Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2017, 22:22   #14
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację

W porcie, przed przybyciem krasnoludów

Ślepy Pies przymrużył powieki, zaciągając się zapachem nieznajomej i rozkładając go na czynniki pierwsze. Niestety nie mógł go z niczym powiązać, ale przynajmniej teraz go nie zapomni. Pokiwał głową, jakby nad czymś dumając i pogładził dłonią po sierści siedzącego u boku psa.
- Te stworzenia, moja dobrodziejko, wbrew czasem spotykanej opinii, nie są głupie. Ich empatia jest bardziej rozwinięta, niż u niejednego człowieka - odparł pogodnie, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. - Potrafią wyczuć intencje człowieka, jego strach oraz lęki - dodał, nie odpowiadając wprost na zadane pytanie.

- Ja nigdy nie miałam złych zamiarów i lęków, a uciekał – powiedziała z nutką nadąsania kobieta - Złe uczynki nie do końca złych ludzi też wyczuwa? I co się wam, dziadku, przytrafiło, że nie widzicie?

- O tak, psy są dobrymi sędziami - potaknął starzec, nie przerywając pieszczoty. Na chwilę odwrócił się do nowego czworonożnego przyjaciela, jakby zapominając o swojej rozmówczyni i sięgając za pazuchę, wyjął kawałek ryby. Pies ożywił się natychmiast i szybko pochłonął wręczoną mu przekąskę.
- Ale przede wszystkim są najlepszymi przyjaciółmi, jeśli się o nie dba - odezwał się ponownie, nadal skupiony na zwierzęciu. W końcu jednak odwrócił ślepe spojrzenie w stronę nieznajomej.
- Światło, panienko. Światło pogrążyło mnie w mroku - powiedział, zmieniając ton na cięższy i przejmujący.

- Mówicie, panie dziadku, za wieloma zagadkami... – odrzekła cicho. Milczała przez chwilę. Gdy odezwała się ponownie, Ślepy zauważył zmianę w jej głosie.
- Mnie też się w życiu takie paradoksy przytrafiają... Miłość sprawiła, że nienawidzę, a życie, że chcę zabijać. Czy to coś podobnego do twojego wypadku, dziadku?

Mężczyzna przekrzywił głowę, jakby mógł lepiej przyjrzeć się rozmówczyni. Przez chwilę dumał, przestając głaskać kundla, a zamiast tego skubiąc swoją brodę.
- Miłość niczym róża, panienko. Jeśli ją zaniedbujemy, uschnie, jednakże jeśli jesteśmy nadgorliwi, możemy się na niej skaleczyć. - Jego głos znowu przeszedł w gawędziarski oraz sympatyczny. - Wydaje mi się, że to nie miłość sprawiła, iż panienka nienawidzi, a jedynie gorycz, która zajęła jej miejsce. Jednak w panienki piersi wciąż bije serce, które może kogoś uszczęśliwić - tu wskazał palcem w miejsce, gdzie spodziewał się trafić w klatkę piersiową dziewczyny. Słuchając jej przez dłuższy czas, bez problemu potrafił umiejscowić ją w przestrzeni.
- Ja mój wzrok straciłem bezpowrotnie. Jednak gdybym mógł wybierać, wolałbym odzyskać coś cenniejszego.

Kobieta milczała. Ślepy mógł usłyszeć jej przyspieszony i nierówny oddech. W końcu wzięła głęboki wdech, jakby dla uspokojenia.
- Nie wiecie, co mówicie, dziadku – szepnęła i wstała pospiesznie. Położyła ciepłą dłoń na ramieniu Ślepego i ścisnęła ją w dodającym otuchy geście.
- Ale z tym macie rację, wzrok nie dostrzega tego najcenniejszego, co można zobaczyć sercem… – zaśmiała się smutno – Wygląda na to, że oboje jesteśmy ślepcami, dziadku. Dziękuję za tę rozmowę.
Nagle na placu głównym Vildheim rozległ się nieludzki tumult.

Żebrak odruchowo odwrócił głowę w stronę, skąd dobiegał hałas i niezbyt dyskretnie złapał za kostur, jakby miał go zaraz poderwać. Jednocześnie pogłaskał swojego psa, który warknął cicho i uniósł łeb, by się lepiej rozejrzeć.
- Ja również dziękuję - odpowiedział dziewczynie, ponownie się na niej skupiając. - Zanim pobiegniecie sprawdzić, co się stało, lub umkniecie przed zagrożeniem, mogę zapytać o imię, po jakim mam was pamiętać?

- Filianore - odrzekła kobieta i ruszyła w stronę majdanu. - I to żadne zagrożenie, dziadku, ot, starzy znajomi.
Ślepy Pies mógł usłyszeć uśmiech w jej głosie. Przysłuchiwał się jej lekkim krokom, aż zupełnie ucichły.


- Filianore - powtórzył starzec, jeszcze przez chwilę dumając nad czymś. W końcu złapał pewnie za kostur i podniósł się z ziemi z bolesnym stękaniem.
- Chodź, Kila. Przekonajmy się, jak niegroźne zamieszanie przynieśli ze sobą starzy znajomi - zagaił ochoczo do kundla i sprawdzając przed sobą drogę kijem, ruszył w kierunku placu.

Pies szczeknął głośno parę razy. Z przekrzywioną głową obserwował oddalającego się mężczyznę, aż w końcu ruszył za nim pędem.
Ślepy szedł wolno, przysłuchując się dźwiękom dobiegającym z placu głównego, które następnie przeniosły się do domu wójta, gdzie nabrały intensywności. Wiedziony zapachem jadła i cichszych rozmów za budynkiem wójta, trafił przed karczmę. Zapach ziół dla jego wyczulonego nosa był tak silny, jakby Irys stała tuż przed nim. I rzeczywiście, panienka Irys weszła do karczmy zaledwie parę chwil przed jego przybyciem. W karczmie musiała przebywać także czarodziejka, charakterystyczny dla niej zapach cytrusów przebijał się przez uchylone okna przybytku. Kila szczeknęła głośno, po czym położyła się na ziemi obok nóg starca i, najwidoczniej zadowolona z sytuacji, w jakiej się znalazła, swawolnie wywiesiła język.
- Zaczekaj tutaj - zwrócił się do psa, po czym wstąpił w progi karczmy.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline