Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 13:22   #18
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
W między czasie Auriel przemierzała leśne tereny, nie mając nawet pojęcia, że ktokolwiek by ruszył w ślad za nią. Szamanka opuściła obóz z kilku powodów. Jednym z nich było to, że nie rozumiała zachowania tych osób. Nie miała już pojęcia, czy księżniczka to złodziejka, a elfy po prostu są zwykłymi obywatelami, którym szczęście nie dopisało, czy też naprawdę to złe i podłe istoty. Nie rozumiała również zachowania Bran, która z taką lekkością i łatwością stwierdziła, że tamta kobieta jest księżniczką. Auriel westchnęła głośno i wyciągnęła spod koszuli swój amulet. Przyjrzała się medalionowi jednak posmutniała zauważywszy, że nie odzyskał dawnego blasku.
- Chcę wrócić do domu… - mruknęła pod nosem, a przygnębienie jedynie narosło. Nie skupiła się na tym, że ktoś może za nią iść, bo nawet by się tego nie spodziewała. W jej mniemaniu nie była na tyle chciana w tamtym towarzystwie, by ktoś się za nią szwendał i dzięki temu mogła mieć chwilę spokoju dla siebie. Powinna chyba skupić się na paru pomocnych zaklęciach, ale najpierw wolała się trochę oddalić. Nim jednak zdążyła pokonać kilka kroków, usłyszała za sobą głośny szelest, a chwilę później znajomy jej głos.

- Tak jak my wszyscy - Kaedwynn wyszedł z zarośli i zbliżył się do Auriel na kilka kroków.
- Wybacz, jeśli Cię przestraszyłem… Zmartwiłem się, widząc jak odchodzisz rozżalona i pomyślałem sobie, że wypadałoby zamienić kilka słów. Nie wierzę byś była po stronie Celozji i naprawdę staram się Ciebie zrozumieć. Uważam, że jeśli chcemy się stąd wydostać, to musimy działać jak zgrana drużyna, a to wymaga pewnych poświęceń… - wypowiadając te słowa, potężnej budowy wojownik stanął u boku znacznie drobniejszej, kobiecej sylwetki. Przez dłuższą chwilę spoglądał w tę samą stronę, w którą przed chwilą i ona patrzyła. Auriel milczała nie patrząc na niego. Gdyby tylko stanął bliżej, pióra jej warbonnetu łaskotałyby jego szyję. Dopiero przy kolejnym zdaniu porcelanowa buzia kobiety zwróciła się ku wojownikowi, a ciemne oczy skupiły na jego wargach, jakby odczytując z ich ruchu słowa.
- Dlaczego chcesz uratować te elfy? W żadnym razie nie krytykuję Twojej decyzji, chcę tylko poznać motywy za nią stojące. Czyż niewystarczająco skrzywdziły tę biedną kobietę, aby zasłużyć na ostateczną karę?

- Ratować?
- powtórzyła za nim Szamanka - Nie chodzi o ratowanie, a o sprawiedliwość. Czemu mamy słuchać głosu jednej strony, nie poznawszy innej? Poza tym… To ten ich dowódca. To, że on jest taki, nie znaczy, że inni też będą. Nie powinno oceniać się jednostek po grupie, to tak jakby ktoś ocenił was poprzez pryzmat mnie lub tego co chwycił mnie za gardło… To nie jest sprawiedliwe - odpowiedziała mu melodyjnie, z niesłychanym spokojem w głosie. Nie miała pewności czy zrozumie, ale nie było to dla niej istotne. Nie działała dla akceptacji innych, po prostu czyniła to, co uważała za słuszne.
- Ja za to nie rozumiem czym tu niby się martwić - dodała na koniec odnosząc się do kwestii przyjścia tutaj w ślad za nią. Wbiła spojrzenie w jego twarz czekając na odpowiedź.

Kaedwynn skinął głową w odpowiedzi, po czym wyciągnął rękę przed siebie jakby coś wskazywał.
- Nie stójmy tak tutaj, przejdźmy się i porozmawiajmy po drodze - zaproponował, po czym sam postąpił krok w przód, jednocześnie upewniając się, że Auriel idzie za nim. Ta niepewnie stawiała kroki, utrzymując bezpieczną odległość, wciąż nie ufając do końca temu, że nie zrobi jej krzywdy.
- Po prostu zaczynam wątpić, czy podołamy czekającemu nas wyzwaniu - powiedział mężczyzna po chwili namysłu. - Ledwo wylądowaliśmy w innym świecie, a ja już widzę więcej rzeczy, które nas dzielą niż łączą i to pomimo faktu, że jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Za szczeniaka opuściłem Blackmoor, chcąc wyrobić sobie imię w świecie, ale każdego wieczoru wracałem myślami do ojczyzny. Błąkałem się po świecie przez dekadę, a może nawet i więcej, a kiedy w końcu wróciłem do królestwa, to zastałem je w ogniu wojny, by w decydującym momencie został ponownie odesłany daleko poza jego granice, lecz tym razem wbrew mojej woli - Kaedwynn odwrócił zarośniętą twarz w jej stronę i wlepił w nią swe jasnoszare oczy. Auriel ledwo zdążyła się zatrzymać by nie wpaść na niego. Szybko postąpiła dwa kroki w tył dla bezpieczeństwa. Jej delikatna buzia zwróciła się ku niemu, wyraźnie zdezorientowana i zaskoczona nagłym zatrzymaniem się z daleka od obozu. Nie odczuła jednak strachu, ponieważ wierzyła w dobro.
- Może zabrzmi to głupio i złowróżbnie, zważywszy, że dopiero co tu wylądowaliśmy, ale obawiam się, że już nigdy nie ujrzę Królestwa Blackmoor, a nawet jeśli, to dalekie będzie ono od swej dawnej chwały - powiedział z wyraźnym bólem w sercu.

- Możliwe, że tak będzie - odparła Auriel szczerze - Nie wiadomo jaka jest różnica upływu czasu między światami. Ja sama nie jestem ani z tego, ani z poprzedniego świata, jednak czuję się skreślona dla każdego z trzech w których byłam - kobieta westchnęła cicho i niespiesznymi krokami minęła wojownika, aby iść dalej. Szukała dla siebie odpowiedniego miejsca, gdzieś gdzie drzewa będą mniej gęsto posadzone - Myślę jednak, że nie powinieneś tracić nadziei. Świat zna cuda, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Może tak naprawdę pięć minut dla Celozji, to tak jak tutejsze pięć miesięcy. Gdybyśmy w tym czasie znaleźli możliwość powrotu, to ledwo by poczuła naszą nieobecność, a znowu byśmy tam byli… Moglibyśmy schwytać to Nieszczęście - Auriel uśmiechnęła się do siebie na własne myśli, a jej ton głosu stał się bardziej entuzjastyczny. W końcu chwyciła gwałtownie Kaedwynna za dłoń i pociągnęła lekko, zatrzymując tym samym w miejscu. Obróciła całe ciało przodem do niego, powodując trzepotanie ogromnego pióropusza na głowie. Wzięła w dłoń również drugą rękę i ściskając subtelnie palce spojrzała mu w oczy
- Nadzieja, wojowniku. - powiedziała, a przez jej tęczówki przeszedł blask jasnego błękitu - Trzeba ją mieć zawsze i nigdy nie pozwolić, by zgasła bezpowrotnie.

Mężczyzna spojrzał na nią z czymś co musiało być mieszanką zdziwienia i podziwu. Przez chwilę myślał nad odpowiednimi słowami, nawet zająknął się kilka razy, próbując spytać ją o ten trzeci świat i jej prawdziwą naturę. Mimo, że nie był jakoś wyjątkowo uzdolniony, wyczuwał, że kobieta jest czymś więcej niż się wydaje. Dostrzegał wokół niej subtelną, ledwie wyczuwalną aurę, która była niczym woń delikatnego perfum, w którym człowiek taki jak on mógł się zadurzyć. Kiedy w końcu poukładał w myśli odpowiednie słowa i chciał je zwerbalizować, nagle dało się usłyszeć coś niesamowicie ciężkiego, co niewątpliwie musiało przechadzać się po sąsiadującej z nimi polanie. Ściągnął z pleców miecz, przyłożył wymownie palec do ust i przekonany o bliskości wzgórzowego olbrzyma, zbliżył się wraz z Auriel do pobliskich zarośli. Miał rację - był to olbrzym, lecz nie humanoidalny. Wśród rosnących w dystansie od siebie drzew, na rozległej polanie, pasł się diplodok - czworonożny, roślinożerny dinozaur, który rozmiarem i masą ciała przewyższał wszystko co dotychczas Kaedwynn ujrzał. Łagodny olbrzym pożerał liście znajdujące się wysoko w koronach drzew, zupełnie nie zwracając uwagi na ukrytych w zaroślach intruzów.

- Na bogów! Cóż to za potwór? Smok bez skrzydeł? Roślinożerny? - Wyspał Kaedwynn, pozbawiony tchu z wrażenia.

Auriel zadarła głowę wysoko w górę i rozwarła szeroko usta. Ogrom stworzenia przerósł jej najśmielsze wyobrażenia. Zwierz był w jej oczach majestatyczny, piękny i wyjątkowy. Obserwowała z niemałą fascynacją każdy jego powolny ruch żuchwy gdy przeżuwał duże, zielone liście. Wydawało się, że nigdzie mu nie spieszno, a czas to tylko pojęcie względne. Szamanka otwarte dłonie obu rąk ułożyła na przy lewej piersi i wzięła głęboki oddech
- Jest cudowny… - mruknęła ze spokojem, a jej twarz rozpromieniła się. Długo patrzyła z zapartym tchem, aż w końcu chwyciła Kaedwynna za rękę i ścisnęła mocno ramię ciągnąc do siebie.
- Tylko nie krzywdź go! I nie mów innym, bo przyjdą tu i pozbawią go jego cielesnej formy… Bez niej będzie nieszczęśliwy - wlepiła w niego swoje bystre oczy, osadzone w porcelanowej, gładkiej i delikatnej buzi. - … a on chyba już jest wystarczająco, skoro utracił zdolność wznoszenia się na skrzydłach - w głosie Auriel dało się słyszeć nutkę nostalgii, gdy o tym wspomniała.

Kaedwynn podrapał się po głowie, obserwując uważnie leniwego kolosa.
- Nawet nie mam zamiaru z tym czymś walczyć - odparł, przełknąwszy głośno ślinę. - Prędzej bym padł ze zmęczenia niż go wykończył, a poza tym nie widzę ku temu dobrego powodu. Dla mięsa? Byłoby to chyba największe marnotrawstwo w historii polowań. Ta bestia jest zdolna wyżywić populację całego miasta! - Wojownik podrapał się po brodzie, przez dłuższy czas nie spuszczając wzroku z majestatycznego gada.
- Mam wrażenie, że coś przed nami ukrywasz, Auriel - zwrócił się do stojącej obok kobiety. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy w milczeniu. - Nie mówię oczywiście o Celozji i Twoich prawdziwych intencjach, bo to dla mnie sprawa zamknięta, ale zwyczajnie odnoszę wrażenie, że jesteś kimś więcej niż na pierwszy rzut oka się wydajesz. To znaczy na pierwszy rzut oka wydajesz się bardzo piękną kobietą i naprawdę nią jesteś, ale… - Kaedwynn wyglądał na zakłopotanego własnymi, nieszczęśliwie dobranymi słowami. Auriel przechyliła głowę w bok jak pies nierozumiejący słów, trzepocząc przy tym ruchu piórami. Wpatrywała się w mężczyznę i szybko zamrugała oczami. Kaedwynn dopiero po chwili kontynuował:
- No nie potrafię tego stosownie określić. Zdradzisz mi skąd pochodzisz? Gdyby nie ten pióropusz i szamanistyczny ubiór, to pomyślałbym, że gdzieś z północy. Słyszałem o walkiriach, pięknych wojowniczkach, wśród wojowniczych plemion. Może jesteś jedną z nich?

- To chyba nie jest istotne, skąd forma się wzięła, tylko jak się ukształtowała
- Auriel ściągnęła brwi i poruszyła zmarszczonym nosem wlepiając spojrzenie w wojownika. To pytanie sprawiło jedynie, że zrobiło jej się przykro, bowiem nie miała czym się chwalić. Czuła się zbrukana i obrzydliwa, nie potrafiła czerpać już dumy z tego, kim była, mimo iż dobrze wiedziała, że nic nie zawiniła.
- Umiem walczyć, jeśli to musisz wiedzieć. Umiem też trochę magii. Nie lubię jednak bezpodstawnego zabijania, nie cieszy to mego ducha. Chciałabym sprawiedliwości i dopiero teraz widzę jak ciężkie brzemię niósł na sobie Tyrael… I że łatwo o mylny osąd - Szamanka spuściła głowę i momentalnie posmutniała. Jej westchnięcia nie dało się nie usłyszeć.

Kaedwynn nic z tego nie rozumiał, ale postanowił nie naciskać dalej.
- Ten Tyrael… nie pierwszy raz o nim mówisz. Kim on był? Twoim mężem? Bratem? - Zapytał.
- Bliską osobą, mój mąż… Mnie zawiódł i wykorzystał do swoich niezrozumiałych dla mnie celów. Ale mam nadzieję, że wciąż pamięta o mnie i myśli dobrze. Choć nie wiem co teraz z nim się dzieje, nie widziałam nikogo z nich od dwudziestu dwóch lat. Jestem tutaj i tam sama, dlatego te światy dla mnie się nie różnią. Ten tutaj i ten z którego przybyliśmy. Jedynie ważne dla mnie to, że to w twoim świecie Nieszczęścia chwytałam, a nie tutaj. - odpowiedziała Szamanka bardzo rozlegle i w rezultacie niezbyt konkretnie.

- Dwadzieścia dwa lata… - Powiedział pod nosem, początkowo nie wiedząc od czego zacząć, o co ją zapytać. - Dwadzieścia dwa lata temu byłem jeszcze smarkaczem, a ty miałaś męża, mimo że nie jesteś elfką. Czas obchodzi się z Tobą bardzo łagodnie.
Kaedwynn spoglądał na nią w kompletnym osłupieniu. Im więcej odpowiedzi słyszał, tym więcej miał pytań i tym bardziej rosła w nim ciekawość, która w tym momencie pożerała go. Wiedział, że Auriel stara się ukryć prawdę przed innymi, ale mimo to nie mógł powstrzymać się od tego jednego pytania:
- Kim jesteś?
- Powinieneś już do nich wrócić
- odpowiedziała z subtelnym uśmiechem i pogładziła dłonią policzek mężczyzny. Jej dotyk był uspokajający i delikatny jak cała jej postać. Krucha niczym porcelana - pozornie. Auriel zabrała dłoń i dała krok w tył.
- Potrzebuje zostać sama. Muszę coś zrobić - patrzyła na niego wyczekująco.
- Ale… - Zająknął się Kaedwynn. - Z tymi wszystkimi bestiami? To niebezpieczne - odpowiedział mimo, że sam nie wierzył w swoje słowa. Był przekonany, że Auriel da sobie radę sama, ale mimo to nie chciał jej opuszczać. Trochę go zabolało, że nie chciała mu wyznać prawdy, ale pomyślał, że pewnie ma ku temu dobre powody. Brodaty wojownik uśmiechnął się nieznacznie, skinął głową w zrozumieniu jej prośby, po czym odwrócił się i ruszył w stronę obozu. Jednakże po pokonaniu kilku kroków zatrzymał się na chwilę i rzucił za siebie:
- To do zobaczenia. Uważaj na siebie - po tych słowach zaczął się oddalać.

Auriel czekała aż zniknie jej z oczu i gdy upewniła się, że już nikt jej nie widzi, zamknęła oczy i rozłożyła ręce. Odchyliła głowę w tył biorąc przy tym głęboki acz spokojny oddech i skupiła swoje myśli i moce. Chciała oczami ptaka ujrzeć okolicę i zbadać ją choć trochę, aby być pomocną w poprowadzeniu innych, gdziekolwiek nie zechcą się udać.

W wielkiej oddali na południu widziała ogromne miasto, które z tej odległości co prawda nie robiło takiego wrażenia, ale było wystarczająco wyraźne, aby móc określić jego wielkość. Prawdopodobnie było to miasto, o którym mówiła Zorena. ~ A więc nie kłamała... Przynajmniej nie w tej kwestii - stwierdziła w myślach Szamanka. Dotarcie do niego mogłoby zająć cztery dni, może mniej drogą powietrzną, a więcej pieszo, nie była w stanie stwierdzić. Tropikalny las, w którym się znaleźli, ciągnął się jeszcze wiele kilometrów na południe i samo przebycie przez niego mogło zająć połowę oszacowanego czasu. Druga połowa przebiegłaby po piaszczysto-trawiastej równinie. Auriel dostrzegła kilka strażniczych wież przy leśnych ostępach, osadzonych systematycznie w takich samych odległościach od siebie. Nie dało się też nie zauważyć więcej zwierzyny podobnej do tego roślinożernego smoka, choć różniły się one od siebie wysokością i proporcjami, to gabaryty zawsze oscylowały przy ogromnych. Na wschodzie Auriel widziała rozciągającą się pustynię, zaś na zachodzie dużo wody, osad, miast, portów i statków. Uzyskawszy małe rozeznanie i spokój ducha, kobieta postanowiła wrócić do innych - o ile ci wciąż tam byli i chcieli na nią czekać. Miała w zamiarze podzielić się uzyskanymi informacjami.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline