Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2017, 11:15   #8
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Dawno nie śniło jej się nic równie paskudnego. Co najgorsze, koszmar był aż nazbyt realistyczny i po przebudzeniu Rylee wciąż słyszała złowieszcze słowa i paskudny głos stracha na wróble. Jego długie, patykowate paluchy zaciskające się mocno na jej wątłych ramionach. Jakby to jednak nie był sen... Próbowała ułożyć myśli i poskładać je w zdania, by opowiedzieć Luke'owi, co jej się śniło, jednak nie było jej dane. Z dołu usłyszeli paskudny hałas a Carpenter aż podskoczyła w łóżku i krzyknęła krótko. Co się do cholery działo? Najpierw cmentarz, potem koszmar i na dodatek jakieś dziwne odgłosy? To nie mógł być zbieg okoliczności.
Z rozmyślań wyrwał ją podniesiony głos Luke'a.
- Tak, mam, w szafie powinien być kij bejsbolowy. Babcia zawsze trzymała go w mojej sypialni, gdyby cię kiedyś nakryła - powiedziała i choć anegdota była raczej wesoła, to do śmiechu Carpenter nie było.
Czuła się, jakby dostała w głowę czymś ciężkim.
Na wpół przytomnym wzrokiem widziała, jak Harmon dopadł do drzwi szafy i po dłuższej chwili szperania w pudłach, wynurzył się z długim kijem w dłoniach.
- Tylko bądź ostrożny, kochanie - rzuciła.
- Będę, spokojnie. Zostań tutaj i się stąd nie ruszaj - powtórzył i wybiegł z sypialni.
Rylee słyszała jego ciężkie kroki na skrzypiących deskach i energiczne zbieganie po schodach.

Potem zapadła cisza, przerywana jedynie pojękiwaniami wiatru między nieszczelnymi framugami okien. Rylee, z podwiniętymi pod brodę nogami, wpatrywała się w uchylone drzwi do sypialni, przez które wpadało światło z korytarza. Zupełnie nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć i miała tylko nadzieję, że Luke nie napotka na dole żadnych kłopotów. Chyba po raz pierwszy w życiu poczuła się w tym domu nieswojo, choć przecież nie powinna - nigdy nie działo się tu nic dziwnego ani podejrzanego. Narzeczony wrócił po dziesięciu minutach. Wyglądał na zupełnie spokojnego.
- I co? - Zapytała Rylee, wpatrując się w niego.
- Nic, kochanie. Dom jest czysty - odparł. - Na dole spotkałem jedynie Gangesa, więc wszedłem do piwnicy, żeby sprawdzić, czy wszystko gra. Twoja stara pralka przy okienku dla kota była przewrócona, więc te hałasy to pewnie jego sprawka.
Rylee uniosła brew.
- Kot przewrócił starą pralkę? Mówisz poważnie?
- A masz jakieś inne wytłumaczenie? No chyba, że rzeczywiście ten dom jest nawiedzony.
- Luke uśmiechnął się lekko, odkładając kij bejsbolowy obok łóżka.
- Nie jest - odrzekła twardo kobieta. - Ale dzisiaj na cmentarzu... - Odgarnęła włosy za ucho i wzięła głębszy wdech. - Dzisiaj na cmentarzu, na płycie nagrobnej babki widziałam przez chwilę swoje imię i datę śmierci wyznaczoną na Halloween. W tym koszmarze, z którego mnie wybudziłeś, byłam na polu kukurydzy Douglasa i zaatakował mnie strach na wróble z dynią zamiast głowy. No i jeszcze te hałasy...

Harmon usiadł przy Rylee i przytulił ją mocno, całując w czoło.
- Pewnie za dużo myślisz o tym, co się stało z Penny i twój umysł podpowiada ci rzeczy, których nie ma - powiedział, głaszcząc ją po głowie.
- I tych hałasów też nie było?
- Były, ale tak jak mówiłem, to pewnie kot. Dom jest zamknięty z jednej i z drugiej strony, okna również. To nie mógł być nikt inny.
- Zapewnił i spojrzał jej w oczy. - Powinnaś przestać myśleć o tym morderstwie, kochanie.
- Wcale tak dużo o nim nie myślę...

Luke westchnął.
- Ok, jeśli te koszmary i zwidy będą się powtarzać, pójdziemy z tym do lekarza.
- Uważasz, że sobie to wszystko wymyśliłam?
- Nie, ale niektóre choroby mogą powodować halucynacje.
- Dzięki, Luke, naprawdę...
- rzuciła cierpko.
- Staram się tylko pomóc i spojrzeć na to wszystko racjonalnie. Poza tym... - Wskazał palcem na zegar na ścianie. - Dochodzi prawie trzecia, przyda nam się jeszcze złapać trochę snu.
- Jasne. - Położyła się na wznak, a gdy próbował zgasić nocną lampkę, powstrzymała go. - Nie, niech zostanie.
Nigdy nie sypiała przy zapalonym świetle, ale tej nocy czuła, że musi. O ile w ogóle zaśnie.
- Ok, zostanie. - Przytaknął Luke, po czym ułożył się na boku i objął ją ramieniem. - Jestem przy tobie, nie martw się i śpij.

Chciała mu odpowiedzieć "łatwo ci mówić", ale ostatecznie tylko pokiwała głową. Odwróciła się na bok, wbijając wzrok w ścianę naprzeciw łóżka. Może rzeczywiście podświadomość płatała jej figle i nic złego się nie działo? Kiedyś czytała o ludziach, którzy nocowali w ponoć nawiedzonym hotelu, nie wiedząc o tym, a gdy zostali o fakcie poinformowani, kolejnej nocy słyszeli dziwne dźwięki i trzaski. Może więc była to autosugestia? Rylee nie wiedziała zupełnie, co o tym myśleć, ale z jednym Luke miał rację - musiała jeszcze trochę pospać, bo dziś znów czekał ją kolejny długi dzień za ladą w sklepiku.

 
Tabasa jest offline