Zingger aż się zachłysnął przechodząc wraz z towarzyszami wzdłuż straganów, gdy dojrzał tajemnicze znaki jednego z domokrążców. - Na kości Ranalda, co ja mam za znaną gębę? - wymamrotał niemal bezwiednie. Chwycił pod ramię przechodzącego obok Axela i wskazał mu mocniejszym uściskiem dwóch dziwnych delikwentów.
Następnie wykrzywił twarz w uśmiechu i nieznacznie skinął nieznajomym głową. Ruchem dłoni wskazał na boczną uliczkę i spokojnym krokiem podreptał we wskazanym kierunku.
Jego dłoń powędrowała w kierunku noża spoczywającego w bandolecie.
"Jeden znajomy Północny z Norski mawiał, że noży nigdy za mało. Miał dzikus rację" - przemknęło przez głowę Bernhardta. |