Tamci posługiwali się jakimś własnym kodem, którego Axel nijak nie rozumiał i na który nie potrafiłby w żaden sposób odpowiedzieć. Znaczy - poprawnie odpowiedzieć. Nic więc dziwnego, że tamta dwójka nie zdecydowała się na nawiązanie kontaktu z Bernhardtem, czy tym, za kogo Bernhardta uważali.
No a gonienie za nimi nie powiodło się. Najwyraźniej znali okolicę i mieli swoje przejścia. No i chyba nie kochali strażników miejskich, skoro na ich widok uciekli gdzie pieprz rośnie.
* * *
Tego się można było spodziewać, pomyślał, widząc, że ktoś naruszył mir domowy i włamał się do domu aptekarki. A jeśli wziąć pod uwagę 'szczęśliwe' przypadki, jakie ich ostatnio spotykały, można się było spodziewać, że w środku leżą zwłoki Elvyry. I wiadomo było, na kogo padną podejrzenia.
Czy jednak można było obrócić się na pięcie i odejść?
W każdym razie Axel nie miał zamiaru wchodzić do środka i postanowił pozostać na zewnątrz i obserwować, czy nie zbliżają się jakieś niebezpieczeństwa.