Marwald był w pewien sposób w kropce. Nie do końća wiedział co w tej sytuacje będzie najlepiej zrobić. Nie śpieszyło mu się już tak bardzo sprawdzać rzeczy za cenę zycia. Do tego krzyk bartnika: - Co u licha? - mruknął pod nosem, jednak nie miał czasu na pytania, bo to Waightstill był w zagrożeniu, a śmieciarz zdawał sobie sprawę z zagrożenia - Uważaj plecy!! - krzyknął do bartnika widząc rozpędzonego strażnika, to wszystko nie mieściło się w głowie.
Następnie się obrócił tak aby sięgać wzrokiem całość i krzyknał do nowo przybyłych postaci: - Nie zbliżajcie się! - ostrzegł śmieciarz wskazujac dłonią aby podstępne miraże zatrzymały się tak gdzie są.
Chociaż w głębi duszy czuł ukłucie serca na widok chłopaka. Felisk, gdyby tak żył, gdyby wszystko to wrócić, gdyby tak mieć sumienie czystrze o tą przynajmniej jedną duszę. A może było to ukłucie w brzuchu, w końcu trochę mineło od ostatniego posiłku. Jednak teraz nie było czasu na zbyt wielkie rozklejanie się, już w miedzy czasie kolekcjoner wypowiadał zaklęcie kuli ognia. Co prawda nie mógł zaradzić za wiele na śmierci, które się dokonały, ale będzie może w stanie zaradzić coś na te trzy tlące się życia w nich samych. Głupi nie był, znaczy może w lekkim stopniu, jednak w ich wyjście ze ściany nie za bardzo wierzył, tym bardziej, że przecież nie żyli. Było co prawda lekkie ale, bo miał już doświadczenie z martwym Maxem, który to nagle sobie ożył. Prawdę powiedziawszy miał już sam mętlik w głowie. |