Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2017, 12:06   #49
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kiedy byli obydwoje gotowi otworzył drzwiczki oraz podając jej ramię wyszli na zewnątrz. Pomyślał sobie wychodząc, iż warto na drugi raz będzie wziąć jakieś papierowe ścierki odpowiednio dyskretne. Przed drzwiami stał Robert, trzymając pod ramię Elisabeth. W jego oczach było widać ogniki, połączone z odrobiną szaleństwa. Gaheris widział, że tylko wyuczona kurtuazja nie pozwala mu teraz gwizdnąć, na powitanie pary.
- Piękna sztuka. - Powiedział tylko wpatrując się w nich. Elisabeth wydawała się być lekko otumaniona, ale podobnie odbierało się teraz Charlottę, która mocno trzymała jego ramię.
- Wspaniała sztuka - potwierdził Gaheris. Patrząc na Elżbietę pomyślał, iż również Robert oraz ona nie stracili szansy na cudowny impuls rozkoszy. - Gdzie jest ów wspomniany bal? - spytał.
- Przechodziliśmy przez to pomieszczenie idąc na balkon, pamiętasz? - Robert poprowadził ich ku głównym schodom. Tłum wokół zmierzał w odwrotnym kierunku. Gdy podeszli do schodów stali tam znów dziwnie ubrani mężczyźni i sprawdzili karty podane przez Brewera i Charlie. Po chwili dotarli do sali, która pomału wypełniała się bogato ubranymi, eleganckimi parami. Grała już muzyka, więc część osób krążyła już na środku sali.


Przy wejściu podano im kieliszki. Gaheris zauważył, że była tu spora część nieśmiertelnych i ghuli, które do tej pory zauważył. Szybko też odnalazł bankierów, których na początku wskazała mu Charlotta. Jego towarzyszka wtuliła się mocniej w jego ramię, czuł jej lekkie radosne podniecenie. Do tego cały czas miała jeszcze delikatny rumieniec i pachniała nim i jego vitae. On zaś nią. Straszliwie był ciekaw, jak wyglądają bale XIX wieku. Owszem, coś tam mu pokazywano, jednak nie można powiedzieć, że dobrze tańczył. Owszem, dawne dworskie potrafił doskonale, ale zastanawiał się, jako sobie poradzi ze współczesnymi, całkowicie innymi. Taniec nie wydawał się trudny. Miał raczej spokojne tempo i powtarzalne kroki. Widać było, że gro par rozmawia podczas tańca. Przy niewielkiej asyście Charlie na pewno uda mu się odtworzyć kroki.
- Czy zaszczycisz mnie swoją zgodą, kochanie? - wyszeptał do niej czule całując dłoń. Chciał spróbować ruszyć na parkiet w nowoczesne pląsy.
- Z wielką przyjemnością Henry. - Charlie uśmiechnęła się i dała się poprowadzić do tańczących par.

Wspaniale było tak mknąć przez parkiet, chociaż Gaheris niespecjalnie potrafił tańczyć. Jednak pozwalał się prowadzić Charlotcie oraz obserwował ruchy innych. Wampirza gracja nadrabiała brak umiejętności i szybko wtopili się w tłum. Charlie cieszyła się odrobinę jak dziecko.
- Dziękuję, że zgodziłeś się zostać. - Odezwała się gdy wampir bez trudu radził sobie z podstawowymi krokami.
- Przecież kocham cię i widziałem, że miałaś ochotę. Nie ma dla kochającej osoby większej przyjemności, niż zaspokajanie przyjemności tego, kogo się kocha – wyjaśnił prosto po rycersku Gaheris. - Gdybyśmy wspólnie zadecydowali, że są ważniejsze sprawy, byłoby inaczej, ale to musiałoby być podjęcie decyzji razem. Oraz też się cieszę z tańca. Dawno nie byłem na balu – przyznał unosząc ją w ramionach po tanecznym parkiecie.
- Ja też dawno nie byłam na takich przyjęciach… choć pewnie nie tak dawno. - Mrugnęła do niego. - Nie lubiłam pojawiać się tutaj sama.
- Mamy ustalone, że na operowych przedstawieniach będziemy się pojawiać często. Możemy do tej przyjemności dodać jeszcze bale oraz chodzić na nie zawsze razem - uśmiechnął się do niej. Piękne miejsce.
Charlotta uśmiechnęła się szeroko. Nagle mignęła mu twarz Rebecci, a potem poczuł na ramieniu dłoń. Przesuwając wzrokiem po ramieniu trafił do oczy Peela.
- Czy mógłbym zaproponować zamianę? - Powiedział tym swoim poważnym głosem bez emocji. Rebecca stała obok przytulając się do jego ramienia.

Gaheris skłonił się przed piękną parą.
- Książę, milady, byłbym zaiste niedobry, gdybym cały wieczór zmonopolizował swoją partnerkę tylko dla siebie – Gaheris zerkał na Charlottę jakby pytająco, ale sir Robert Peel poprosił wszak bardzo grzecznie oraz niezwykle zwyczajnie. Wszak bale nie polegały nigdy na tańcu wyłącznie tych samych osób. Wszyscy się zmieniali, bawili i zaiste byłoby czymś dziwacznym, gdyby odmówili tak grzecznej propozycji. Czytał w jakiejś gazetowej relacji wręcz, ze panie niekiedy posiadały kajeciki, gdzie wpisywały partnerów dbając, żeby nie powtarzali się zbyt często. Mogłoby to bowiem mieć znaczenie, iż przyzwalają im na bardziej oficjalne zaloty. Oczywiście, kiedy faktycznie Gaheris oraz Charlie byli narzeczonymi, nie miało to większego znaczenia.

Podał dłoń Charlotty księciu, posyłając ukochanej uśmiech otuchy oraz odwagi, ponieważ mogła się nieco krępować przy wampirzym władcy, następnie sam ujął rękę pięknej Rebecci, którą bardzo polubił oraz która mocno mu już pomogła.
- Milady – skłonił się klasycznie przed Rebeccą całując jej dłoń przed rozpoczęciem tańca oraz czekając na pierwsze takty orkiestrowej muzyki.
Wampirzyca przyjęła zaproszenie i gdy muzyka ponownie rozbrzmiała dała się poprowadzić Gaherisowi. Kątem oka zobaczył Charlottę, prowadzoną przez Peela. Książe tańczył bardzo dobrze i nawet cicho rozmawiał ze swoją partnerką, przez co z jej twarzy powoli schodziło napięcie. Rebecca uśmiechnęła się widząc jego spojrzenie.
- Nie martw się, Robert obiecał, że będzie delikatny. Jak się bawisz w królewskiej operze?
- Nie martwię się, albo raczej nie o księcia, tylko po prostu, Charlie wydawała się mocno skrępowana - wyjaśnił kreśląc figury taneczne. - Dla niej jesteśmy czymś jeszcze nowym. Cudownie tańczysz, Rebecco - powiedział szczerze, bowiem arystokratyczna wampirzyca prezentowała się wyjątkowo wspaniale na parkiecie, sunąc elegancko niczym królowa. On zaś starał się dorównać wedle swych możliwości. Ponadto lubił Rebeccę, zwyczajnie było to widać po nim oraz cieszył się tańcząc w jej szlachetnym towarzystwie.

Wampirzyca uśmiechnęła się słysząc komplement.
- Jeszcze przez chwilę, może czuć się przytłoczona. - Powiedziała radosnym tonem. - A ty jak się bawisz?
- Świetnie - odparł ożywczym głosem, mając na myśli tyleż igraszki podczas spektaklu, co tutaj taniec. - Wiesz, opery jeszcze nigdy przedtem nie widziałem, tymczasem bal - urwał nagle, jakby coś wspominając - dla mnie to bal po długiej przerwie, bardzo długiej … poprzednio pamiętam, jak tańczyłem z królową Ginewrą, z Morgan Le Fay, z lady Shalott … bardzo dawno temu, tak dawno, iż jawi mi się to niby odległa baśń. A jak ty, lubisz bale i operę? - spytał swoją piękną partnerkę.
- Lubię, choć są dla mnie bardzo męczące. - Zerknęła w bok a gdy wampir zrobił to samo, zobaczył liczne pary skierowanych na nich oczu. - Podobnie dla Roberta. Pojawicie się zaraz na naszym bardziej kameralnym przyjęciu?
- Tak, otrzymaliśmy zaproszenia. Dziękuję. Akurat dla nas kiedyś był to obowiązek. Stu pięćdziesięciu nas było niemal zawsze, także dworzanie, zaproszeni goście, przybysze, wiele dam. Byłem więc, można rzec przyzwyczajony. Dopiero później trochę się zmieniło, po … wiesz Rebecco, choć rozumiem, że takie odczucie, kiedy ktoś wodzi spojrzeniem, jest średnio przyjemne - przyznał. - Czy spotkanie rozpoczyna się zaraz, czy zdołamy jeszcze przetańczyć tego walca?
- Na pewno zdążymy przetańczyć ten taniec. - Wampirzyca, sama zerknęła upewniając się jak radzi sobie jej partner. - Później znikniemy na chwilę, z Robertem, ale za pół godziny zapraszamy już was serdecznie.

Gaherisowi jakoś ciężko było sobie wyobrazić “serdeczną” wersję księcia. Sposób obycia Peela i Rebecci były bardzo różne, aż ciekawiło jak ta dwójka się dogaduje. Jednak cóż, miłość nie wybiera, Prezencja czyni cuda, zaś Robert oprócz szorstkości był dobrym księciem. Pewnie miał także jeszcze inne zalety, które jedynie Rebecca mogła poznać. Jednak doskonale bawił się przy niej oraz tak naprawdę trochę uczył tańczyć.

Gdy taniec minął podeszli do Peela i Charlie. Książe delikatnie ucałował dłoń kobiety i po chwili książęca para oddaliła się chcąc dokonać przygotowań. Charlie odetchnęła głęboko.
- To było bardzo stresujące, ale… książe jest miły. - Uśmiechnęła się do wampira.
- Wydaje się dobrym bardzo władcą - odparł rycerz. Miły wampir to niemal oksymoron dla niektórych, jednak poznał kilka całkiem przyzwoitych członków rodziny. Książę należał stanowczo do nich, choć był nieco zamknięty, ale dobrze, że właśnie on tańczył z Charlie, bowiem dzięki temu kobieta mogła otrzymywać kolejny dowód, iż rzeczywistość wampirów wcale nie była taka zła. - Jesteśmy zaproszeni za jakiś czas, ale póki co, bawmy się. Pozwolisz proszę - poprosił ją do tańca. Jakby nie było, mieli jeszcze chwilę na wspólne świętowanie.

Zrobili sobie przerwę dosłownie na chwilę by Charlie mogła coś przegryźć is ie czegoś napić. Bycie pitą, jednak kosztowało ją co nieco energii. W międzyczasie opowiedziała mu trochę o zaplanowanych na ten sezon sztukach i samej operze.

Gdy wrócili do tańca, zauważył jak Brewer daje mu sygnał. Teraz zorientował się, że para zniknęła im z oczu już przy pierwszym walcu. Elisabeth wyglądała na rozpaloną, więc Gaheris bez trudu domyślił się czym się zajmowali.
- Widzę, że już się odnalazłeś w towarzystwie. - Robert wydawał się być w doskonałym nastroju. Poprowadził ich do końca sali, gdzie otworzył drzwi otrzymanym kluczem, po czym gdy przeszli do eleganckiego korytarza, zamknął je za nimi.

Gaheris czuł ekscytację Charlotty, która ściskała mu ramię. Korytarz nie był długi, a kończył się wielkimi, pięknie zdobionymi wrotami. Te nie były już zamknięte więc dwie pary weszły do olbrzymiego salonu.


Pomiędzy stolikami i sofami kręciło się sporo osób. Bez trudu odnaleźli zarówno Florence, jak i książęcą parę zasiadającą na jednym z obszernych mebli. Oczywiście skłonili się, jednak nie wiedząc, co powinni robić starali się rozglądać jak postępują inni. Trzeba było znaleźć jakieś miejsce do usiądnięcia. Fajnie było też wypić kilka łyków krwi, bowiem nic lepiej nie wpływa na rozbudzenia niźli taki koktajl. Brewer mrugnął do niego i podszedł do księcia by mu się pokłonić, chwilę rozmawiali. Po czym para oddaliła się w stronę jednego ze stołów. Wobec tego pociągnął Charlottę naśladując Brewera. Wprawdzie skłonili się przedtem wszystkim, ale jednak książę mógł wymagać specjalnego hołdu, który złożył mu Robert młodszy. Postanowił więc go naśladować oraz zerkał, czy jest gdzieś jego wampirza przyjaciółka. Anny jednak nie było nigdzie na horyzoncie. Rebecca uśmiechnęła się na ich widok. Charlie poradziła sobie całkiem nieźle bo po prostu skłoniła się nisko. Gdy Gaheris uczynił podobnie, odezwała się Rebecca.
- Rozgośćcie się. - Wampirzyca uśmiechała się jak zazwyczaj, widać też było że czuje się dużo swobodniej. Dlatego właśnie ruszyli poszukiwać wolnego stolika, ażeby usiąść oraz pożywić się. Chwilkę później znaleźli spokojnie dobre miejsce przy stoliku przy ścianie. Eleganckie w stylu georgiańskim. Od razu na stole pojawił się kielich dobrego, czerwonego napoju, który wciągnął bardzo zadowolony. Krew Charlotty była oczywiście smaczniejsza, jednak swojej narzeczonej nie mógł spijać zbyt często. Jednak oczywiście lepsza niżeli królicza, którą często konsumował. Miał ochotę korzystać. Zresztą wszyscy bawili się oraz smakowali, albo właśnie kielichy, albo ghuli.
- Charlie, masz ochotę porozmawiać z Florence? Chciałbym ją spytać, czy ma jakiekolwiek informacje na temat naszego zlecenia - spytał kobietę.

Charlie spojrzała na niego zaskoczona, po czym zamyśliła się.
- Ja… - Spojrzała niepewnie w stronę starszej. - Tak. Chyba też chciałabym się co nieco dowiedzieć.
- Chodźmy - podał jej ramię.

Podeszli wspólnie do Florence z lekkim ukłonem. Urodziwa bardzo Toreador siedziała nieco na boku, ale oczywiście zwracała swoim wyglądem uwagę. Powab jej działał niewątpliwie także na wampiry, które przynajmniej doceniały estetykę.
 
Aiko jest offline