Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2017, 21:35   #328
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


- Trzeba szykować się do ostrej bani. - powiedział jakiś technomuł do laski z fioletowymi włosami. Stali w pomieszczeniu, w którym jeszcze niedawno była kręcona pornografia z udziałem Holiłuda. Oboje spoglądali na cztery monitory, które wcześniej były ukryte za jednym z większych rekwizytów (a raczej: przenośnym tłem). Na trzech ekranach widoczne były setki cieni przesuwających się po idealnie wystrzyżonym trawniku Krakowskiego. Grupki ochroniarzy w kompletnej rozsypce nie mogły zdecydować się, czy bronić terenu, czy rzucić to wszystko w pizdu - ostatecznie wybrali tak jak wojsko francuskie w wojnie z Niemcami za Hitlera. Czwarty monitor ukazywał dach, na który po czarnych linach zjechały postacie ubrane na czarno. Wszyscy oprócz jednego na dachu byli uzbrojeni w pistolety maszynowe z tłumikami, a twarze im zakrywały czarne maski - jeden z nich nie miał żadnej widocznej broni, a jego twarz była całkiem widoczna - był to Mroczny Pan.
- Gdzie jest białe? - zapytał nagle technomuł swej towarzyszki, ale ta była po prostu wpatrzona w monitory. Pierwsze powykrzywiane z pragnienia twarze wychynęły z krzaczorów i nieubłagalnie zbliżały się do budynku. Chłopak powtórzył pytanie, a ta dopiero ocknęła się i powiedziała:
- W spodniach Miećka. - problem jednak polegał na tym, że nigdy nie było spodni Miećka, a jedynie podobne i kurewsko zużyte.
- To nie są spodnie Miećka. - wskazał dziewczynie, choć przez stroboskopowe światło ciężko było zorientować się co jest co. No, ale w tym akurat przypadku było widać po przyjrzeniu się, że ktoś ostro w chuja poszedł. Nagle przy łóżku ocknął się kamerzysta i powiedział, że był wcześniej tu jakiś Amerykaniec z dwoma laskami i może to on podmienił spodnie? Technomuł wtedy padł na kolana i krzyknął - Nie! - a po chwili wstał i wybiegł na korytarz, gdzie wpadł na ekipę żuli. Przodem szedł jegomość o spiczastej czapce, a po jego prawicy i lewicy (aczkolwiek lekko z tyłu) szedł umięśniony żul z gołą klatą i wycieńczony żul z bujną brodą. Technomuł był tak bardzo rozpędzony, że po prostu wpadł na Bimbromantę i obaj odbili się od siebie - po czym przez ułamek sekundy mierzyli się wzrokiem. Nagle z szybkością błyskawicy na twarzy chłopaka pojawiła się pięść Andrzeja Młota. Wszyscy myśleli, że takie ciosy są prawdziwe, a to tylko legendy. Technomuł odbił się od pięści jakby to był jakiś film akcji - po locie trwającym zdaje się stąd do pięciu sekund później uderzył on do góry nogami w ścianę i stracił przytomność.

Następnie pięcioosobowa ekipa (no, w jej skład wchodził jeszcze Jasio Śnieżka poruszający się nieśmiało gdzieś za Andrzejem Młotem i dodatkowo, poruszająca się za Andrzejem Nowakiem, jedna z lasek Holiłuda, koleżanka Ani, której imienia i przydomku nikt nie jest w stanie zapamiętać, choć to nic trudnego) ruszyła dalej mijając jakichś nieprzytomnych ludzi zalegających na korytarzach. Wszystko wyglądało dość dziwnie w stroboskopowym świetle, ale dało się przeżyć. Przynajmniej dopóki nie skręcili w kolejny korytarz, światła nie przyspieszyły tak jak i muzyka zamieniając się w Schranz. Bimbromanta był zbyt wkurwiony, żeby cokolwiek takiego na niego działało, ale reszcie to się szybko zrobiło niedobrze. Przyspieszyli kroku i po chwili przedostali się do pomieszczenia, w którym była zorganizowana sala taneczna, a muzyka trochę uspokoiła się przechodząc na Goa Trance. Ekipa miała ochotę krzyknąć, żeby wszyscy wypierdalali, ale przecież nikt nie usłyszałby. Trzeba by mieć obrzyna i wystrzelić parę razy w powietrze, a nikt nie przyniósł ze sobą takiego narzędzia rozpędzania tłumu. Tak poza tym nikt z ekipy nie przypominał sobie, żeby wchodząc do podziemi przechodził przez taką salę taneczną - inna sprawa, że oprócz Bimbromanty nikt inny w ogóle nie przypominał sobie, żeby schodził do podziemi...

Po przeciśnięciu się przez pomieszczenie w końcu dotarli do schodów, którymi podążyli w górę. Schody wydawały się być dłuższe niż droga między piwnicą, a parterem, ale ostatecznie doprowadziły do parteru. Tam była kolejna ogromna sala taneczna wcześniej nie widziana przez nikogo z ekipy. I tu również bawiły się tłumy. Gdzie był hol? Gdzie były inne pomieszczenia i schody na kolejne piętro? Bimbromanta przyspieszył kroku i pierwsze drzwi jakie zobaczył kopnął, że aż wypadły z zawiasów. Nie upadły na ziemię, a prawdopodobnie kogoś przygniotły, ale nie było czasu na sprawdzanie takich pierdół. Pan Ryszard w końcu wrócił do znajomych korytarzy - holu głównego z kanapami i stolikami, przy których bardziej kameralnie chlało się i ćpało się.

Wtem do uszu ekipy doszedł głos wydobywający się z głośniczka krótkofalówki trzymanej w rękach jednego z ochroniarzy:
- Przedarli się przez płot, a gołąb wylądował. Proponuję wszystkim przebrać się i spierdalać, bo nie mamy szans. - niespecjalnie kto inny przejął się tymi słowami (no, bo pewnie nie podsłuchali, a kultura przede wszystkiem), ale dwa ochroniarze spojrzeli po sobie po czym rzucili się do ucieczki - na schody prowadzące na piętro. Porzucili jedyną krótkofalówkę, którą posiadali. Nagle przez drzwi frontowe wkroczył za swym wielkim brzuszyskiem Bolek coś tam bełkocząc o:
- To oni mnie zdradzili, a nie ja ich! - ale, nie zatrzymując się, szybkim krokiem przemieścił się na schody, podobnie jak i wcześniej uciekający strażnicy. Bolek za sobą nie zamknął drzwi, więc wpadło trochę chłodu i odgłosu wściekłej tłuszczy domagającej się darmowej wódki. Nieprzebrane siły chaosu zbliżają się z siłą domestosu.

- Gdzie ten, kurwa, pokój z książkami?! Mieliśmy tam iść, a nie, kurwa, błąkać się. - stwierdził Ryszard Kocięba. Wyraźnie, kurwa, chciał sprawdzić czy jego córka żyje, a tym czasem szwędali się jak jakaś niedojebana wycieczka krajoznawcza po rezydencji pedofila. Podobnie wcześniej użył swojej siły i rozjebał zamek szafy uwalniając siebie ze środka. No, bo w szafie był on sam - znaczy Ryszard Kocięba, Bimbromanta. Ciężko wyjaśniać meandry rządzące się podróżami zasranoświatowymi, ale to był Ryszard z alternatywnej rzeczywistości, który miał niewiele do powiedzenia, a szło to mniej więcej tak:
- Hołota, która atakuje budynek jest niedoopanowania nawet używając Berła Władzy. Może i pokonacie po tysiąc na głowę, ale oni w końcu was zniszczą pod wszechmocnym ciężarem chamstwa. Z drugiej strony od dachu Mroczny Pan i Brygada Specjalna Błyskawica zabezpieczają teren aresztując każdego kto im się nawinie - a opór jest bezcelowy, bo zostaniecie zastrzeleni. Jak już dowiesz się co stało się z córką i załatwisz swoje sprawy z Krakowskim to jedyną drogą ucieczki będzie ta szafa. - po czym zamknął za sobą drzwiczki (o dziwo nie wyrwały się) i zniknął.

Powracając jednak do spraw aktualnych to w jednym momencie Andrzeje Młot i Nowak zakrzyknęli - Wiem, gdzie jest to pomieszczenie! - a wiedzieli to z czasu spędzonego nad brzegiem rzeki Linsk. Nie takie rzeki można było się dowiedzieć z tamtej rzeczy. I na odwrót. Tylko tutaj robił się mały ambaras, bo gdyby tak cała ekipa ruszyła do gabinetu Krakowskiego (aktualnie znajdującego się na pierwszym piętrze, różnie z tym bywało w czasie zwiedzania tego budynku) to ciężko potem będzie odnaleźć Holiłuda, a i nikt nie będzie zabezpieczał drzwi wejściowych przed tłuszczą (i ciężej będzie powrócić do podziemi). Z drugiej strony nie bardzo wiadomo jakiej siły ognia będzie potrzeba w samym gabinecie Krakowskiego i co ten leszcz tak naprawdę potrafił - co w nim było tak ważnego oprócz wyjebanej w kosmos ilości gotówki. Takie o to decyzje trzeba było pilnie podjąć zdając sobie sprawę, że goście to raczej są zbyt najebani, żeby zareagować, ale gdyby był brygadzista to może i by na szybko przygotował małą samoobronę na parterze. Oczywiście koleżanka Ani i Jasio Śnieżka pozostawali do pełnej dyspozycji.



- Całkiem nieźle. Całkiem ciekawą tutaj mają rzeczywistość, ale chciałbym wrócić już do budynku. - odpowiedział Miguel do Williama Praudmoora. - Według plotek gdzieś tutaj kryje się droga powrotna. Masz jakieś pomysły, gdzie to może być? Pomożesz mi przekonać Bimbromantę, żeby nie próbował mnie zabijać? - w przypadku zgody Miguel będzie chciał przybić to uściskiem dłoni. Ogólnie Miguel nie stoi już za Holiłudem, a obok niego i też umył ręce w umywalce (przy okazji spłukując wcześniejsze wymiociny tego ostatniego).
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 11-10-2017 o 22:02.
Anonim jest offline