Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2017, 19:08   #29
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
... i część druga

Poruszali się mozolnie, sunąc wzdłuż korwety i rozgarniając kosmiczne śmieci. Gdyby nie wbudowane w skafandry komunikatory nie mogliby się kontaktować, co niepomiernie utrudniłoby pracę, a tak przynajmniej szło się skupić na czymś innym niż natłok kłopotów. Paczka znajdowała się gdzieś przed nimi, musieli minąć jeszcze tylko kilka metrów i, wedle danych z sensorów, pojawi się w polu widzenia.
- Masz alergię na próbniki i wzierniki wsadzane w różne, dziwne części ciała? - biolog rozłożyła ramiona na tyle, na ile pozwalała sytuacja.

- Ta. I na mundury też, ze specjalnym uwzględnieniem marine. Alergia nabyta - powiedział niechętnie.

- Wracając do tematów kosmicznych krzyków
- biolog zmieniła temat nie chcąc się kłócić o przydatność ich wroga rasowego numer jeden, co mogło mieć miejsce, gdyby dłużej pociągnęli temat. Flota i przemytnicy nie przepadali za sobą, darząc się obustronną i nad wyraz gorącą niechęcią - W próżni dźwięki się nie rozchodzą, więc jeśli masz zamiar się mnie pozbyć to najlepsza okazja - rzuciła mimochodem, zrównując się z kanonierem aby nie zostać w tyle.

- Które się wygadało? - mamrotanie Drake’a było bardzo niezadowolone - I nici z niespodzianki. Tak bez zaskoczenia to żadna zabawa. A mogłem ci ściągnąć hełm i wywalić jak była okazja. Może zdążyłabyś wziąć wdech i odleciała na tyle, żeby nie wpaść w silnik.

- Wdech? W próżni? -
tym zdziwienie Larsen należało do tych najbardziej autentycznych.

- Jak w Odysei Kosmicznej. Tej 2001 - kanonier uśmiechnął się pod nosem i dorzucił - No co? Lubię stare filmy.

Parę szybkich mrugnięć i stupor minął. Skojarzyła film, prawdopodobnie kojarzyła scenę. Bardzo powoli nabrała powietrza i równie powoli je wypuściła nim się odezwała.
- Bowman powinien wypuścić z płuc powietrze, zamiast robić wdech przed próbą ponownego dostania się na statek z kapsuły po tym, jak zamknął go HAL. Próżnia panująca w kosmosie uszkodziłaby płuca, gdyby miał je wypełnione powietrzem. - wyjaśniła nieścisłość, rozwiewając kinematograficzny mit - Człowiek może przeżyć od piętnastu do trzydziestu sekund w przestrzeni kosmicznej bez skafandra, o ile zrobi wydech przed wyjściem ze statku. Wydech zapobiega pęknięciu płuc. Po około piętnastu sekundach osoba straci przytomność z powodu braku tlenu, co doprowadzi do śmierci przez uduszenie. Możliwe jest, że bębenki takiej osoby mogą pęknąć. Krew nie może się zagotować ze względu na jej ciśnienie, inaczej jest w przypadku śliny. Jednak największym problemem będzie brak tlenu, a nie brak ciśnienia w próżni kosmicznej.

- Dzięki Nivi, od razu mi lepiej. Kamień z serca, marskość z wątroby
- wzniósł wzrok ku górnej części szyby nie bawiąc się w ukrywanie sarkazmu - Bądź trochę mniej pesymistyczna, dobra?

- Pesymistyczna? - zdziwienie, po raz kolejny. Do kompletu z niezrozumieniem. - To nie pesymizm, to potwierdzono naukowo fakty. Filmy bywają przekłamane… co nie zmienia faktu, że też je lubię - rzuciła czymś na kształt przeprosin. Może rzeczywiście poruszanie tematu śmierci w kosmosie, gdy się w owym kosmosie przebywa nie należało do najszczęśliwszych pomysłów. Przełknęła gorzką żółć która nagle zebrała się jej w gardle i dokończyła tworem dowcipopodobnym - Mniej więcej dlatego nigdy nie dostałam tytułu króla śmieszków… na żadnej imprezie. Nigdy.

- Nie jest źle, popracujemy nad tobą i kto wie? Kiedyś wygrasz koronę z butelek po piwie. -
Leon zamyślił się. Rozwiązanie przyszło nagle i było proste -Jak w Podziemnym Kręgu. Oglądałaś? - spytał i widząc że Larsen przytakuje mówił dalej - Co się dzieje w kręgu, zostaje w kręgu… czy jakoś tak. Co się dzieje w laboratorium, zostaje w laboratorium… szczególnie robale. One przede wszystkim lepiej żeby nie paradowały nam po talerzach.

- Więc w tym problem… a już myślałam, że za dużo tlenu zużywam i trzeba znaleźć okazję aby pozbyć się nadprogramowego bagażu… a może tak naprawdę chodzi o coś zgoła innego?
- spytała parodiując poważny, grobowy wręcz ton - Vincent znowu pływał w twojej kawie?

Kanonier wyglądał jakby podobna wizja go nie ruszała, ale w środku się skrzywił. Lubił kawę, wolał ją od piwa i innych alkoholi. Raz się zdarzyło, że siedząc w mesie o mały włos nie połknął jakiegoś paskudztwa, które wypełzło z kajuty Nivi i pomyliło jego kubek z wanną.
Jego szczęście że trafił się wtedy na spasiony okaz, ale i tak o mało się nie porzygał kiedy robal wypłynął na powierzchnię i pomachał mu czułkami na powitanie. Chciał go wlać wyrzucić przez śluzę razem z całym ekspresem. Powstrzymał się i zaniósł obrzydlistwo do właścicielki. Było warto, bo ucieszyła się, że “znalazł jej zagubione dziecko”.
- Mogłem nie zauwazyć że coś ci uciekło…
- odpowiedział bez pośpiechu, równie mało pospiesznie pisząc wiadomość do Red. Działko na rufie oberwało solidnie, nie obejdzie się bez ręcznej naprawy. System też musiał oberwać, póki ruda siedziała na mostku mogła tam pogrzebać - Po powrocie będziemy musieli przeszukać całego Acherona i wyłapać to co się wydostało.

- Moze nie będzie aż tak źle
- uśmiech Larsen dało się bez problemu odebrać, nawet jeśli rysy twarzy zniekształcała szklana przyłbica. Fakt, czasem któryś z podopiecznych postanawiał pozwiedzać statek i zapoznać się z załoga, znudzony siedzeniem w terrarium. Nie dziwiła im się, też nie lubiła zamknięcia, a korweta przypominała akwarium. Rozbudowane co prawda, lecz zawsze zostawała to ograniczona przestrzeń pośrodku zwykle nieprzyjaznego ze wszech miar terenu.
- Przed skokiem zabezpieczyłam co się dało… jak najlepiej się dało - westchnęła, humor się jej zważył odrobinę. Pokręciła głowa, odganiając troski o zawartość kajuty. Potem przyjdzie czas liczenia strat, teraz mieli coś do zrobienia.
- Powiedziałam Rohanowi, że obudzę mecha i zajmę się wyciekami w maszynowni. Póki poziom promieniowania nie spadnie, nie ma szans rozpoczęcia napraw - pokręciła głową, w końcu przyznając się co jej leży na sercu - Zamiast tego latam dookoła i próbuję… sama nie wiem.

- Daj spokój, Rohan jest duży i ma Alex. Vera też siedzi już bezpiecznie na statku. Poradzą sobie, a zobacz to bydle - pokazał na dryfujący kontener do której zbliżali się coraz bardziej - W pojedynkę nikt go nie przeniesie i… jest… - urwał w pół zdania.

Larsen w lot pojęła o co chodzi. Pośród kawałków ich korwety pływały również inne: mniejsze, kompletnie odmiennej barwy oraz zastosowania, zaś z boku pudła ziała wymowna dziura.
- … uszkodzony - dokończyła, czując jak po plecach spływa jej stróżka lodowatego potu. Ich złoty bilet, gwarant przeżycia najbliższych tygodni. Jedyna szansa na spłacenie naprawy Acherona i moc sprawcza, by potyczka z Flotą miała jakikolwiek sens.

- Szlag! - kanonier zaklął, podlatując pod przesyłkę. Chwycił się jej krawędzi i zajrzał do środka. To zdecydowanie nie poprawiło mu humoru - Pusta, są jakieś rurki, trociny i zamarznięte gluty. Nie wygląda na standardowy sprzęt do laba.

- To SPŻ -
Nivi szepnęła ochryple, walcząc z zaschniętym nagle gardłem. Podleciała te ostatnie metry, zaglądając do środka aby się upewnić. Znała ten widok, aż za dobrze. - Osobne zasilanie, zamki hydrauliczne żeby zapewnić hermetyczną przestrzeń…

- Władowali nam coś żywego na pokład?
- Leon domyślił się do czego kobieta zmierza i sapnął - Pięknie…

- Teraz i tak… za późno. Nawet gdyby ciśnienie w kosmosie było takie jak na Ziemi, roi się tu jeszcze od innych zabójczych atrakcji. Hula słoneczny wiatr, pali promieniowanie UV i mrozi niewyobrażalna temperatura bliska zeru absolutnemu.
- mruknęła smętnie, przenosząc się na drugą stronę - Jeśli nie wieźliśmy niedźwiedzi wodnych… nie znam niczego, co byłoby w stanie przeżyć dehermetyzację.

- Czego do cholery?
- Drake pokonał chęć uderzenia hełmem w kontener. Ich kasa poszła w drzazgi… o ile odbiorca sie zorientuje - Zbierzmy co się da, poszukajmy i zaspawajmy klapę. Mieliśmy nie wiedzieć co tam jest, nie otwierać.

- Niedźwiedzie wodne… Tardigrada. Niesporczaki. Gołym okiem nie da się ich zobaczyć, bo niewiele z około tysiąca gatunków opisanych do tej pory przekracza milimetr długości. Wystarczy jednak włożyć pod mikroskop odrobinę wilgotnego mchu, kawałek ściółki spomiędzy opadłych liści, fragmenty roślin ze stawu lub po prostu wilgotną grudkę gleby z grządki, żeby ujrzeć stworzenia, które w podręcznikach akademickich figurują także pod nazwą: „wodne misie”. Należą do bezkręgowców z grupy pierwoustych.
- biolog mruczała pod nosem, zapierając się przy okazji o skrzynię, by nadać jej dryfowi właściwy kierunek. Z drugiej strony Drake robił to samo. - Ich ciała wyposażone są w cztery pary odnóży. Są znane z tego, że potrafią przetrwać w niekorzystnych warunkach. Przybierają wtedy postać otorbionej cysty i zapadają w stan anabiozy, w którym mogą przebywać nawet kilkadziesiąt lat. Odporne na ekstremalne zmiany temperatury, radiację, promieniowanie kosmiczne, toksyny a także skrajne odwodnienie. Najstarsze znane nam ich odmiany pochodzą z okresu około 570 milionów lat przed naszą erą i od tamtego czasu niewiele się zmieniły. Niestraszny im żaden ukrop, śmiało można je poddać temperaturom dochodzącym do nawet 150 stopni Celsjusza. Po powrocie do optymalnego przedziału temperatury i delikatnym nawodnieniu ich stan całkowicie wraca do normy… potrafią naprawiać swoje uszkodzone DNA.

- To co, szukamy słoika z liśćmi paprotki? -
kanonier zaczął się rozglądać. Przerwał holowanie pudła żeby wysłać Valentine kolejną wiadomość:

Cytat:
Widziałem wieżyczkę z bliska. Przyda się jej kobieca ręka. Oberwała bardziej niż myślałem.
- Nie, to bez sensu - Nivi zgrzytnęła zębami - Flota nie fatygowałaby się po słoik bezkręgowców. Zależało im, cholernie… na odzyskaniu przesyłki. Co jeśli mamy do czynienia z obiektem badań wojskowych, wykradzionym z laboratorium? Nie wiemy nad czym tam pracują… rożnie bywa - wzruszyła nerwowo ramionami i zatrzęsła się zauważalnie - Mogliśmy wieźć eksperymentalną broń. Ewentualnie nieznany dotąd okaz fauny gdzieś z najdalszych krańców wszechświata. Nie odpuszczą, tym bardziej teraz, gdy to straciliśmy. Zabiją nas, zatrą ślady… nikt nie lubi świadków i to niewygodnych, o ile sami tu nie zginiemy. - wychrypiała, zaciskając pieści na chropowatej kapsule. Pomagała przewozić kogoś rodzaju Edgara?

- Ej… spokojnie. Nie wariuj, nie teraz - kanonier sięgnął do drugiego hełmu, obracając go tak że Larsen musiała na niego spojrzeć. - Cokolwiek by to nie było poradzimy sobie, rozumiesz? Skoro tam coś żyło zostawiło ślady. To twoja działka… wszelkie biegające i pełzające paskudztwa - mówił łagodnie i pewnie - Potrzebujemy cię. Ja cie potrzebuję. Chodź, zaniesiemy to dziadostwo na powrót do ładowni i przy okazji rozejrzymy się. Może gdzieś tu lata nasza zguba.

Kobieta pokiwała głową, zaciskając usta w wąską kreskę. Gdyby wszystko było takie proste jak on to przedstawiał. Rozumiała jednak, zgadzała się całym sercem. Miał rację, nie wolno panikować. Jeszcze żyli i ten stan rzeczy należało utrzymać. Też potrzebowała Leo, niestety w tej płaszczyźnie nie mieli wiele do gadania. Jakże prosty byłby świat, gdyby nie jeden pieprzony detal. Złota obrączka na serdecznym palcu prawej dłoni ich speca od materiałów wybuchowych i artylerii.
- Ale jeżeli to android nic nie mówimy Teddy. - Wzięła uspokajający wdech i uśmiechnęła się, choć ciężki cień położył się jej na karku.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline