Och, bogowie. To prawie koniec...
Ostatni raz idę na rehaba, dzięki któremu od prawie 2 tygodni nie mogę się wyleczyć, bo muszę każdego dnia na nim być. Nie mogę chorować. Co z tego, że mam gorączkę. Muszę i tak ponad godzinę jechać w jedną stronę komunikacją miejską i męczyć się na ćwiczeniach. Przecież mój układ odpornościowy jest całkowicie logiczny i zamiast niszczyć własny organizm, rzuci się na chorobę. Tak.
Geniusze.
Teraz jednak już ten zły okres dobiega końca. Dajcie mi tylko otrząsnąć się z gorączki, kaszlu gruźlika i kataru (pojadę jutro, ale nikt mnie nie zmusi ćwiczyć ani tych biednych ludzi zarażać).
__________________ Writing is a socially acceptable form of schizophrenia. |