Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2017, 14:21   #50
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Czy możemy? - spytał rycerz podchodząc, nie chciał być bowiem nieuprzejmy. - Chcieliśmy porozmawiać chwilę na temat naszej sprawy - powiedział oględnie, ponieważ nie wiedział, czy pozostali członkowie rodziny mogą usłyszeć to.
Florence chyba nawet przez chwilę była zaskoczona, ale przytaknęła w końcu.
- Oczywiście, zapraszam.

Usiedli więc przy niej obydwoje. Skoro właściwie zapraszała, oznacza to, że można było pytać oraz mówić swobodnie. Członkowie rodziny mieli czuły słuch, więc to nie mogło się przed nimi ukryć.
- Milady, czy okazało się coś jeszcze, czy jeszcze od naszej rozmowy ktoś miał problemy?
- Od wczoraj nie było, kolejnych “wypadków”, ale zazwyczaj były między nimi kilkudniowe przerwy, wiec mnie to nie dziwi
. - Florence uśmiechnęła się upijając łyk z kryształowego kielicha. - Za to wy mnie zaskoczyliście. Wygląda jakbyście skończyli z “kuzynostwem”.
- Chyba trafione w idealne sedno. Postanowiliśmy przejść po prostu na otwartość pod tym względem, przy czym proszę pamiętać, że nawet kuzynostwo może się w sobie zakochać oraz podjąć poważniejsze zobowiązania
- wyjaśnił. - Czy są jakieś przypuszczenia, lub przewidywania, gdzie może ponownie uderzyć? Przyznaję bowiem, że wtedy mógłbym patrolować taki teren, tyle iż musi być względnie rozsądny obszarowo jakoś.
- Będziesz musiał się jeszcze co nieco nauczyć o tych czasach Henry
. - Florence spojrzała z zaciekawieniem na Charlottę. - Masz już jakiś pomysł jak sie tym zająć?
- Jeszcze nie. Trochę liczę na to, że przyjazd z kuzynem nie rozniósł się bardzo szybko po towarzystwie
. - Charlie znów wyraźnie zmartwiła się, omawianym przez nich na początku dnia problemem. - Mam trochę nadzieję, że nadarzy się jakaś “sprzyjająca okazja”.

Wampirzyca przytaknęła, wyraźnie coś rozważając.
- Co do ataków, niestety nic nie pojawiło się od wczoraj. Według mnie albo północ, albo południe.
- Jeśli dobrze odczytuję gazety, najlepszym wyjściem byłoby, żeby jakiś skandal tak rozniecił wyobraźnie, ze przy nim wszystkie inne sprawy wydawałyby się niewiele wartymi drobiazgami
- stwierdził rycerz.
- O której sprawie mówisz? - Florence uśmiechnęła się.
- Akurat właśnie o tej dotyczącej nas - wskazał na Charlie - natomiast sprawa dotycząca zaginięć wymaga trochę innego zachodu oraz nachodzenia się. Właściwie lady Florence, czy mogłaby nas pani wspomóc przy naszej sprawie, tak przy okazji? Jakiś skandalik towarzyski, przy którym zmiana kuzynostwa w parę narzeczonych wyda się nic nie znaczącym drobiazgiem, który nawet nie warto wspominać przy tej sprawie istotniejszej. Wydaje mi się, że mogłoby to być dla pani nie tylko zabawne, ale także może udałoby się pani zrealizować przy tym jakieś własne cele - proponował rycerz. Bowiem skandal jest rzeczą względną oraz wcale nie zależy od wielkości, tylko od tego, czy wokoło są inne, jeszcze większe skandale.
- Myślę, że najlepiej byłoby to jakoś spleść z odzyskaniem przez Charlottę banku. - Florence zamyśliła się. Po chwili skupiła wzrok na towarzyszce Gaherisa. - Może mogłabym trochę pomóc, rozpuszczając co nieco plotek. Ale to będzie spory skandal, wiesz? Kiedy planujecie podpisać papiery?
- Jak dobrze przebiegną rozmowy, to powinniśmy je podpisać za dwa dni
. - W oczach Charlotty pojawiła się lekka obawa.
- Czysto teoretycznie, mogłaś udać, że Henry jest twoim kuzynem by przyspieszyć przejmowanie banku, a potem oświadczyć, że jednak nie i zostanie właścicielem dopiero gdy za ciebie wyjdzie… - Starsza zerknęła na wampira, chyba nie do końca była pewna czy to jest jego plan. - Tylko musiałabyś zadbać o odpowiednie zapisy w umowach.
- Wiem
… - Charlie nagle wydała się lekko zmęczona. Podtrzymał ją.
- Myślę, że tą rozmowę warto będzie kontynuować po przemyśleniu naszych spraw - zaproponował Florence, która przecież także musiała dostrzec stan Charlie. Może kwestia zbyt dużej ilości wypitej krwi? Będzie musiał bardzo uważać. Wydaje się, iż resztę przyjęcia lepiej było spędzić siedząc na foteliku odpoczywając.

Starsza rzeczywiście przyglądała się ghulicy z tą swoją dziwną czułością. Charlie jednak mimo zmęczenia, wyraźnie zachowywała przytomność umysłu.
- O jakiej sprawie jeszcze mówiliście?
- O atakach w Soho
. - Florence uśmiechnęła się, ale wyczuwało się jej zmartwienie. Jak zwykle emocje wampirzycy zdawały się rozprzestrzeniać na całe pomieszczenie. - Henry zgodził się mi pomóc.
- I czemu północ lub południe
? - Charlie lekko się ożywiła, ale widać było, że z ulgą korzysta ze wsparcia wampira.
- Tam ostatnio nie było ataków.

Faktycznie panna Ashmore miała bardzo wiele do czynienia z dziwnymi podchodami, jeśli była człowiekiem brytyjskiego wywiadu. Dlatego lepiej jej było słuchać oraz wykorzystywać doświadczenie.
- Giną kobiety na ulicach Londynu - wyjaśnił - wspominałem ci zresztą na temat tej sprawy. Warto zająć się jej wyświetleniem dla bezpieczeństwa innych, własnej satysfakcji, że się komuś pomogło oraz dla spełnienia prośby panny Florence.
Charlie przytaknęła ruchem głowy.
- Z tego co mówiła Lady Rebecca, na południu za rzeką siedzą niezrzeszeni nieśmiertelni, dobrze pamiętam?
- Tak, a czemu pytasz
? - Florence wydała się zaintrygowana.
- Nie ma sensu rozszerzać terytorium od tej strony. A raczej… - Charlie chyba się lekko speszyła. - Łączność przez rzekę nie jest wygodna. Jeśli jednak w mieście byłby ktoś kto starałby się wykroić dla siebie ten teren, pewnie uderzyłby teraz od południa.
- Hm, doskonale
- ucieszył się rycerz. Rzeczywiście miała rację. - Wobec tego kto miałby ochotę na taką inwazję oraz co musiałby spełnić, ażeby zostać tutaj zaakceptowanym - dumał głośno.

Florence rozejrzała się po zgromadzonych wampirach i ghulach.
- Wątpię by był to ktokolwiek z tu obecnych. By był to ktokolwiek z wampirów, które obecnie liczą się w Londynie. - Starsza zamyśliła się, a jej wzrok spoczął na Charlotcie, która odrobinę się zmieszała. - Ale to słuszne spostrzeżenie. Gdyby ktoś chciał mieć korzyść z mojego terenu, nie powinien go wystawiać dla łowców.
- Obstawiałabym, że będzie chciał wejść od północy, dlatego nie ściąga na nią uwagi
. - Charlie opuściła wzrok. - Może… może już tam przygotowuje sobie grunt.
- Więc pytanie, kto ma granicę na północy?
- Oficjalnie nikt
. - Starsza zmartwiła się lekko. - Ale coraz więcej wampirów napływa do Londynu i nie wszystkie kłaniają się księciu.
- Wydaje mi się więc, że wartoby ów region nadać komuś, kto potrafiłby zadbać, żeby panował tam porządek oraz byłby taką strefą buforową. Przy tym umiałby poskromić przybysz
y - złożył propozycję Gaheris, bowiem pewnie były takie wampiry, które byłyby wdzięczne za ową ziemię. - Czy to byłby nowy wampir, czy też ktoś mający odpowiednie zasługi. Choć najlepiej, aby znał doskonale sytuację miasta oraz potrafił współdziałać odpowiednio. Jednak akurat to już nie moja rzecz, lecz księcia oraz Rady. Jednak za moich czasów tak właśnie robiono. Kiedy coś groziło skądś, nadawano komuś okolicę. Ten ktoś miał obowiązek pobudować zamek oraz chronić innych przed owym wrogiem. Czasami też dogadywanie się, proponując to samo największemu wrogowi za poddanie się kontroli oraz złożeniu hołdu. Dokładnie wtedy taki obcy zaczynał sam pilnować dotychczasowych wrogów, czyli swoich własnych ziomków.
- Na razie nie ma nikogo, kto byłby w stanie zapanować nad jakimkolwiek terenem
. - Florence machnęła od niechcenia ręką. - W dzień są ludzie, policja, ale co z tego skoro w nocy każdy pomniejszy wampir jest w stanie działać swobodnie. Spójrz na przykład na swoje możliwości, Henry. Jesteś dosyć silnym wampirem, ale nie masz środków, ghuli, ani pomysłu by zapanować nad jakimś większym obszarem. Może pałacem, nawet kwartałem, tak. Ale nie dzielnicą. A kojarzysz jak rozległe są tereny na północy.
- Wobec tego tym bardziej powinno się kojarzyć osoby, które mają taki obszar. Oraz mają środki, ghule oraz pomysł. Tym bardziej więc powinno się znać takiego kogoś, bowiem często jest tak, że kombinuje istota mająca jakieś korzyści.
- Jeśli ktoś tam jest to się nie wychyla. Z perspektywy mojej i innych starszych to teren niczyji
.

Rycerz uznał raczej, że Florence nie chce mu przedstawić swoich przemyśleń. Niełatwo było mu uwierzyć, że nikt nic nie wie. Chyba ewentualnie, iż to jakaś lewa zagrywka samej Toreadorki. Jednak właściwie po co miałaby kombinować tak? Dlatego jeszcze być może, iż wchodzi kompletnie inny czynnik. Zobaczy się.
- Cóż, wobec tego tymczasem dziękujemy, kiedy będziemy cokolwiek wiedzieć, oczywiście damy znać. Prosiłbym wzajemnie abyś przekazywała informację, jeśli udałoby się takowe zdobyć - poprosił, później podziękował prowadząc osłabioną Charlottę do ich własnego miejsca. Zaczął się rozglądać szukając Roberta, chciał prosić, żeby pokazał mu szeryfa. Może on cokolwiek wie?

Robert stał przy barze obejmując Elisabeth.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, szukam szeryfa. Czy może wiesz, który to spośród zebranych? - spytał sympatycznego wampira.
Brewer spojrzał na niego zaskoczony. Jednak po chwili na jego twarz wróciła typowa mina.
- To nie będzie łatwe. - Rozejrzał się po zebranych. Z tego co zapamiętał Gaheris szeryf był nosferatu. Więc czysto teoretycznie nie powinno być problemu z jego odnalezieniem. W końcu jego wzrok spoczął na stojącej przy wygaszonym kominku parze.


- To jego ghul więc ta kobieta byłaby Laurence. Przedstawić cię? - Robert uśmiechnął się do Gaherisa.
- Byłbym wdzięczny - spojrzał na niego. Faktycznie, Nosferatu stanowili idealny przykład specjalistów iluzyjnych. Mogliby wyglądać jakkolwiek.

Kobieta, która miała być rzekomo tutejszym szeryfem spoważniała widząc jak idą w jej stronę. Robert dygnął lekko.
- Witaj, Laurence. - Twarz Brewera rozciągnęła się w uśmiechu. - Kojarzysz naszego nowego towarzysza, Henryego Ashmore?
- Tak
. - Wzrok kobiety przesunął się po sylwetce Gaherisa, po czym spoczął na jego twarzy.
- Dobry wieczór madame, czy mam do czynienie z szeryfem? - spytał wprost bardzo uprzejmie. Trochę wydawał się niepewny, bowiem szeryf, jeśli był szeryfem, jakoś wyglądał niezupełnie tak jak się powinien wydawać główny porządkowy księcia.

Kobieta uśmiechnęła się.
- Podobno pełnię taką funkcję. - W jej głosie pojawiła się odrobina arogancji. - W czym mogę pomóc naszemu “bohaterowi”.
- Dziękuję, jednak nie jestem ani bohaterem, ani niebohaterem, lecz spragnionym informacji poszukiwaczem. Niewątpliwie zna pani sytuację że znikaniem niewiast podwładnych milady Florence. Pomyślałem, że może ma pani swoje przemyślenia co do tej właśnie sytuacji. Może sprawdzała pani cokolwiek, może odkryła? Ponieważ poproszono mnie, żebym się zajął tą sprawą szukam wszelkich tropów
- wyjaśnił pani szeryf.
Laurence skinęła głową i zarówno jej ghul jak i Robert oddalili się.
- Jakby co to wolę jak zwraca się do mnie w rodzaju męskim. - Wampirzyca wyszczerzyła się. - Dzisiejszy wygląd to taki… widzimiś. - Po chwili odrobinę ściszyła głos. - Jeszcze raz, o jaką sprawę ci chodzi?
- Dotyczy zaginięć niewiast. Dystrykt oraz osoby podległe czcigodnej Florence. Odnotowano kilka przypadków, raczej nocą. Ktoś mający moc przynajmniej potężnego ghula, jednak raczej członka rodziny
- powtórzył.
- Zaginięć… ja słyszałem o krwawych mordach. - Laurence otaksował go wzrokiem, co mogłoby być nawet zachęcające do bardziej romantycznych rozmów, gdyby nie świadomość, co kryło się pod przykrywką uroczej niewiasty. - Florence cię zwerbowała, do pomocy?
- Poprosiła raczej
- odparł Gaheris. - Zgodziłem się. Natomiast krwawe łowy, proszę powiedzieć więcej - poprosił zaciekawiony Rycerz Okrągłego Stołu.
- Wszystkim dziewczynom poderżnięto dosyć brutalnie gardła. - Florence wzruszył ramionami, a Gaheris przypomniał sobie, że rzeczywiście wampirzyca mówiła iż dziewczyny pozabijano. - Nie nazwałbym tego jeszcze krwawymi łowami. Potworne marnotrawstwo.
- Ponadto chyba krwawe łowy może ogłosić jedynie książę. Oraz dlaczego na ludzi Florence?
- Podejrzewam, zresztą chyba tak samo jak starsza, że ktoś ma chrapkę na jej teren. To bardzo dochodowy obszar. Wygodna, nocna branża. Dużo trudniej byłoby przejąć interesy Anny czy też Mój.
- Rozumiem szeryfie, jednak czy ma pan jakiekolwiek przypuszczenia, bowiem przecież chyba zastanawiał się pan, kto mógł to zrobić właściwie
? - rycerz zaczynał podejrzewać, że albo londyńskie wampiry wykazywały się dziwną niefrasobliwością, albo nie ufały mu nie przedstawiając całości, albo traktowały to jako próbę, bowiem wydawało się, że nikt się tym jakby nie interesował wcale. Jakby wampiry nie myślały, nie kombinowały, kto spośród nich mógłby być sprawcą tego.
- Są setki podejrzeń i to jest główny problem. Wszyscy sąsiedzi się oskarżają na zmianę. - Laurence zamyślił się, przyglądając się zebranym wampirom. - Ja myślę, że to ktoś nowy. Dziwne jest to, że na wierzchu nic nie wypływa, żadnej nowej siatki, żadnych ghuli. Nie żeby nie dało się tego łatwo ukryć. Pewne jest to, że większość z nas mogłaby przejąć obszar w dużo subtelniejszy sposób.
- Wobec tego albo ktoś rzeczywiście nowy, albo ktoś kto postępuje tak, ażeby zasugerować innym, że jest nowy. Albo ktoś nie interesuje się terenem, jednak chciałby wprowadzić zamieszanie wśród rodziny
- dumał głośno Gaheris. Wydaje się, że otrzymał wszelkie informacje od szeryfa. Dlatego spokojnie podziękował mu oraz pożyczył dalszej wspaniałej zabawy. Zastanawiał się chwilkę, czy nie zaproponować swoich usług, ale pomyślał, że lepiej robić po kolei wszystko. Pierwej sprawa Florence oraz bank Charlie, później ewentualna współpraca z mości szeryfem.
- Jakie plany, Charlie? - spytał dziewczynę na co ma po prostu ochotę. Co chciałaby robić.

Charlie spojrzała na niego zaskoczona. Wydawała się odrobinę przygnębiona, kręcąc kieliszkiem, w którym był chyba jakiś poncz. Szybko jednak ukryła zły nastrój pod uśmiechniętą maską.
- Ja, chyba chciałabym wrócić do domu, to była długa noc. - Odezwała się cicho, raczej radosnym, acz zmęczonym tonem. Jednak wampir bez wysiłku widział, że coś jest nie tak.
- Co się stało? - wyszeptał w uszko swojej ukochanej dziewczynie. - Jak mógłbym pomóc?
Charlie pokręciła głową.
- Wolałabym porozmawiać gdzie indziej. - Odezwała się bardzo cicho, wyraźnie starając się by nikt jej nie usłyszał.
Skinął.
- Wobec tego wracajmy. Powiedzmy jeszcze tylko do widzenia naszym znajomym. Co ty na to? - spytał dziewczynę.
- Oczywiście. - Charlie uśmiechnęła się i korzystając z pomocy wampira podniosła się z miejsca. Gaheris zauważył, że inne wampiry obserwują ich, choć wyczuwał w tym głównie zainteresowanie. Prawdą było, że pojawili się po raz pierwszy i mogli wzbudzać zaciekawienie innych.
 
Kelly jest offline