Bardka popchnęła otumanionego bólem elfa, próbując utrzymać go, gdy ten zaczął się szarpać. W całym bałaganie zupełnie przez przypadek wylądowała na dowódcy ze stłumionym jękiem.
- Au! - opadła na niego akurat tak, że ostrze sztyletu było wycelowane tuż przy szyi szarego mężczyzny - Uniosła zaskoczone, złote spojrzenie - Wybacz. - szepnęła wpatrując się w niego. - Proszę, nie prowokuj nikogo! Nie chcę by Ci się stała jakakolwiek krzywda - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, gdy mówiła szybko - Wracamy z walki, znaleźliśmy się w nowym miejscu, dlatego tak się stało jak się stało. Z pewnością taki ktoś jak Ty był na niejednej bitwie i wie jak można być skołatanym. - ciągnęła na jednym tchu - Zabierz swych ludzi i odejdź. Proszę. Zrób to dla siebie i dla… mnie. - to ostatnie dodała nieśmiało i cichutko. Zamrugała by jedna łezka zawisła na rzęsach gdy ona sama wpatrywała się ze smutkiem w twarz elfiego wojownika, który ledwo zdążył opanować wpływ potężnego zaklęcia Larana. Wyglądał na wściekłego i przez chwilę spoglądał na dziewczynę jakby chciał się na nią rzucić, jednakże z każdym jej słowem i gestem, jego agresja stopniowo malała.
- Dobrze wiesz, że im nie odpuszczę! Jak nie teraz, to innym razem ich dopadnę - w jego słowach pocieszający był fakt, że nie odnosił się do Branwen, tylko jej towarzyszy. Po chwili jednak zwrócił się do niej bezpośrednio:
- A Ty… Nie pasujesz do nich. Jesteś urodziwa, młoda i wydajesz się być lepiej wyedukowana od tych dzikus. Na pewno dałabyś wybrankowi silnych synów… - przez chwilę nic nie powiedział, tylko patrzył się na Branwen z niekrytym pożądaniem. Kobieta mimowolnie wiedziała dokąd on zmierza.
- Zostaw ich. Udaj się ze mną, a zaznasz życia w luksusie jakiego jeszcze nie doświadczyłaś. Poznasz niezwykłe, podziemne metropolie zamieszkałe przez mój lud i jako moja żona staniesz się powszechnie szanowaną osobą. Warunek jest tylko jeden… urodzisz mi syna.
Pociąg, który elf odczuwał wobec ludzkich kobiet był co najmniej zastanawiający, ale oferta jednocześnie kusząca, a on niebrzydki.
Sikorka przy komplementach spuściła wzrok i zagryzła wargę.
- Proszę nie hoduj nienawiści. Jesteś przedstawicielem dumnej i honorowej rasy. Z pewnością znajdziesz w swym sercu na tyle wyrozumiałości. Proszę - prośby dziewczyny stały się gorętsze - Twa propozycja to dla mnie zaszczyt. Ale… muszę znaleźć drogę powrotną. Moi rodzice są starzy i potrzebują mnie. Ale jeśli znajdziemy drogę, kto wie? Może mogłabym powrócić? Zapewne żaden bard nie widział takich wspaniałości - uśmiechnęła się naiwnym i niewinnym uśmiechem.
- Zostaw ich - powtórzył elf, jeszcze bardziej napierając na nią. - Zabiorę wierzchowca i odlecimy stąd, czym prędzej. A później może pomogę ci skontaktować się z rodziną - wypowiadając te słowa, chwycił ją za fragment skórzanej kurty i przyciągnął ku sobie.
- Decyduj się, prędko! - Powtórzył, nerwowo spoglądając w stronę polany, gdzie znajdowali się zbliżający w ich stronę awanturnicy. Jednocześnie wcale nie sprawiał wrażenia jakby chciał dać dziewczynie wybór. Ta nie mogła się nadziwić jego zachowaniu i zaczynała się zastanawiać, czy zaklęcie Larana nie pomieszało mu w głowie. Szczególnie, że po raz pierwszy w jego oczach dostrzegła obłęd.
Rudi słysząc ostatnią wymianę słów zbliżył się bezszelestnie do bardki i złapał ją za rękę. Miał nadzieję, że się nie przestraszy. - Nie rób tego, chyba że chcesz zostać jego niewolnicą. W razie czego jestem tu a on nie zrobi Ci krzywdy. - wyszeptał najciszej jak tylko mógł mając nadzieję, że ta go usłyszała.
Słowa i niespodziewane towarzystwo Rudiego przyniosło bardce otuchę. Ścisnęła ciepłą dłoń gnoma z wdzięcznością. Co prawda początkowo planowała przekonać elfa, by się uspokoił, zabrał swych ludzi i odszedł. Rozważała też możliwość śledzenia więźniów ale z ich przywódcą było coś nie tak.
Bran nie lubiła, gdy coś było nie tak.
Zaczęła się obawiać, że z jej starań nic nie wyjdzie.
Sikorka zrobiła kilka ostrożnych kroków do tyłu, próbując delikatnie wyzwolić się z uchwytu elfa.
- Nie mogę - rzekła przepraszającym tonem, kręcąc głową - Ty też nie powinieneś zostawiać swych ludzi samych. - powoli wciąż cofała się tak by nie sprowokować elfa. - zabierz ich i wróć do domu.
- Jak sobie chcesz - warknął w odpowiedzi elf, a jego usta gniewnie złączyły się ze sobą w jedną, wąską linijkę. - Drugiej propozycji już nie będzie. Dołączysz do nich, kiedy się z nimi rozprawię - odparł wściekły i odepchnął ją na bok, aby wyjść na polanę.
- Ech… - Sikorka rozłożyła ręce mówiąc do niewidocznego Rudiego - starałam się.
W końcu z westchnieniem wzruszyła ramionami:
- Wracamy? - czuła się nieco niezręcznie mówiąc do powietrza.
- Tak wiem, że się starałaś ale już po wszystkim, możemy wracać. Ciekawe jak by się zachował gdybyś się zgodziła na jego propozycję - powiedział Rudi ściągając z szyi amulet niewidzialności. - Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłem pojawiając się tutaj ale wolałem pozostać niezauważony, nigdy nie wiadomo co takiemu urażonemu elfowi trafi do łba - wtrącił po chwili.
- Dziękuję - Sikorka uśmiechnęła się słodko i odsunęła delikatnym ruchem kosmyk włosów opadający Rudiemu na czoło - Doceniam Twą troskę, Rudi.
Rudi poczekał aż Bran wyjdzie z krzaków i po chwili sam również wyszedł na polanę.
“Niedługo stanie się tradycją, że znikamy w krzakach” - pomyślał sobie.