vidar?
- Tak, słynnego Bølleiskyera. Tego co mu córy uciekły i oszalał z rozpaczy. Odtąd nawet kobiety mają tu wstęp, niestety. Starzec wciąż łudzi się, że córy do niego wrócą, a skoro już raz nie mógł ich przy nodze utrzymać, to jest to bardzo wątpliwe.


Inżynier wybałuszał oczy słysząc co przywódca mówi do norsmenek i odwrócił się do kompana i ze śmiechem cicho rzekł.
- Jaja jak berety. Szkoda, że ich min nie widzę - dodał i opanowując się dalej obserwował.
Medyk po usłyszeniu wieści spoważniał. Dotknął ramienia przyjaciela i lekko pokręcił głową. Nie czas na żarty. Dla Lexy, a pewnie i dla Thory to wcale nie były jaja. Zapewne wolałyby stawić czoła całej populacji Skeggi niż temu jednemu człowiekowi. Chciał jakoś wesprzeć Lexę, ale dla jej wizerunku musiała zmierzyć się z tym sama. A właściwie z siostrą. Wierzył, że dadzą radę.

- Prowadź do jarla!!! - ryknęła Thora czerwieniejąc na twarzy. Czuła, że ją zaraz szlag trafi.
- Nikt mu, kurwa, nie uciekł! W dupie byłeś gówno widziałeś! Już dosyć pierdolenia, prowadź do niego. Przestań nam pieprzyć opowieści na dobranoc. - Lexa się wnerwiła. Miała ochotę przepchnąć się przez tłum i jeśli się Norsmeni by nie ruszyli, to właśnie to miała zamiar poczynić. Ulfir rzucił ludziom na statku by go pilnować i ruszył za siostrami, co same drogę przez tłum torować sobie zaczęły.

Wojownik w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, nie rozumiejąc o co chodzi tym narwanym kobietom.
- Dobra, to mogę dla was zrobić, ale lepiej dobrze pilnujcie tych swoich pięknych gogusiów, bo ktoś może zrobić im krzywdę - z tymi słowami obrócił się na pięcie i ruszył pomostem w stronę brzegu.
- Żebym ja ci, kurwa, krzywdy nie zrobiła - wymamrotała Lexa pod nosem, nie chcąc ciągnąć jałowej dyskusji.

Erwin chrząknął dość donośnie widząc jak cała zebrana gromada udaje się na ląd i dał znać medykowi by się też ruszył. Zszedł po trapie i dość szybkim krokiem i z dumną postawą poszedł do kobiet. Na wszelki wypadek miał luźno ręce by pochwycić broń.

Medyk tym razem uśmiechnął się. Wewnętrznie, ma się rozumieć. Raz, że został nazwany pięknym gogusiem, dwa, na reakcję Erwina na te słowa. W sumie mógł go zrozumieć. Jemu samemu trudno było przyjąć tę rolę a co dopiero Erwinowi, było nie było, szlachetnie urodzonemu. Choć trochę się też dziwił. Tak czy inaczej szedł nie zawracając sobie głowy bronią - w razie ataku i tak wrogowie by ich zadeptali samą przewagą liczebną. Patrzył na Norsmenów okiem medyka - sądząc po Lexie i Thorze, profesja “bycia Norsmenem” wiązała się z dużą urazowością.

Borriddim nie mógł się doczekać, aż będzie mógł zejść na stały ląd. Krasnoludy zdecydowanie nie przepadają za kołysaniem pokładu i smakiem słonej wody w ustach. Gdy tylko Norsmeni zdecydowali się pogadać w innym miejscu, kurzący dotąd swoją starą i pakudnie obgryzioną fajkę Dorgundsson zabrał klamoty i zszedł na przystań. W pełnym rynsztunku i z runicznym młotem na ramieniu niczym pika, jedynie hełm trzymał w drugiej ręce, bo przeszkadzał w kurzeniu tytoniu. Szedł bez obaw, bo niewiele rzeczy może przerazić kogoś, kto walczył z nieumarłym smokiem, władcą wampirów i bandą jego ożywionych sług. Był najzwyczajniej w świecie ciekawy, bowiem dotąd nie zawitał do osady ludu północy.

Brokk z radością przywitał wiadomość o przybyciu do przystani norsmenów. Khazad najchętniej ucałowałby twardą ziemie zaraz po zejściu z pokładu tej łajby, jednak po pierwsze był krasnoludem po drugie Mistrzem Run. Z tego też powodu bez słowa zeskoczył z pokładu statku. Sytuacja z początku dążyła do konfrontacji, jednak jak się okazało stek wyzwisk jest tutaj pewną formą przywitania. Ale skoro nikt nie poczuł się urażony i nie doszło do rękoczynów to khazad podążył za resztą.


 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline