Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2017, 15:41   #87
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
-Ok, to bierzemy się za to, mamy vana to pojedźmy nim - Zaproponował Triss
- Dość miejsca na sprzęt i ludzi.

Chłopaki w poście nie będzie widać co kto powiedział jak tak to zostawicie A dwa jak nie chcecie fabularnie odgrywać czy co nie ma problemu przweiniemy dalej. Ale prosiłbym byćie podeklarowali co czy kogo bieracie w tego vana. Jak nic to spoko, dajcie znać, że nic i przewijamy dalej. Ale wówczas macie przy sobie/vanie to co na rospisce poniżej. Reszta zsotaje w bazie.

Triss wrzucił do środka strzelbę i pistolet 9mm po czym spojrzał na Butcha i Scotta
- Jedziecie? Bianca, zobacz resztę broni którą zdobyliśmy i trzymaj tak żebyś mogła ją rozdać naszym lokatorom jakby zaszła potrzeba
Tymczasem Młynarz ściągnął paski swojego plecaka, aby go zmniejszyć i założył na siebie ekwipunek. Rana dokuczała, ale to nie była wymówka, aby wymigiwać się od roboty.
- Jeżeli nie wrócę…moje “złoto” schowane same wiecie gdzie jest wasze... - rzucił jeszcze mutant do kobiet dramatycznym głosem.

Scott i Butch skinęli głowami i wyszli do swoich motocykli. Dziewczyny również nie panikowały i roześmiały się słysząc dramatyczny ton mutanta. - Na pewno sobie poradzicie i wrócicie do nas cało. - Bianca uśmiechnęła się i pokrzepiająco położyła dłoń na ramieniu mutanta.

Czas było ruszać bo dzień się kończył. Furgonetka ruszyła za parą motocyklistów którzy dopiero co przejechali tędy niedawno. Za oknami przesuwał się dobrze znany krajobraz zrujnowanego, rozgrzanego betonu poprzecinanego asfaltem od jakich wzbijał się permanentny pył. Nierzadko jednak na ruinach dawnej cywilizacji zdążyły wyrosnąć już trawy, krzewy albo i młode drzewka.

Od razu się dało poznać, że już zbliżają się na miejsce przeznaczenia. Nawet jakby nie wiedzieli gdzie jadą to gęstniejący tłum ludzi i pojazdów wskazywął, że tutaj “coś się dzieje”. Dwaj Łowcy na motocyklach wprawnie jednak torowali drogę przez te zbiegowisko. Zatrzymali się gdy już widać było widać w zachodzącym Słońcu zrujnowaną fabrykę. Furgonetka zatrzymała się i czwóka Łowców miała okazję na własne oczy obejrzeć teren i zastanowić się co dalej.

Od tego zaimprowizowanego kordonu przy jakim się zatrzymali było pas zagruzowanej ulicy jako pusta strefa buforowa przed równie zrujnowanym ogrodzeniem otaczającym teren fabryki. Cienie robiły się coraz dłuższe i bardziej ostre. Dzień się kończył choć jeszcze było widno jak w dzień. Teren fabryki był ogromny jak na przełażenie we cztery osoby. Trzeba było też zdecydować jak idą i co ze sobą biorą. Niektórzy chętni nagrody już podobno tam poszli. Niektórych jeszcze widać było jak przechodzą pomiędzy bliższymi fragmentami zrujnowanej fabryki. Ilu i jak głęboko ich tam weszło do tej pory w trzewia fabryki tego pewnie nie wiedział nikt.

- Cholera.
- mruknął tylko Młynarz.
Teren był za duży na to polowanie… a raczej na polowanie na taką zwierzynę. No ale jakby nie patrzeć myśliwych było sporo. Młynarz starał się nie okazywać po sobie że dokucza mu rana z porannego postrzału. Zdjął z ramienia karabinek traperski i sprawdził magazynek. Najbardziej irytowała go zapadająca ciemność. Czemu ten zasrany jajogłowy, który na nim eksperymentował nie pomyślał o tym, żeby przystosować mu oczy do ciemności. Ot taka refleksja nad pierdołowatością mutacji - zawsze masz albo dostajesz taką, która ci się za często nie przydaje.

Czterech Łowców ruszyło przed siebie. Co raz bardziej zagłębiali się w rozpalony beton gdzie kurz przenikał w każdą szczelinę przy każdym kroku. Pod butami wyczuć się dało mniejsze i większe grudy gruzu. Cienie robiły się coraz dłuższe ale jeszcze dominowało światło dnia. W zrujnowanej fabryce tam i tu widzieli poruszające się sylwetki ludzi.

Nagle gdy zatrzymali się by zastanowić się gdzie się udać najpierw. Można było zacząć sprawdzać hale fabryczne idąc po różnych schodach, galeryjkach i ocalałych podłogach gdzieś w większości na wysokości poziomu standardowego pierwszego i drugiego piętra. Albo zejść na dół który dół był gdzieś na poziomie piwnicy. Oba wyjścia miały plusy i minusy. Na górnym poziomie było jeszcze dość jasno. Pozwalał mieć przyzwoity wgląd na okolicę. O ile nie zasłaniały czegoś akurat ściany, gruz czy dziwne machinerie z dawnych czasów. Minusem było to, że z wysoka można było spaść razem z fragmentem niepewnej podłogi. Idąc dołem trzeba było się liczyć z tym, że już teraz będzie panował tam cień i mrok oprócz miejsc gdzie światło się przebijało z góry. Nie powinno dać się chyba spaść choć przy ograniczonej widoczności zwyczajnie jak wszędzie można było na coś wpaść lub spaść. Minusem zaś było to, że coś z wyższych poziomów może zwalić się na łeb.

Wtedy właśnie usłyszeli strzały. Kilka pod rząd. A potem znowu kilka. Na łącznie kilka luf naraz. Zbyt daleko i za zbyt wieloma ścianami i gruzami by dało się zaobserwować strzelających.

- Znaleźli go? - zapytał Butch patrząc na ściany zza jakich dobiegały strzały.

- Może. Albo nerwy komuś poniosły. Albo wykańczają się nawzajem. - splunął Scott też patrząc w tą samą stronę. Dalej mogli tam iść albo górą albo dołem.

- Idziemy tam? - zapytał Butch. Scott również się chyba zastanawiał bo popatrzył na pozostałą dwójkę Łowców czekając co powiedzą.

-Idziemy, zobaczmy o co chodzi. - kiwnął głową Młynarz
 
Stalowy jest offline