Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 22:21   #6
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Otworzył oczy w chwili kiedy nagły szelest liści obudził jego świadomość. Bezbłędnie skierował spojrzenie w kierunku cichego dźwięku. Stawiając ostrożnie noge za nogą ruszył przed siebie nasłuchując. Bezwiednie mijał większe zarośla nieuchronnie przybliżając się do zdobyczy. Czy ta zdawała sobie z tego sprawę? Nie miało to znaczenia. Dreszcz polowania postawił mu włosy na karku. Był już blisko.

Odruchowo przystanął na chwilę i zaczął obchodzić upatrzony punkt. Gdy wyczekał właściwy moment, skoczył do ataku. Zaledwie w kilka szybkich uderzeń serca był przy ofierze. Mógł już słyszeć jej urywany oddech i widział paniczne ruchy. Bez znaczenia. Pazury wsparły się na zielonym płaszczu, przyszpilając jego właściciela do ziemi. Oczy utkwił w bladej szyi. Nagrodzie owocnych łowów. Wtedy w jego nozdrza uderzył silny zapach ziół. Zawahał się.

***

Otworzył oczy. Nad jego głową płótno namiotu falowało leniwie, poruszane ciepłym wiatrem. Śpiąca obok Irys obróciła się na plecy. Olgierd pogładził ją delikatnie po szyi odgarniając kosmyki brązowych włosów, niemal dorównujących intensywnością jej dużym, kasztanowym oczom. Uśmiech pojawił się na ustach śpiącej dziewczyny, która odchyliła głowę poddając się pieszczocie. Olgierd przez dłuższą chwile upajał się widokiem i znajomym zapachem ziół. Odetchnął z wyraźną ulgą i ostrożnie wygramolił się z namiotu. Słońce i tak niedługo zacznie wschodzić, więc równie dobrze już można się było brać do pracy. Choć tak po prawdzie nie miał jej za dużo jako ochroniarz. Ot pilnować swoich wart i uważać na to co dzieje się dookoła. Czasem donieść drewna. W razie potrzeby dobyć miecza, choć to zdarzało się rzadziej.

Wysoki mężczyzna nałożył przeszywanicę i sprawdził zapięcia półpancerza. Wysłużone metalowe płytki trzymały się pewnie, choć bez wątpienia nie zaszkodziłaby im wizyta u płatnerza i odrobina polerki. Przynajmniej tabard z dobrego materiału i barwiona na niebiesko szarfa prezentowały się dumnie. Gdy był już odziany dobył swego miecza i wtarł w ostrze resztkę oliwy. Machnął nim dwa razy, a klinga z cichym sykiem przecięła powietrze, zrzucając z siebie nadmiar oliwy. Olgierd w myślach zanotował konieczność kupienia nowej butli.




Żeby nie stać bezczynnie, ruszył na obchód małego obozu i napoił konie przed drogą. Opłukując twarz w rzeczce obok której się zatrzymali, wpatrzył się w swoje odbicie. Równo przystrzyżona broda i spora blizna na prawym policzku do spółki z hardym wyrazem twarzy dodawały mu nieco lat. Uśmiechnął się na widok dobrze utrzymanego zarostu. Umiejętności Irys tak z ziołami, jak i nożyczkami były nie do przecenienia.

Gdy oporządził już konie, szturchnął delikatnie Ślepego Psa. - Wstawaj! Bo jeszcze umrzesz od tego leżenia. Zażartował. - Zanim przebierzesz się w nowe ubrania umyj się w rzece, bo jeszcze ktoś cię przechrzci na Śmierdzącego Psa. Następną butelkę stawiam ja, ale za jasny chuj nie będę z tobą siedział w jakimś zaułku. W obecnym stanie pogonią cię z każdej, nawet nieszanującej się karczmy. Zakomunikował rozkazującym tonem. Tak po prawdzie wcześniej o tym nie wspominał, ale nieświeży zapach ślepca działał mu na nerwy. Skoro Ślepy Pies przyjął od Irys nowy komplet ubrań to pewnie można było jeszcze wynegocjować jakieś drobne udogodnienia w ich wędrówce.

***

Gdy w końcu wjechali do Vildheim, Olgierd wraz z Irys odłączyli się od karawany. - Idziesz z nami Ślepy? Zobaczymy czy pogłoski o tutejszym winie mają w sobie choć trochę prawdy. Zachęcił. Nie przyznawał tego na głos, ale przyjemnie słuchało się jego opowieści.

Przechodząc przez plac targowy rzucił mu się w oczy kolorowy szyld "Mokre Muszelki". Wnioskując z nazwy był to niewątpliwie lokalny zamtuz.

- Jak myślisz, mogłabyś sprzedać tam część ziół? Znając życie będzie można coś na tym zarobić. Powiedział do Irys. - Jednak najpierw karczma. Z chęcią wrzuce coś na ząb i spróbuje lokalnego wina skoro wszyscy tak je zachwalają.

Wydłużył kroki idąc w stronę karczmy. Prowadził obok siebie ich gniadą kobyłkę, która nieprzyzwyczajona to zgiełku nieco się ociągała. Odruchowo rozejrzał się za listami gończymi i innymi obwieszczeniami jakie mogły być tam przybite. A nuż rzuci mu się w oczy coś ciekawego?
Gdy już odstawili konia do przykarczemnej stajni, Olgierd energicznym ruchem otworzył drzwi przybytku i wszedł do środka rozglądając się za wolnym miejscem. Po dłuższym czasie na szlaku miał ochotę na jajka i świeży chleb. Miał też nadzieje że to słynne wino będzie w stanie zatrzeć w pamięci smak berbeluchy, którą zeszłego wieczoru poczęstował ich Ślepy Pies. Dzień zapowiadał się wyśmienicie.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 05-10-2017 o 22:30.
Cattus jest offline