Kiedy Kiti wróciła na miejsce szczęka jej opadła. Obok wielkiej muchołówki stał wielki czarny dinozaur – robal. Szybko skapnęła się że to bestia Diritha bo Dirith nie skoczył temu czemuś do gardła. To coś zresztą też nie było zainteresowane zjedzeniem Diritha tylko grzebaniem ogonem w bagnie. Próbowało wyciągnąć gnoma. Podejrzewała że bestia Diritha gdzieś tu jest, ale żeby takie coś, takie coś, takie coś!? Przynajmniej mieliby transport w razie czego i nie trzeba było znowu polować na dziki ani nosorożce, można było wsiadać na to i jechać. Chyba… Ciekawe czy to lubi jak się na nim siada i jedzie…
Pojawiła się również podejrzana skrzydlata małpa, jakby mało było dziwnych roślin i stworzeń wokół. Małpa gapiła się na nich. Kiti postanowiła rżnąć głupa i wraz ze swoją identyczną bestią udawać dwa Diritha. Zachowywała się więc jak zwykły wilk i nakazała swojej bestii to samo. Powęszy, powarczy, połazi wokół, podrapie się, ogarnie futro, wysika się w końcu gdzieś pod drzewem…