Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 17:15   #7
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
en nadszedł szybko, ale nie był spokojny.

Na początku nie zorientowała się, gdzie jest, ale szybko skojarzyła miejsce, bo choć wokół panował mrok, nie można było pomylić go z żadnym innym. Księżyc stojący wysoko na nocnym niebie rzucał wystarczająco światła, by zorientować się, iż stoi u wejścia na pole kukurydzy starego Douglasa. Miejsce, gdzie odnaleziono zwłoki Penny Worthington. W oddali, nad wysokimi łodygami roślin krążyły kruki, przekrzykując się w ponurym skrzeku na tle nocnego nieba. Było coś dziwnego w tym krzyku, jakby ostrzeżenie. Dreszcz przebiegł wzdłuż jej ciała. Chciała się odwrócić i odejść, ale coś ją powstrzymywało. Coś nakazywało jej wejść między łodygi.


Ruszyła więc, znikając w najbliższym rzędzie. W powietrzu czuła zapach wilgotnej ziemi i roślin. Nie przeszła nawet dwudziestu metrów, gdy nagle zerwał się nieprzyjemny, zimny wiatr. Łodygi kukurydzy szumiały złowieszczo, a za każdym razem, gdy Rylee rozejrzała się na boki, miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Ktoś, lub coś, bo nie była do końca pewna. Mimo to maszerowała dalej, spokojnym, miarowym krokiem. Czuła, jak się trzęsie, nie wiedziała tylko, czy spowodowane to było zimnem późnego wieczoru, czy strachem.

Wtem zza łodyg wypłynęły pierwsze pasemka mlecznobiałej mgły, które zdawały się żyć własnym życiem. Oplotły Rylee, nim ta zdołała zareagować, zamieniając okolicę w jedną, wielką, białą plamę. Carpenter próbowała iść przed siebie, jednak po chwili zupełnie straciła orientację w terenie. W końcu potknęła się o coś i wylądowała w mokrej ziemi. Jakby na zawołanie, mgła zaczęła się cofać, aż w końcu zupełnie rozmyła się w powietrzu. Rylee leżała między łodygami kukurydzy, w niewielkim okręgu na którym postawiono niemego strażnika pola - stracha na wróble.

Kukła w podartym ubraniu wznosiła się dumnie nad łodygami na drewnianym krzyżu, jednak gdy spojrzenie kobiety podniosło się na wysokość twarzy stracha, aż pisnęła ze strachu. Zamiast klasycznego, obszytego szmatami oblicza kukły, dostrzegła dynię z wyciętym, ponurym grymasem, taką, jaki zwykle umieszczało się na halloween'owych lampionach. Ledwo stanęła na nogi, a dynia rozbłysła od środka mocnym, żółtym światłem. Rylee krzyknęła, gdy strach przekrzywił łeb i spojrzał wprost na nią.


- Już niedługo będziesz moja! - Warknął w jej stronę nienaturalnie basowym, szorstkim głosem, od którego kobiecie aż zjeżyły się włosy na głowie.
Z łatwością zeskoczył z krzyża i wyciągnął obie, zakończone pazurami dłonie w stronę Carpenter. Blondynka krzyknęła głośno, zamknęła oczy i poczuła, jak palce stwora zaciskają się na jej ramionach. Gdy jednak otworzyła oczy, okazało się, że... to były dłonie Luke'a!
- Kochanie, wszystko w porządku, miałaś zły sen - rzucił Harmon, wpatrując się w nią.
Rozejrzała się, przeskakując wzrokiem po ścianach, na których włączona nocna lampka zostawiała długie cienie. Była w swojej sypialni, obok mężczyzny, którego kochała. To rzeczywiście był jedynie koszmar.
- Krzyczałaś... próbowałem cię obudzić, ale udało mi się dopiero za którymś razem. - Mężczyzna przejechał dłonią po włosach. - Co ci się śniło?

Rylee już miała odpowiedzieć, gdy gdzieś z dołu doszedł ich paskudny hałas, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Kobieta poczuła, jak słowa grzęzną jej w ściśniętym gardle, Luke natomiast wyskoczył z łóżka, ruszając do wyjścia z sypialni.
- Sprawdzę to i zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd - powiedział. - Masz tu gdzieś coś, czym mógłbym się obronić w razie czego?

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline