Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 14:15   #25
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Owiany muzyką zwierzak spuścił łeb i zakołysał się na boki. Wyglądało to trochę jak nagły napad senności. Ale nie, mag po prostu się koncentrował. Pazury zaciśnięte na związanej z jego ścieżką monecie kontrastowały zarówno z samym przedmiotem, jak i z okupowanym parapetem. Głęboki wdech, niczym przy rutynowym, przerabianym setki razy ćwiczeniu. Zaraz potem nimbus futrzanej formy zapłonął seledynem, czemu towarzyszyły delikatne szepty. Były one wyzwoleniem podświadomych myśli? Odgłosami dobiegającymi ze świata duchów? Po części jednym i drugim. Dźwięki narastały, zdawały łączyć się w jeden. Ich subtelność oraz niezdecydowanie przeszły w nieustępliwość i władczość. Te ostatnie wtargnęły do domeny aroganckich tyranów z kart historii, formując Imago na kształt mistycznego dekretu. Wyegzekwowano go poprzez odarcie cienistej istoty z tajemnic w sposób, w jaki niegdyś wywlekano na ulice pospólstwo, celem uczynienia zeń przykładu. Ignorując mrzonki w postaci praw czy godności, rzeczywistość nagięła się do woli maga i ujawniła to, czego żądał. Źrenice Mastigosa rozszerzyły się, imitując zakres jego wiedzy.
- Pfft! Toż to jakaś popierdółka! - parsknął kot, natychmiast niszcząc całą iluzję szlacheckiej mistyki wokół własnej osoby. Trzymając ulubioną monetę w pysku, zeskoczył z podwyższenia. Nie chciał, by przedwcześnie go zauważono, bo przyszedł mu właśnie do głowy świetny pomysł ostatecznego rozwiązania kwestii Nazgulskiej - potrzebował tylko czasu na wprowadzenie go w życie. Kilka minut powinno wystarczyć.

Jego percepcja rozlała się na całą okolicę, traktując z przymrużeniem oka kwestie takie jak ściany czy podłogi. Z poczynionych obserwacji zadowolony nie był, bo oto okazało się, że przymilna istota za oknem faktycznie przyprowadziła ze sobą kolegów. Nie byli to – jak wstępnie założył Seign – śmiertelnicy o skotłowanych umysłach. Zamiast nich, teren wokół domostwa zajmowała cała banda cienistych okupantów. Ci jednak wydawali się trzymać blisko szarych, nieświadomych niczego ludzi. Dlaczego? Możliwe, że starali się wysączyć z nich informacje na temat swojego celu. Lub siły witalne do dalszych poszukiwań. Albo czekali na dogodny moment, by przejąć ich ciała i… nadmiar alternatyw zniechęcił kota do dalszego gdybania. W tym momencie lepiej było operować pewnikami, a te miał tylko dwa – w jego dzielnicy pojawiło się zagrożenie i należało je prędko usunąć. Ale co jeśli ujawni się kolejne? A potem następne? W końcu te gagatki sprawiały wrażenie produkowanych taśmowo. Kapkę jak zastępy bezimiennych żołnierzy, magicznych dronów. Konieczne było dotarcie do źródła, przysłowiowe ucięcie wrzodu przy samym zadzie. Czemu więc kot nie miałby ruszyć po sznurku do kłębka? Chwila skupienia, zastrzyk energii kształtującej świat dostarczony w samo serce improwizowanego imago i… przedobrzył, szlag jasny!

To było jak cios przestrzennego młota zadany w potylicę. Przez ułamek sekundy koteł był w stanie dostrzec więzi sympatyczne wszystkich istnień i przedmiotów nieożywionych w okolicy. Zmniejszały swój dystans, scalały się w jedno. Odległość była iluzją, intymność kłamstwem. Tajemnice, prywatność, odosobnienie – to wszystko zostało odparowane gdzieś w przedbiegach, a on… on został w tej jedności sam. Zdał sobie sprawę, że mimo wszystko lubił pławić się w Kłamstwie. Że polega na tym wytworze upadłego świata i że jest on jedyną rzeczą, która powstrzymuje jego psychikę przed całkowitą rozsypką, powrotem do tego, co było kiedyś. Zniesmaczony wewnętrzną słabością, ziejący pogardą na wszystko i wszystkich wokół, Mag zdwoił wysiłek własnej woli i uderzył nim w powiązania cienistego bytu. Ten od razu odsłonił przed nim swoje karty. Trzy istoty. Pozornie różne, praktycznie złączone czymś nierozerwalnym. Wielki Pan Świata Ciemności. Matka Cieni oraz… Biały Wędrowiec owiany żywym mrokiem. Ten ostatni wydawał zwiadowcy rozkazy. Wróg posiadał trzy oblicza, trzech przywódców, troje istnień. Łączył je wspólny cel, ale jego szczegóły pozostawały dla Seign’a zamkniętą księgą. Sierściuch był tylko pewien, że on oraz pozostali dublińscy czarokleci zapracowali sobie na imponującego wroga. Kiedy i czym? Pytania zdawały się mało istotne – przecież zawsze musiał pojawić się ktoś, kto źle ci życzył. To było jedno z tych ustawowych, niezbywalnych praw rządzących życiem każdego maga.

 
Highlander jest offline