Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2017, 23:04   #15
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Rybacy nadal trwali na swoich miejscach, gdy Edan postanowił ich opuścić, by udać się w ustronne miejsce. Nie wracał od dłuższego czasu, wobec czego Hamdir zwątpił czy w ogóle wróci. Nie wyglądał na takiego, co by miał zasnąć w wychodku, ale kto go tam wie? Zresztą z wody go wyciągnęli, życie uratowali, Wopek nawet oddał jakieś swoje szmaty. Reszta to już nie ich głowa, musi sobie radzić sam.

Gdy tak rozmyślał drzwi do karczmy otworzyły się ponownie. Brodacz rzucił okiem w tamtym kierunku, ale zamiast towarzysza nocnej popijawy dojrzał w nich czarodziejkę, z którą, nieświadomi jej fachu, dysputowali poprzedniego wieczoru. Nie zwróciła na nich uwagi, toteż pozwolił sobie dłużej ją poobserwować. Z takimi nigdy nie wiadomo. Chociaż tak po prawdzie, gdyby zamierzyła coś im zrobić, pewnie i tak nie zdążyłby zareagować. Zastanawiał się czy okpienie czarodzieja jest w ogóle możliwe? Spotykał na szlaku takich, co to twierdzili, że nie mają z tym większych kłopotów, a zabitych przez siebie magików oznaczają nacięciami na drzewcu włóczni. Czy nie były to jednak czcze przechwałki, nie wiedział.

- Wróciła - rzekł ponuro do Smolnika.

- Kto? - spytał bełkotliwie Wopek.

- Taka jedna, nieważne.

- Chyba pora będzie się zbierać, co? - spytał Smolnik.

- Nie mam nic przeciwko temu - odparł brodacz podnosząc się nie spuszczając wzroku z rudowłosej kobiety. Smolnik poszedł w jego ślady, ale Wopek nie podołał temu wyzwaniu. Dopiero z pomocą Laertena zdołał doprowadzić się do pozycji pionowej.

- Dobra - wybełkotał Smolnik. - To ja pójdę do portu, biedny Kolanko pewnie tam na nas czeka - to rzekłszy spróbował zrobić pierwszy krok, ale o mało nie wylądował na podłodze.

- Hola, hola - powstrzymał go Hamdir. - W tym stanie to skończysz w wodzie. Ja pójdę po Kolanka, a wy odprowadźcie się do domu, może wspólnymi siłami nie skończycie na plecach.

Trójka rybaków ruszyła mozolnie w stronę drzwi. Czarodziejka dopiero wtedy zwróciła na nich swoją uwagę i pozdrowiła tajemniczym uśmiechem. Laerten wolał nie myśleć, co ten uśmiech może oznaczać. Pospieszył kumotrów w stronę drzwi, co omal nie skończyło się czołowym zderzeniem z wojakiem, który wracał z rozmowy z wójtem. Chłop najwyraźniej miał ciągoty do żartów, bo rzucił jakąś kąśliwą uwagę. Hamdir ugryzł się jednak w język i nic nie odpowiedział na jego zaczepki. Po kilku nieudanych próbach trafienia w drzwi, głównie w wykonaniu Wopka, wreszcie wydostali się na zewnątrz. Ten ostatni ciągle podtrzymywany był przez Smolnika, ale ponieważ jednocześnie staruszek wspierał się na młodszym koledze, widok był dość komiczny. Laerten pożegnał się z obydwoma i nakierował ich mniej więcej w stronę domu. Gdy ruszyli niepewnym krokiem, sam udał się w stronę portu.


Brodacz spojrzał na pozycję słońca na niebie. Zrobiło się już dość późno. Kolanko mógł nawet zrezygnować z czekania na resztę i wrócić do domu, czy gdzie on tam spędzał wolny czas. W karczmie raczej nie bywał, Hamdir widział go tam ze dwa razy odkąd zamieszkał w Vildheim. Ale trzeba było sprawdzić, czy czasami wciąż nie siedzi na łodzi, czekając na nich.

W pewnym momencie kątem oka dostrzegł opuszczającą zamtuz współtowarzyszkę niewidomego jegomościa i tego wojaka, którego minął chwilę wcześniej w drzwiach. Dziewczyna wyglądała na pobladłą, jakby wystraszoną.

- Dzień dobry, panie rybaku - skinęła, kierując się w stronę drzwi karczmy. - Olgierd w środku? Ten przystojny mąż z mieczem? - zapytała i zawahała się - Wie pan może, co to był za rwetes? Jakie podkowy?

- Nie mam pojęcia o jakie podkowy panience chodzi - szczerze odparł brodacz przecierając ręką zmęczone oczy, żeby móc lepiej skupić na niej wzrok. - Proszę o wybaczenie. Panienki towarzysz wrócił natomiast niedawno do karczmy. Tyle com go w drzwiach minął.

Dziewczyna obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem i dyskretnie powąchała.

- Ciężka noc, panie rybaku? - zapytała. - A powiedzcie mi, czarodziejkę ową dziś widzieliście?

- Trudno jej nie zobaczyć - oznajmił Hamdir, puszczając mimo uszu przytyk o sposobie, w jakim spędził noc. - Również znajduje się w tej chwili w karczmie. Widać wszyscy tam teraz zdążają.

Jego rozmówczyni wyraźnie się ożywiła i skinęła mu głową w podzięce.

- Dzięki, panie rybaku. Jeśli potrzebuje pan coś na ból głowy i powrót sił, służę torbą moich ziół - uśmiechnęła się i odeszła w kierunku karczmy.

Hamdir zrewanżował się skinięciem, a potem patrzył za nią, dopóki nie zniknęła w drzwiach do Krakena. Wówczas przypomniał sobie o Kolanku, więc obrócił się i szybko ruszył w kierunku portu, gdzie przy nabrzeżu cumowała łódź Smolnika. Chwilę później minął Filianore i Edana, pogrążonych we wcale namiętnej dyskusji. Machnął ręką w kierunku Edana, ale nie był pewien czy tamten go w ogóle spostrzegł, tak się wgapiał w ponętną elfkę. Laerten zresztą mu się nie dziwił, podobnie jak rudowłosej. Niedoszły topielec od początku wyglądał na takiego, co to nastaje na kobiecą cnotę. Sam zaś niecnotą mógłby zostać nazwany.
 
Col Frost jest offline