Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2017, 10:28   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kiedy Taled kończył wypowiadać swoje słowa, Rudi zaczął rozglądać się po obozowisku, którym jak dotąd nikt się nie interesował. Na chwile odszedł w stronę drzew by schować się w krzakach. Tam założył amulet, dzięki któremu znów stał się niewidoczny dla zebranych w obozie ludzi i elfów. W ten oto sposób zaczął powoli przeszukiwać obozowisko. Podczas swoich poszukiwań znajdował głównie mało przydatne dla niego przedmioty, jednakże po pewnym natknął się na mapę, która musiała przedstawiać południowy skrawek świata, w którym się znaleźli. Widział pustynie Nithii, nadmorskie imperium Mileńczyków, krasnoludzkie warownie w Górach Grzbietu Świata oraz parne dżungle Neatharu. To wszystko zrobiło na nim wielkie wrażenie, ale nim zdołał pokazać znalezisko reszcie awanturników, ocknął się przywódca szarych elfów.
- Co u… - wymamrotał, kiedy poczuł na sobie ciasno związany sznur. - Do licha, to jednak nie był zły sen. - Wypowiadając te słowa spoglądał na kapłana, którego uznał za winowajcę sytuacji, w której się znalazł. - Sam bym ich pokonał, gdyby nie ty. Policzę się z wami, tchórze, kiedy już się stąd wydostanę - mówił we wspólnej mowie, po czym zwrócił się awanturników.
- Czego wy, kurwa, od nas chcecie? Złota? Bogactw? Zajrzyjcie do juków i weźcie co chcecie, a później rozwiążcie nas i odejdźcie.
Auriel dopiero gdy upewniła się, że potencjalni rozmówcy rasy elfiej są zakneblowani, poczęła rozmowę z Dowódcą
- Dowiedzieć się chcę, czemu kobieta ta uwięziona była - tu wskazała na rzekomą księżniczkę, stojącą przy Taledzie i Bran. - Wasz kapłan mówi, że to złodziejka, obóz wam obrabować chciała nocą i ukradła pierścień ważny dla was. Prawda to?
- Prawda to
- odpowiedział po chwili namysłu. - Wystarczy to wam za odpowiedź? A teraz nas rozwiążcie i łaskawie stąd odejdźcie.
- Czemu mielibyśmy tak po prostu cię posłuchać?
- zapytała ze stoickim spokojem Auriel, przeszywając go spojrzeniem czarnych oczu. - Czemu mielibyśmy w ogóle słuchać kogoś, kto nas okłamuje?
Szary elf z niekrytą pogardą splunął na ziemię.
- Bo jeśli nas zabijecie, to przyjdą po nas następni, a mój lud jest wystarczająco pojęty i obeznanych w arkanach magii, aby wyszukać grupę odpowiedzialnych za to kundli. Odejdźcie, zostawcie Zorenę, a zapomnimy o sprawie.
- To chyba nie jest twoja własność
- odezwała się Szamanka i powstała na równe nogi patrząc po innych nieco pustym wzrokiem. - Idę się rozejrzeć. Nie rozumiem was, wszystkich - oznajmiła zostawiając ich z szarym elfem i po prostu odeszła w stronę linii drzew, aby wejść niespiesznie nieco w głąb lasu.
Taled odprowadzał wzrokiem Auriel. Chciał za nią iść, ale uzgodnił z nią, że jeśli będzie chciała, to jest do jej dyspozycji. Teraz, obejmując Bran, czekał na znak.
- Nikt za nią nie pójdzie? - zapytał pozostałych Kaedwynn. Odpowiedziała mu jednak głucha cisza, więc wojownik opuścił ramiona w bezradności i powiedział:
- Dobrze, w takim razie ja pójdę - stwierdził i udał się śladem Auriel, chociaż nie specjalnie odpowiadała mu rola “pocieszyciela”.
Gryf popatrzył to za nową kompanką Auriel a Kaedwynnem. Jednak gdy ten ruszył tylko westchnął.
Laran, który cały czas przysłuchiwał się wymianie informacji, zainteresował się amuletem, który Zorena wzięła w ramach zapłaty za straty moralne. Gdyby błyskotka była magiczna, to pewnie jego drużynie przydałaby się bardziej. No i warto by było sprawdzić, czy nieżyjący mag nie był posiadaczem jakiegoś magicznego drobiazgu. Trupowi nie byłby już potrzebny, a jego spadkobierców Laran nie zamierzał szukać.
Amulet okazał się nie mieć żadnych wartościowych cech, poza niewątpliwie wysoką ceną, którą osiągnąłby na czarnym rynku. Natomiast przy martwym czarodzieju nie było żadnych wartych uwagi błyskotek, jednakże mag pozostawił po sobie księgę czarów, w której znalazło się kilka, dotąd nieznanych Laranowi, zaklęć. W wolnym czasie miał zamiar się temu uważniej przyjrzeć.

Po przesłuchaniu elfów, Rudi ściągnął amulet niewidzialności i pojawił się z mapą w rękach. Podszedł do przywódcy szarych elfów i powiedział:
- To wasze - wskazując głową na mapę - wskaż mi miejsce w którym teraz jesteśmy i pokaż mi gdzie jest wasza siedziba.
Ten jednak w odpowiedzi głośno się zaśmiał.
- Chyba nie myślisz, że wam zdradzę tak poufne informacje jak lokalizacja naszych miast? Nie wiedzą o tym najpotężniejsi nithiijscy magowie, pomimo stosowania magii wieszczącej, a ty śmiesz o to mnie otwarcie pytać… Zapomnij - zadrwił.
- A co powiesz na to, żebyśmy was zawieźli do Nithii? - zaproponował Laran uprzejmym tonem. - Zachowacie życie, a w Tarthis znajdą wam wygodne pomieszczenia. Będziecie mieć wikt i opierunek...
- Po co ich zawozić? Zostawmy ich tu niech zgniją w tej dziczy albo zeżre ich jakiś dziki zwierz. - Rudi skwitował drwinę w głosie kapitana.
Elf oderwał od nich spojrzenie, dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru odpowiadać na te bezczelne propozycje.
- Skoro nie chcą rozmawiać, to zostawimy ich tu bez zapasów, z jednym nożem. - Laran spojrzał Rudiego. - A tego, co się najbardziej odgraża, zabierzemy ze sobą i porzucimy gdzieś w środku dżungli.
- Zoreno, jak by go przyjęto w Nithii?
- zwrócił się do księżniczki.
- Lwy nie chodziłyby głodne - odparła z wymownym uśmiechem na twarzy.
- Nie dziwi mnie to jak się do nas odnosi, ale skoro nie chce współpracować, to może inni zechcą? - skomentował Rudi, i zwrócił się do Larana. - Masz doskonały pomysł, Laranie. Zostawmy ich i niech ich kości bieleją na słońcu. - Następnie usiadł na środku obozowiska, wyciągając z plecaka racje podróżne i zwrócił się jakby do siebie - teraz muszę coś zjeść!!
Taled słuchał i przyglądał się przesłuchaniu elfa. Ta jego buta irytowała rycerza. Inni elfowie jakoś nie rzucali się, a ten za ich wszystkich.
- Czym nam zaszkodzili? Tylko ten dowódca groźby śle - zwrócił się cicho do kompanów. - Nie widzę sensu by elfy miały ginąć jak ścierwa - dodał, ale było widać, że co do ich dowódcy to może pójść w ślad za Auriel.
- Skoro twierdzi, że pokonałby nas wszystkich, rozwiążcie go i pozwólcie mu ze mną walczyć. Jeśli wygra, mogą odejść - odezwał się nagle Wilk.
- W takim razie połączmy twój pomysł z moim - zaproponował Laran. - Jeśli wygrasz, pozostała piątka zostanie tu, bez broni. Jeśli on wyjdzie z tego zwycięsko, odejdą z bronią, zapasami. Co ty na to?
- Zamiast podjąć męską decyzję to się bawicie
… - warknął Khargar. - Myślicie że oni tu przeżyją, jak ich nagich zostawimy? Ale dobrze, możemy się zabawić…
- Honorowe wyjście, nie powiem
- kiwnął głową Gryf. - Jeśli chcecie ryzykować rany przed dalszą drogą nie będę Was wstrzymywał. Może Auriel wtedy pomoże jak temu elfowi. - Wskazał na tego, którego kobieta uzdrowiła.
- Dam radę zająć się swoimi ranami sam. Jeśli jakieś będą - odparł Wilk. - Czy przeżyją? Nie wiem, ja najprawdopodobniej bym przeżył - dodał w odpowiedzi na pytanie Khargara.
- Nie o to chodzi, Khargarze. No ale jeśli chcesz to nie bronię - odparł Taled i podszedł do latających istot. Chciał sprawdzić czy są agresywne i czy dadzą nowym panom się okiełznać.
- Czekaj, Taled, idę z tobą, zdałoby się ujeździć te bestie. - Rudi wstał i poszedł za Gryfem. - Jak by coś to ja chętnie się nauczę latać na tym gadzie. No i może dałoby się przekonać jednego z elfów by pokazał jak się na tym lata.
Nie czekając na odpowiedź i zmieniając temat ciągnął dalej.
- Ciekawe, czy w Nithil pomogliby nam wrócić do naszych krain i czy wiedzą co to Blackmoor - gnom zapytał Gryfa, nie oczekiwał jednak odpowiedzi.
- I dać mu zwiać? - rzucił Taled. - Mam nadzieję, że będą w stanie nam pomóc. - Kiwnął głową do Gnoma.
Tymczasem Wilk zbliżył się bez słowa do przywódcy elfów, po czym przeciął krępujące go sznury, skupiając na sobie jego pytające spojrzenie. Następnie rzucił przed nim należący do elfa miecz i rzekł, rozwiewając wszelkie wątpliwości:
- Będziesz walczył o życie swoje i wolność swych ludzi.
Elf chwycił za rękojeść dobrze znanej mu broni, po czym wyciągnął z pochwy połyskujące runami ostrze miecza. Rozejrzał się uważnie po obozie, jakby szukał godnego siebie przeciwnika, by w końcu jego spojrzenie spoczęło na stojącym przed nim druidzie.
- Z tobą? - Zapytał z malującym się na twarzy pełnym kpiny uśmieszkiem. - Drobnostka… Lepiej zacznij zmawiać modlitwę, zanim cię poszatkuję.
Magiczny miecz, pomyślał Laran. Chyba trzeba było dokładniej przejrzeć ich ekwipunek.
- Przekonamy się - odparł jedynie Wilk, odsuwając się kawałek, nie odwracając się plecami do mężczyzny. - Kiedy będziesz gotów - dodał nieco przykucając, gotowy w każdym momencie rzucić się na przeciwnika.
 
Kerm jest offline