Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2017, 17:51   #102
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Jan zastał Gabriela pełniącego wraz z jedną z sióstr nocny dyżur przy chorych. Reszta zakonnic spała, do jutrzni zostało jeszcze sporo czasu.
- Odnalazłem tylko Fleur - szepnął do starca. - Rigo nie żyje, po Olenie i Cigogne ani śladu. Musimy skontaktować się z panią Krewczeskiego. Przyprowadziłem Fleur, jest skłonna nam pomóc i czeka w składziku od ogrodu. Przyprowadzę ją, tylko wskaż mi gdzie. Zdaje się, że potrzebujemy kominka.
Gabriel przywołał siostrę zakonną by wprowadziła Fleur niezauważoną. Sam zaprosił Jana do głównego gabinetu przełożonej sióstr. Był tam również kominek. Gdy wszyscy przybyli do pomieszczenia przywitał się z Fleur i zapytał.
- Zaczynamy? - a po otrzymaniu potwierdzenia wrzucił łapkę w ogień.

Ogień zasyczał i zgasł natychmiast, zupełnie jakby jedna z sióstr gwaltownie zalała kominek wiadrem pełnym wody. Nagła ciemność pochłonęła pomieszczenie i wszystkich w nim się znajdujących. Ci którzy. potrafili, wciąż jednak wyraźnie widzieli aury pozostałych, zaś pozbawieni takich zdolności kainici, mogli skupić się na zapachach i odgłosach by zrozumieć, że wciąż znajdują się w tym samym miejscu. Odnosiło się wrażenie, że coś śliskiego przesuwa sie po podłodze, jednak cokolwiek to mogło być, nie próbowało nawet dotykać wampirów.
Przynajmniej na razie.
~ Ten kontakt nie może trwać długo, jestem pod ciągłą obserwacją. - wyjaśnił kobiecy głos docierający bardziej z samych umysłów, niż przestrzeni między nieumarłymi.
- Jesteśmy gotowi pani pomóc zgodnie z życzeniem. Jednak nie ma wśród nas typowych wojowników - zaznaczył Gabriel.
Gabriel miał wrażenie jakoby coś wokół niego wirowało, niczym jesienny podmuch liści.
~ Tędy grać będziemy kartami które leżą w naszych rękach, nie kartami, które w nich nie są. - odpowiedziała niewidoczna. ~ gotujcie się więc, mój sługa skontaktuje się z wami jutrzejszego wieczora.
- Niechaj tak będzie - w ciemności rozległ się głos Jana. - Przekaż jeno lupinom, że będą musieli nas wspomóc w walce. Niechaj nie myślą, że posłużą się nami a sami nie ubrudzą pazurów. Niech wiąże nas wspólna tajemnica o tym co się wydarzy, to nasza gwarancja że dotrzymają umowy.

Fleur przysłuchiwała się rozmowie. Zastanawiała się czy nie rozpoznaje kobiecego głosu. Nie chciała się wypowiadać bo i nie wiedziała po co.

~ Tak też się stanie. - zapewnił głos. ~ Mój sługa spotka was na tyłach kościoła świętego Bartłomieja jutro skoro zmierzch.

- Będziemy tam - zgodził się Jan.

Fleur nie odezwała się. Przytaknęła jedynie ruchem głowy, tak by obecne w pomieszczeniu wampiry mogły to widzieć. Czas było wrócić do Macieja i zobaczyć czy udało mu się czegoś dowiedzieć.

Gdy wrażenie obcej obecności zniknęło tak nagle jak się pojawiło, Grek wykrzesał na powrót ogień w kominku.
- Wciąż nie mam pewności czy to dobry pomysł - powiedział. - Ale jedyną alternatywą jest ucieczka z miasta a ja zbyt długo już uciekałem. Odprowadzić cię do domu kata? - zapytał Fleur. - Czy wolisz spędzić dzień w mojej celi? Tutaj jest bezpiecznie, przynajmniej na razie.
- Ja uważam, że to zły pomysł ale także nie widzę alternatywy. - Fleur uśmiechnęła się do wampira. - Wrócę do domu kata. Może dowiedział się czegoś ciekawego.
- Do jutra zatem - rzekł Jan, po czym odprowadził ją do wyjścia. - I uważaj na siebie.

Fleur bywała nieco beztroska, choć powaga sytuacji w jakiej się znaleźli chyba wybiła już jej tą beztroskę z głowy. Jan naprawdę miał nadzieję, że wampirzyca nie zostanie kolejną ofiarą... no właśnie, kogo? Wilkołaczego księcia nie było przecież w mieście a po śmierci Erebosa nie powinno być nikogo kto by w takim stopniu im zagrażał. Może Rigo rzeczywiście padła ofiarą własnych diabelskich praktyk a Olena i Cigogne żyli, jeno gdzieś ich zawieruszyło? Może wszyscy tylko popadali w paranoję?

Jan poczekał aż Fleur zniknie za rogiem i wrócił do Gabriela.
- Musimy przed świtem upuścić krwi paru pacjentom - powiedział. - Nie widzę innego wyjścia, krew będzie nam jutro bardzo potrzebna.
 
Bounty jest offline