Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 17:02   #215
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Grimm prowadził swoich towarzyszy przez mroczne i nieprzyjazne tunele. Krasnolud czuł się zapewne w takim klimacie o wiele lepiej niż jego ludzcy przyjaciele. Wagner nie miał najlepszych wspomnień jeżeli chodzi o tunele czy umierających hurtowo ludzi. Sytuacja w mieście kojarzyła mu się z finałem Święta kiełbasy, po którym został okrzyknięty bandytą, oszustem i zbiegiem. Moritz nie miał pojęcia czy kiedykolwiek przyjdzie mu oczyścić swoje nazwisko. Dla bezpieczeństwa nie używał go od dnia po tamtych wydarzeniach. Bert Winkel brzmiało dla niego teraz obco i gdyby usłyszał te dwa słowa z ust łowcy nagród nie musiałby nawet udawać zobojętnienia. Poza nazwiskiem zmienił się też jego wygląd oraz przyzwyczajenia. Były gawędziarz początkowo z dużym oporem wchodził do karczmy nie opowiadając kilku dobrych gawęd. Z czasem jednak milczenie przychodziło mu coraz lepiej. Jeżeli nie chciał zostać złapany zanim oczyści swe imię musiał udawać kogoś kim nie był...

Na zewnątrz jaskini czekał na grupę wierny Edmund, który chyba jeszcze nie do końca odzyskał w oczach krasnoluda. Między tą dwójką dochodziło w przeszłości do zatargów, a nawet rękoczynów. O ile człowiek mógł już zapomnieć i wybaczyć to u brodaczy honor i pamięć były o niebo silniejsze. Tym bardziej, że to nie krasnolud wyszedł z tamtego starcia obronną ręką. Wojownicy krasnoludzcy pamiętali porażki przez bardzo długi czas dążąc nieustannie do doskonałości w wojennym fachu.

W czeluściach tamtych jaskiń traciło się poczucie czasu. Grupa wędrowała na pewno bardzo długo, ale czy były to dwa czy cztery dni ciężko było powiedzieć. Jedynie Edmund mógł ich uświadomić ile stracili, bo widział on wschody i zachody słońca poza wnętrznościami góry. Czeladnik naprawdę wierzył, że uda im się znaleźć przyczynę zanim w mieście nie ostanie się żywa dusza. Jako człowiek niegdyś pełniący posługę w klasztorze Bogini Miłosierdzia nie mógł myśleć inaczej. W nich była nadzieja i siła.


Po wyjściu z wnętrza góry grupa zdecydowała się dokonać spalenia ciała małego giganta. Wagner modlił się przez chwilę, a później wraz z towarzyszami zebrał się przy obozowym ognisku. Narada nie należała do tych długi i męczących. Towarzysze ustalili, że muszą iść do rzeki, a następnie w jej górę, do miejsca gdzie pojawiają się na lustrze wody niepokojące plamy. W ten sposób drużyna chciała znaleźć źródło zatrucia i eliminując je uratować mieszkańców.
 
Lechu jest offline