Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2017, 22:57   #68
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nikt nie może zostać szamanem. Szamanem można się tylko urodzić.
Co za bzdura.
Wbrew temu co pokutuje w świadomości ludzi, szamanizm przypomina bardziej dziesięć lat ciężkich studiów niż nieustanne jaranie psylocybiny i picie pejotlu. Młody uczeń nie dość, że musi znosić humory starego szamana, to jeszcze ma na blachę się naumieć całej północnoamerykańskiej farmakopei plus drugie tyle, którego w niej nie ma. Dopiero wtedy można było mówić o prawdziwych obrzędach, które mogły nawet otwierać ludziom drogę do Umbry.
Doktor Ellsworth otarł się zaledwie o szamanizm. Tym razem jednak wszystkie braki uzupełniała wiedza z toksykologii, a do Umbry się nie wybierał. Znał skład mieszanki ziół. Wiedział ile potrwa ich efekt. Kiedy organizm Andy wydali je z siebie. Nawet jakie mogą przydarzyć się rzadkie reakcje nieporządane od nudności po napad szału włącznie. Nie wiedział tylko jak przekonać Andy by poddała się temu wszystkiemu. Postanowił więc nic jej nie mówić i zajął się przygotowaniem. Psy zaszczekały, ale nie przejął się tym specjalnie. W końcu sam zaprosił Psuję. Nawet jeśli teraz nie był pewien, czy nie był to błąd.

Przygotowywał właśnie wodę na napar gdy weszła. Oczywiście butelkowaną. Innej w domu już nie było.
- I jak poszło ze zdjęciami? - zapytał - I z Daanis?
To drugie po prawdzie to interesowało go w rzeczywistości…
- Kiepsko - Psuja zrzuciła z barków plecak i przysiadła na kuchennym stołku. Przyglądała się wprawnym ruchom doktora gdy przygotowywał tajemniczy napar. - Merlin mnie przenocował.
Rzeczywiście wyglądała czyściej i jakoś porządniej. Nie wodziła też tęsknym wzrokiem za jedzeniem.
- Właściwie to niewiele wiem. Merlin… Rudzielec miał sprawdzić dzisiaj skrzynkę depozytową Bashira. Tego gościa, którego wczoraj napadła zmora. Koraliki sugerują, że to Daanis je przyzywa. Muszę z nią pogadać i wyciągnąć z niej konkrety.
Indianin nawet nie skinął głową. Nie patrzył też na nią skupiony na pracy. Od Kineks otrzymał zestaw sześciu pełnych woreczków. Ustawił je na kuchennym blacie. Stał tam też kamionkowy moździerz i kilka rozłożonych wysuszonych liści. W trakcie gdy z czajnika coraz mocniej zaczęła unosić się para, zaczął sporządzać mieszankę dobierając substancję z woreczków i wrzucając całość do moździerza. Mogło się Psui to wydawać, ale nie był chyba całkiem pewien każdego dodanego składnika. W dużej mierze. Ale nie do końca. Ostatecznie zagniecioną do postaci plastra mieszaninę przełożył na szmatkę, zakręcił i wsadził do kubka z wrzątkiem. Przykrył. Potem sporządził dwie dodatkowe mieszanki, choć tym razem zdawały się one mieć mniej składników i przy nich nie wahał się ani przez chwilę. Jeden z tych dwóch podał po zaparzeniu podał Psui. Drugi zostawił sobie.
- Wypij - powiedział krótko, po czym sam wychylił swoją porcję i ruszył w kierunku pokoju gdzie odpoczywała Andy.
Psuja przez chwilę gapiła się w kubek. Otrucia się nie lękała, ale przyjemnie by było choć wiedzieć dokąd ją ten napar zaniesie.
Westchnęła bezradnie i wypiła do dna.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline