Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2017, 14:37   #12
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nie zamierzał się przejmować. Bo i czym miałby? Siedział rozparty wygodnie na nieco mniej wygodnym krześle przy prawie eleganckim stoliku z ludźmi, którzy dopomogli w potrzebie. Jakby tego było mało, pił cudownie rozgrzewające napoje nie na swój koszt. Trzeba było od życia czegoś więcej? Edan nie potrzebował.

Choć musiał przyznać, iż niektórzy spośród obecnie przebywających w miasteczku delikatnie mogliby go martwić. Gdyby oczywiście martwić się zamierzał. Na liście tej był wyfiokowany, zimnooki laluś, który niewątpliwie był kimś więcej niż osoba, za którą się podaje. Choć na dobrą sprawę nie miał pojęcia za kogo się podaje. To jednak nie miało znaczenia. Najmniejszego.

Rudowłosa elfka natomiast była bardzo zachęcająca. Wielka szkoda, że była niesiona przez zimnookiego. Może dziewczyna? Może żona? Ale... czy to rzeczywiście był problem? W istocie, żaden to kłopot. Kto by się takimi drobiazgami przejmował? Absurd. Niemniej z doświadczenia wiedział, iż takie sprawy najlepiej załatwiać pod koniec pobytu. Towarzysze już-nie-panien stawali się osobliwie poirytowani. Edan nie potrafił zrozumieć dlaczego.

Swoją drogą, poranione ręce elfki mogły oznaczać, że ma charakterek. Naturalnie nie stanowiło to żadnego problemu. Do niczego przeciez nie miał zamiaru jej zmuszać, prawda?

Mężczyźni natomiast, którzy wyciągnęli go z wody wprost na pokład swego cudownie suchego statku wyglądali na proste, poczciwe chłopy. Z wyjątkiem Hamdira. W odróżnieniu od pozostałych ten nie wyglądał na prostego. Choć właściwie było całkiem przeciwnie. Wyglądał na dość prostego, ale taki nie był.

Edan musiał jednak przyznać, że przyjemniej było patrzeć na kolejną, rudowłosą niewiastę szczególnej urody niźli brodate, męskie gęby. Całkiem niewykluczone, ba, naturalne byłoby, gdyby towarzysze jego żywili podobne odczucia względem porównania Edana i owej kobiety.

Żałował niezmiernie, że stała się kandydatką na jego prywatną listę: "nawet nie próbuj". Suknia, jaką przywdziała nijak miała się do niewygód podróżnego życia, zatem musiała być szlachcianką lub czarodziejką. Z pewnością nie była miejscowa. Niestety brak świty umacniał jej kandydaturę, a nie sądził, aby towarzystwo od drugiego kielicha było świtą. Nie było co jednak pięknej pani spisywać na straty. Wszak istotnie mogła być zwykłą podróżniczką na osobliwej randce. Nie można było przedwcześnie tracić nadziei!

Zawieszone spojrzenie, kiedy zjawisko zechciało dosiąść się do męskiego stolika, łączyło przyjemne z pożytecznym. Śliczna twarzyczka wykazywała zainteresowanie miejscowym czarodziejem i pozostawała niewrażliwa na regularnie wsadzany w mrowisko kij.

Dopiero przybyły ponownie zimnooki rozwiał wszelkie wątpliwości. "Nawet nie próbuj". Od czarodziejek, a tym bardziej czarodziejów, choć z kolejnością można było się spierać, wolał trzymać się z daleka. Najlepiej tak kwadrans drogi. Cwałem.

Edan spoglądał na kobietę spod opuszczonej głowy, mając przed sobą na wpół opróżniony kubek. Podniósł wzrok, gdy odeszła, po czym przysunął się nieco bliżej i beztrosko pociągnął kolejny łyk z bardzo szerokim uśmiechem.
- Muszę szacownych panów prosić o wybaczenie. Wiedziałem. No… nie wiedziałem. Podejrzewałem jeno, choć zachowanie panny wskazywało na to. Ale brak pewności kazał milczeć - rzekł nieco ciszej, po czym rozparł się na krześle chichocząc.

Smolnik miał głupią minę, nie potrafił z siebie wydusić słowa. Hamdir zmarszczył czoło podnosząc brwi tak wysoko, jak tylko mógł. Jeśli to była prawda, to zostali wystrychnięci na dudka. Komentarz niedoszłego topielca też zbytnio nie pomógł. Pomóc mógł tylko kolejny łyk miodu.

Kiedy tylko chichot został opanowany, postawił kubek i wyciągnął dłoń.
- Edan. Miło mi szlachetnych panów poznać.

- Hamdir - wydobył z siebie brodacz ściskając wyciągniętą ku niemu rękę. - A to Smolnik.

Drzwi do karczmy otworzyły się po raz kolejny i pojawił się w nich Wopek, niosący pod pachą kupkę jakichś szmat.
- Trzymaj! - rzucił je niedbale w stronę Edana. - Nie są to pewnie ciuchy do jakich przywykłeś, ale lepsze to niż ganianie z gołą rzycią. Swoje możesz powiesić nad ogniem, szybciej wyschną. No, co jest panowie, co macie takie nietęgie miny? Fajnie, że o mnie pamiętaliście - to powiedziawszy sięgnął po przygotowany wcześniej dla niego kufel.
- A to Wopek - dokończył przedstawianie Laerten.

- Właśnie zakończyliśmy czas przedstawień. Coby niezręczności nie było, Edan - przedstawił się ponownie i podziękował uprzejmie za odzienie. Nim jednak zdążył cokolwiek uczynić, drzwi karczmy otworzyły się kolejny raz.

- Całkiem niemało wagabundów przemierza te tereny. Częsta to sprawa? - zapytał Hamdira.

- Wioska na szlaku, jak rzekłem czarodziejce - brodacz wzruszył ramionami. - Trochę się tego tutaj kręci. Karawany kupieckie gnają z północy na południe i z południa na północ. Czasem jakiś statek zakotwiczy w porcie. Niedalej jak wczoraj piłem przy tamtym stole - wskazał miejsce palcem - z jednym kapitanem i dwoma wojakami.

- Niech to, jeszcze nam to Vildheim wyrośnie na co większego niźli tylko mieścina. Kupcy i podróżnicy gońcami pieniądza, a pieniądz budulcem miast - rozparł się na krześle i wyciągnął nogi zezując na najnowszych przybyszów.

- Może kiedyś, kto wie, ale dzisiaj walą traktem i tyle ich widać. Nikt tu się nie zatrzymuje by pokupczyć.

- A na co nam oni? - zawyrokował Wopek. - Abo nam tu źle, tak jak jest? Obcy niech przejeżdżają, wolna droga. A my po swojemu dalej będziem żyć i tyle.

- Wopek, choć rozumem nie grzeszy, trochę racji ma - wtrącił Smolnik. - Razem z kupcami zawsze jakiś wątpliwy element się pojawia, z którego zaraz jakieś nieszczęście może się stać. Im wioska bogatsza tym takich obwiesiów więcej, a i jaki najazd bardziej prawdopodobny.

Trzej nowi goście także do miejscowych nie należeli. Dwaj mężczyźli, w tym jeden o zapachu niezbyt politycznym oraz kobieta o zapachu całkiem nawet przyjemnym, choć osobliwym, ziołowym. Zapewne zielarka, choć i te przypuszczenia posiadały pewną granicę nieufności. Ran jednak na pierwsze spojrzenie nie dostrzegł.

"Aromatyczny" z kolei był kaleki, choć towarzystwo miał zacne w postaci psa. Od razu dostrzec było można po zachowaniu oraz spojrzeniu, iż pozbawionym był wzroku. Działania jego sprawiały jednak wrażenie, jakoby brak jednego zmysłu rekompensował sobie słuchem oraz węchem.

Ostatnim był wojak z blizną w przeszywanicy oraz półpancerzu. Najpewniej zajmował się robieniem mieczem. Edan odrzucił myśl o ochroniarzu, bo choć kobieta wyglądała całkiem nieźle, nie sprawiała wrażenia takiej, którą stać na ochronę. Ani na taką, która by tego specjalnie potrzebowała. W przypadku niewidomego sytuacja była całkiem oczywista. Być może zatem najemnik.

Ponownie tematem przewodnim okazał się być rzekomo nieobecny podobno czarodziej. Szczególnym zainteresowaniem wykazał się Olgierd oraz jego ubogi towarzysz dysponujący jakąś częścią mocy magicznych.

- Piękna pani, szanowni panowie, zmuszony jestem czasowo jedynie opuścić to zacne towarzystwo. Niebawem powrócę - rzekł, po czym wstał i podszedł do karczmarza.

- Gdzie jest miejsce, w którym można pozostawić nadmiar płynów z organizmu? Wychodek znaczy się - dodał wyjaśniająco, po czym udał się we wskazanym kierunku.

Od tego natężenia czarostwa aż mu ciśnienie dolne wzrosło. Choć nie wykluczał, iż przyczyniła się do tego wypita woda oraz miód.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline