Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2017, 09:37   #13
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
~ Co ty myślałaś sprowadzając tu wilka i towarzyszy z obozu, że przyjdą przywitają się grzecznie i powiedzą żebyś oddała tę paniusię - pomyślał Rudi kierując pytanie do Szamanki. Nie dbał o o czy ktoś jeszcze mógł odczytać ten przekaz skierowany do Auriel. Ta odpowiedziała ~ Nie bądźcie głupsi niż jesteście. Z trupami chcieliście paktować? Wersje poznawać czyjeś? Czyje, skoro byście ich pozabijali?!
Natomiast na głos powiedział - Może i jesteś tym za kogo się podajesz, ale dziw mnie bierze, że skoro jesteś tak wysoko urodzona nikt cię nie chciał odbić. Pewnie twe porwanie nie przeszło bez echa w stolicy, a orszak z księżniczką nigdy nie pozostaje niezauważony. Na dodatek te gady też łatwo wypatrzyć … - i zamilkł w pół zdania. - Auriel i Bran mają rację może dowiedzmy się od elfów ich wersji wydarzeń, co? - zaproponował gnom. Bran pokiwała zdecydowanie, zgadzając się z Rudim. Spojrzała na nowopoznanego gnoma i skinęła lekko głową w stronę przywódcy elfów. W jej złotych oczach błyszczało niewypowiedziane pytanie i … zachęta.
Kapłan uniósł brew.
- To jednak nie chcecie nas zabić? Cóż za niespodzianka… - parsknął śmiechem, lecz po chwili spoważniał. - Kobieta ta jest zwykłym, parszywym złodziejaszkiem, a w dodatku oszustką. Chciała uciec do Tarthis ze skradzionym przedmiotem rodowym naszego klanu, ale dopadliśmy ją i mieliśmy zamiar doprowadzić przed oblicze naszego władcy. Wie, że czeka ją egzekucja, więc łże jak pies!
Laran spojrzał na mówiącego zastanawiając się, ile w jego słowach jest prawdy, a ile kłamstwa.
-A skąd mamy wiedzieć, że ty prawisz prawdę? Masz na to jakiś dowód? Skoro coś ukradła, to pokażcie ten przedmiot! - odezwał się gnom.
- I dlaczego takiego groźnego przestępcę zakuliście w kajdany dopiero teraz? - dorzucił Laran.
- Bo się nabrali, że się zakochała w nim - Auriel zeźlona wracała do Dowódcy, z obawy, że go zabiją pod jej nieobecność i wskazała go palcem.
I, głupiec, uwolnił złodziejkę? A inni na to pozwolili? To się jakoś wydało Laranowi dziwne i raczej nie skłaniało do uwierzenia kapłanowi.
- Ojej, wersje elfów chcą poznać, a to ci dopiero… Trupów swoich pytajcie! Pfff~ - zafukała. - Co to za przedmiot, kaplanie? - dopytała.
Kapłan ściągnął z szyi złoty amulet, który ozdobiony był brylantami i innymi klejnotami.
- To świątynny artefakt, który został nam podstępnie wykradziony przez zuchwałą złodziejkę, która...
- Łżesz! -
Krzyknęła na niego Zorena, po czym chwyciła leżący nieopodal miecz Volgoth’drina i ruszyła szybkim krokiem w jego stronę. - Jeśli oni tego nie zrobią, to ja osobiście ciebie wypatroszę!
Taled nie czekał na rozwój wypadków. Doskoczył, przecinając drogę czarnoskórej i wprawnym manewrem swojego miecza z kilkoma obrotami broni wytrącił broń kobiecie.
- Uspokój się miłościwa Pani.- Stanowczo zabrzmiało z wnętrza hełmu.
- Jak możecie wierzyć tym pierdolonym elfom? - Oburzyła się Zorena. - Okłamują was, bo nie mają nic do stracenia!
- Na razie nikomu nie wierzymy Pani. - Uspokoił jej podejrzenia.
- Wcale mnie to nie uspokaja! - Zapłonęła gniewem rzekoma księżniczka Nithii. - Macie mi wierzyć, bo mówię prawdę i pochodzę z królewskiej rodziny! A jak nie to…
- A jak nie to co? - Wtrącił się Kaedwynn z malującym się na twarzy kpiącym uśmieszkiem. - Rzucisz nas lwom na pożarcie? Może jesteś córką faraona, może nie… Nie mnie to oceniać, ale teraz jesteś zdana na naszą łaskę i będziesz się nas słuchać, więc bądź tak uprzejma i stul dziób, dopóki nie zostaniesz poproszona o jego otworzenie. Zrozumiano?
Obrażona i zafukana Zorena odwróciła się do niego plecami, próbując ukryć łzy w oczach.
- Pieprzone kanalie… - wymamrotała cicho pod nosem.
Taled pokiwał głową z niesmakiem. - Nie potraficie rozmawiać z niewiastami Kaedwynnie.- Odwrócił się do kobiety.
- Jeśli Pani łaskawa to proszę byśmy mogli rozsądnie porozmawiać. Prawda zawsze wychodzi. Dobro i prawość cnotami, które na końcu zawsze tryumfują.- Tu spojrzał na Auriel.
Kobieta wydawała się kompletnie ignorować rycerza. Obrażona i niepocieszona siedziała przy namiocie odwrócona plecami do reszty awanturników.
- Co zrobimy z tym ich przywódcą? - Odezwał się Kaedwynn, spoglądając na nieprzytomnego.
- Wystarczy zakneblować kapłana i spytać o zdanie kogoś, kto jeszcze nie słyszał jego wersji - odpowiedziała Auriel, wskazując z pewnej odległości na Dowódcę, do którego się zbliżała.
Tymczasem Khargar podszedł do przywódcy elfów i przysunął ostrze topora do jego głowy:
- Czy mam jakiś powód by Ciebie oszczędzić?
Ten jednak nic mu nie odpowiedział, albowiem wciąż się nie ocknął po silnym ciosie jaki zaserwowała mu kamieniem w potylicę Auriel.
- Zostaw go! - krzyknęła Szamanka.
- Ty swoje ofiary zabiłeś, z ich łbami się wymieniaj rozmową. - prychnęła wyraźnie niezadowolona z metod jakie zaproponowali i wcielili w życie jej nowi towarzysze. Skrzyżowała ręce pod piersiami stając dumnie i patrząc na barbarzyńcę. Nie należała do wysokich kobiet, a jej postawa, choć pewna siebie, była drobna i nie wzbudzała strachu.
Wilk odwrócił się w stronę nieludzkiej kobiety.
- Co chciałaś zrrrrobić z Celozją? Prrrrosić ją żeby zmieniła zachowanie? - Zapytał zaciekawiony.
- Zło Celozji nie ulegało wątpliwościom - odpowiedziała Auriel wciąż nadąsana - Zasłużyła na los najgorszy z możliwych, na sprawiedliwość Tyraela. Ale ci tutaj? - wskazała ręką na okolicę - Czym wam zawinili? Zrobili wam coś, znacie ich, wiecie cokolwiek? Ja wiem tylko, że on - tutaj oskarżycielsko pokazała palcem Dowódcę szarych elfów - uderzył kobietę i kazał ją skuć kajdanami. I jest niemiły, ale wy też byliście dla mnie. No i… I zwierzęta już lepiej się zachowują niż wy! - rzuciła na koniec oskarżycielskim tonem.
- Powiedz to watasze wilków, niedźwiedziowi, któremu naruszysz terytorium albo ognistym mrówkom. - Odparł Wilk.
- Ach tak?! - zapowietrzyła się i tupnęła nogą, dając kilka kroków w kierunku Druida - Czyli to było wasze terytorium i tylko go broniliście? A może zamierzacie zeżreć te elfy, co? No dalej, zaskocz mnie! - prychnęła Szamanka i naparła otwartymi dłońmi na tors wilkołaka, popychając go nieznacznie. Ten tylko zabujał się lekko i stał dalej twardo na swoim miejscu
- Jakbyś nie zauważyła. - Wilk wziął kolejny kęs serca.
-Nasz druid równie dobry w gadce jak w zabijaniu! - Khargar spojrzał z uznaniem na Wilka.
- Jest tak jak on mówi, mała, w naszym świecie nie ma miejsca na słabość, nie wiem jak w twoim, pokażesz łaskę wrogowi a on ci potem nóż w plecy wbija!
- To nie są nasi wrogowie! -
uniosła się Auriel. - Jesteście okrutni - stwierdziła smutniejąc i usiadła na ziemi obok swojej zdobyczy.
- Gdybyśmy byli okrutni, od razu zabilibyśmy wszystkich. Na razie żyją, a my jeszcze słuchamy. - Odparował Wilk. Auriel pociągnęła smutno nosem i nic nie powiedziała.
- Nie mamy potrzeby, by zabijać tych, co się poddali - powiedział Laran, a Auriel przytaknęła mu głową. - Niedługo znajdziemy się daleko stąd, więc nawet jeśli nie będą wdzięczni za darowanie życia, to nie będą mieli możliwości, by się mścić.
- Poza tym nie uważam, byśmy musieli im cokolwiek zabierać, poza wierzchowcami -
dodał. - Wszak nie po to puścimy ich wolno, by umarli z głodu, nim wrócą do swoich jaskiń.
- Po prostu jesteście potłuczeni! Najpierw wbiegacie tu jak dzikusy i wszystkich tłuczenie, łby latają, kończyny fruwają, krew się leje i wszystkich, po prostu, wszystkich byście wytłukli, a nagle… “może poznamy wersję wydarzeń elfów”. To nawet śmiać się nie chce z takiej inteligencji, gdyby nie zastopowanie tej waszej bezmyślnej rzezi, gadalibyście co najwyżej z trupami! - Auriel wyładowała poprzez słowa swoją złość, kierując to do każdego, kto przyczynił się do ran i śmierci i przyjrzała się ogłuszonemu Dowódcy, czy aby nie zrobiła mu większej krzywdy niż tymczasowe unieszkodliwienie.
Kiedy Kaedwynn skończył związywać pozostałych elfów, podszedł do awanturującej się na pół puszczy Auriel.
- Ciiiiszej dziecko… - zaczął spokojnym, bardzo stonowanym głosem. - Nie ma potrzeby się spierać o coś co i tak było nieuniknione. Doszłoby do walki bez względu na nasze czyny, albowiem sama chciałaś odbić czarnoskórą kobietę w opałach. Wtedy wydawałaś się przejmować jej losem, a teraz zdaje się, że elfy są tobie bliższe… Mi ich nie żal. Walczyłem z nimi, a oni ze mną, dopóki się nie poddali. To, że skończyło się paroma odciętymi kończynami, to efekt ich opieszałości, bo widzisz moja droga… - Kaedwynn rozłożył ramiona w geście bezradności - Ja jestem otwarty na propozycje. Wbrew pozorom nie tylko wojaczką żyję.
Taled podszedł do Bran patrząc czy aby nie ucierpiała w starciu, a dziewczyna z uśmiechem spojrzała na niego. Nie widział żadnych śladów więc odwrócił się do reszty.
- Auriel.- Zaczął mówić zdejmując hełm, wcześniej chowając do pochwy broń. - To normalne, że przy ataku ktoś ginie. Poddali się więc nie ma dalszej walki.- Wziął hełm pod pachę.
Tymczasem, kiedy uwaga otoczenia skupiona była na Auriel i kłótni, która wokół niej narosła, Zorena postanowiła wykorzystać swoją szansę. Czarnoskóra księżniczka poderwała się na równe nogi i rzuciła się do ucieczki, znikając w pobliskich zaroślach.
Auriel westchnęła ciężko.
- No to wersja elfów potwierdzona - stwierdziła całkowicie spokojna. - Wilku, zechciałbyś? Nie będę już zła - spytała patrząc na Druida sugestywnie, z nadzieją że pobiegnie za uciekinierką.
Gryf poderwał głowę słysząc jak czarnoskóra zaczęła uciekać a na słowa Auriel lekko zdębiał.
- Wilku! Tylko całą przyprowadź!- Zdążył jeszcze powiedzieć.
- To my ją kurwa ratujemy, a ta suka ucieka? - oburzył się Rudi zły na siebie, że nie stał przy niej i jej nie pilnował. Sam pościgu nawet nie myślał rozpoczynać bo na swych krótkich nogach ciężko czasem mu było nadążyć za swoimi ludzkimi towarzyszami.
~ Miałaś racje Auriel. - gnom skierował swe myśli do Szamanki. - Na drugi raz musimy być bardziej uważni - mruknął bardziej do siebie niż do innych.
- Pewnie nie odpowiada jej towarzystwo takich niedowiarków - odparł z wyraźną ironią Laran. - Jest dotknięta tym, że jej nie wierzymy, więc się obraziła.
Natomiast Wilk nic nie mówił. Schował pazury i pobiegł za uciekinierką w całkowitej ciszy. Rozpędzając się tak, jak tylko potrafił. Kobieta w.porównaniu do niego ruszała się jak mucha w żywicy. Nie miał jednak zamiaru dać się zaskoczyć i patrzył uważnie przed siebie.
Dotarcie do niej zajęło mu dosłownie kilka długich susów. Na jego widok, przerażona Zorena próbowała wdrapać się na drzewo, ale ten silną ręką chwycił ją za wierzch jej ubrania i ściągnął ją z powrotem na ziemię. Kobieta upadła plecami na trawę, jednocześnie zasłaniając twarz rękoma jakby spodziewała się ataku.
- Błagam, nie rób mi krzywdy! Ja… Ja już mam tego wszystkiego dość. Chcę już wracać do ojca, dosyć mi przygód! - Wydzierała się ze łzami w oczach.
- Odpowiesz na nasze pytania. - Warknął Wilk. - Szczerze, po kolei, potem się przekonamy. Jeśli kiedykolwiek dowiem się że kłamałaś. - Druid zawiesił głos. - Znajdę cię, zapamiętałem twój zapach. A teraz chodź. - Rzucił nie zbliżając się bardziej.
- D-dobrze… - to wszystko co zdołała wykrztusić z siebie Zorena, nie mogąc opanować drgawek, które targały jej drobnym ciałem.
Bran, która ruszyła za Wilkiem i czarnoskórą, władowała się na końcowe słowa druida:
- wie...wielka Twa moc - dygnęła przed Wilkiem starając się nie pokazywać swego przestrachu - a ona przerażona nią. Pomogę? - dodała z uśmiechem nieśmiałym, wskazując na zapłakaną księżniczkę.
- Śmiało. Ludzie mnie męczą, są tacy sami kiedy się ich zbierze.dość dużo w jednym miejscu, niektórzy zamieniają się w ropnie i zakażają cały organizm. - Powiedział, chociaż ciężko było stwierdzić, czy odnosił się do uciekinierki czy kogoś innego.
Sikorka wydęła lekko usta:
- Musisz zatem cierpieć podróżując z nami - podsumowała uprzejmym tonem, przykucając przy płaczącej. Z wolna wyciągnęła dłoń by otrzeć jej łzy:
- Czasem sytuacja nas przerasta - uśmiechnęła się - Ale jesteś córką faraona. Spadkobierczynią władzy. Nie możesz przynieść mu zawodu. - tłumaczyła cicho kobiecie jak niesfornemu dziecku - no już, otrzyj łzy. Nikt nie zrobi Ci krzywdy gdy będziesz mówić prawdę. Ten wielki rycerz Cię obroni. - podała Zorenie dłoń, którą ta chwyciła i z pomocą Branwen podniosła się z ziemi. Ten prosty gest sprawił, że poczuła się lepiej. Zorena otrzepała się z ziemi, po czym ruszyła wraz z resztą w stronę obozu.
 
Hakon jest offline