Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2017, 15:43   #6
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Earthshine Park był jednym z nielicznych terenów zielonych znajdujących się wewnątrz asteroidy Agencji Czasu. Koncentrycznie zasadzone buki, dęby i topole pięły się ku sztucznemu światłu słonecznemu, wzrastając na pieczołowicie zsyntetyzowanej mieszance glebowej. Stałe, ciche buczenie aparatury bez ustanku utrzymywało wilgotną i ciepłą atmosferę. Ten dźwięk skutecznie maskował doniosły szum fontanny. Tęczowo podświetlana woda znajdowała źródło w szczytowym punkcie kopuły, a następnie spływała wodospadem na sam środek Earthshine Park. Prawdziwa uczta dla oczu. Nic dziwnego, że właśnie w tym miejscu świeżo upieczeni agenci postanowili uczcić ukończenie szkolenia.


- Właśnie tak wygląda Ziemia - rzekł Ereec, siedząc pod drzewem. Przesunął dłonią po równiutko przystrzyżonej, zielonej trawie. Pociągnął duży łyk piwa i donośnie beknął, tym samym stylowo akcentując nazwę kolebki ludzkości.
- Może przed wybuchem wulkanów. Albo stopnieniem lodowców - odparł Marco, równie podchmielony. Z jego zaczerwienionego nosa skapywała strużka śluzu, którą wnet starł wierzchem rękawa. - Mówię wam, pewnego dnia cofnę się w czasie i uratuję jebaną planetę - dumnie podniósł palec do góry. - Zaczopuję Etnę, Wezuwiusza i inne kurwiszcza, a tę no… Anterktydę spryskam ciekłym azotem.
- A ja słyszałem plotkę - zaczął Karim - że doniesienia o planecie są grubo przesadzone. I tak naprawdę Ziemia jak najbardziej nadaje się do zamieszkania, ale ten przywilej jest zarezerwowany jedynie dla największych bilionerów, kanclerzy i dyrektorów korporacji. Jestem przekonany, że to prawda.
- Przekonany? - Ereec zapytał sceptycznie. - A byłeś tam kiedyś, że masz taką pewność? Nie? A ty, Marco? Też nie? - wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu. - Więc może Liam?
- Raczej nie - odparł ostatni z wymienionych mężczyzn.
- Raczej? - Ereec zaśmiał się. - Myślisz, że mógłbyś kiedyś polecieć na Ziemię, a potem o tym zapomnieć? - pokręcił głową z niedowierzaniem.
Liamowi jednak nie było do śmiechu, toteż odpowiedział jedynie milczeniem.

Zostawił znajomych i ruszył w kierunku centrum, spoglądając na błękit, fiolet i zieleń opadającej wody. Wilgotna mgiełka unosiła się w powietrzu, lekko orzeźwiając. Skromna impreza agentów nie była jedynym wydarzeniem w Earthshine Park. Tuż przy fontannie odbywał się wernisaż. Tłum tłoczył się wokół bezkształtnego posągu z piaskowca, który został udostępniony ze zbiorów kolekcjonera sztuki pozaziemskiej. Takie artefakty były bezcenne, jako że obcy żyli na skraju uniwersum i ich kontakty z ludzkością pozostawały znacząco ograniczone. Liam nie miał szczególnie wybrednego gustu, jednak rzeźba nie zachwyciła go.

- Przepraszam, czy to pan Bates? - zaczepiła go atrakcyjna brunetka. Duże, orzechowe oczy otaczał wachlarz gęstych rzęs. Powieki zostały podkreślone delikatnym, fioletowym cieniem, a policzki rumianym różem. Była olśniewająca.
- Szukała mnie pani? - Liam odrzekł, posyłając delikatny uśmiech.
- Nie szukałam... jednak zdaje się, że znalazłam.
- Już przestraszyłem się, że wysłała panią agencja. Piękna femme fatale, która poinformuje mnie, że wystąpił błąd i wcale nie otrzymam licencji - wydał nieco teatralne westchnienie ulgi. - A z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Z fanką pana reportaży - nieznajoma odparła, robiąc krok w jego kierunku i tym samym zmniejszając dystans pomiędzy nimi. - Jaka szkoda, że zrezygnował pan z pracy. Tajemniczy Liam Bates wyjaśniający tajemnice uniwersum. Proszę powiedzieć… - zawiesiła głos - czy naprawdę cierpi pan na amnezję?
- Właśnie z powodu takich pytań postanowiłem usunąć się w cień.
- To działa. Tutaj czas płynie wolniej niż gdziekolwiek indziej. Miesiąc spędzony w stacji oznacza rok dla reszty świata. Jeszcze kilka i wszyscy o panu zapomną.
- Oprócz pani, mam nadzieję.
- Niestety nie przebywam tu na stałe - westchnęła w odpowiedzi. - Wernisaż skończy się i powrócę do domu wraz z rzeźbą taty… - spojrzała na znajdujący się w oddali piedestał z bezcennym artefaktem.
- ...który musi być…
- …kimś bardzo wpływowym lokalnie - dokończyła. - Zanim odlecę i tak jak reszta publiczności zapomnę o panu… czy chciałby pan zabawić mnie kilkoma opowieściami? - uśmiechnęła się kusząco. Skinęła na kelnera i chwyciła dwa kieliszki szampana z tacki. - Kto wie? Być może błąd jednak wystąpił i wcale nie otrzyma pan licencji? - uśmiechnęła się. - Muszę zapytać tatę.
- W takim razie pozostaje mi jedynie służyć pani przez resztę wieczoru - Liam westchnął. - Tak, jak tylko będę w stanie.
Kobieta zaróżowiła się i chwyciła go pod ramię.
- Jestem Aurora - przedstawiła się.


Do tej pory Liam unikał alkoholu jak ognia. Ereec, Marco i Karim pili, podczas gdy on spoglądał na nich i ćwiczył siłę woli. Natomiast Aurora szybko i niepostrzeżenie skruszyła jego bariery. Pierwszy kieliszek szampana był jedynie wstępem do kolejnego. A potem następnego. Bates coraz głośniej mówił i wyraźniej gestykulował, opowiadając o pewnej zaginionej kolonii na Yrrhen Prime. Wnet stracił z oczu Aurorę, ale nawet tego nie zauważył.
- Już panu wystarczy - rzekł barman, kiedy poprosił o kolejnego shota whiskey.
- To prawda, mi nie wolno pić - Liam zgodził się, po czym nachylił się przez bar, chwycił butelkę i odszedł.

Bates nie dbał o to, czy barman wyśle po niego ochronę. Liczył się jedynie złocisty płyn. Ruszył ku drzewom. Chciał znaleźć jakieś ustronne miejsce, aby się odlać. Następnie położył się pod dębem, dokańczając butelkę. Zasnął, oczekując snów o utraconej przeszłości.

Rankiem został obudzony przez ogrodnika. Wymamrotał kilka słów o epilepsji, rozmasowując skronie. Następnie podźwignął się na nogi i spojrzał na pustą butelkę. Niepewnie schylił się, chwycił ją, przeprosił i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie. Czuł się okropnie. Pragnienie przeraźliwie doskwierało, więc ruszył ku fontannie. Nabrał wodę w dłonie i zaczął chłeptać. Suche, spękane gardło domagało się więcej. Bates pił, a następnie obmył twarz. Przejrzał się w tafli wody. Odbicie patrzyło na niego oskarżycielsko. Obwiniało go. Zawstydzony odwrócił wzrok i ruszył ku wyjściu z Earthshine Park.

Po drodze zdołał znaleźć stoisko z logiem FoodCorpu. Po zjedzeniu syntetycznej jajecznicy poczuł się nieco lepiej. Zrozumiał, że nie zdąży wrócić do domu. W takim stanie będzie musiał pojawić się w Agencji Czasu. Wczorajsze ubrania nie prezentowały się najlepiej, a sińce pod oczami wyglądały niezdrowo. Zasępił się, patrząc na plastikową tackę. Był o krok od rezygnacji. Mimo to uznał, że musi spróbować. Miał nadzieję, że misja nie zakończy się niepowodzeniem z jego powodu.


Liam spóźnił się jedynie trochę. Przeprosił profesora Darla, jednak starał się nie spoglądać mu w oczy. Obawiał się, że mężczyzna wyczyta kaca wymalowanego na jego twarzy i go odeśle. Usiadł, po czym prędko spojrzał na materiały. Podparł głowę, jak gdyby intensywnie zastanawiał się nad sprawą. W rzeczywistości okropnie łupało go w skroniach.

- Ja wybieram tego - wskazał zdjęcie Briana Mossa. Zagryzł wargę, przysłuchując się rozmowie Anatoliego i Dariana. Był im wdzięczny, że odciągają od niego uwagę. Mógł w tym czasie skoncentrować się i zebrać myśli. - Udaremnienie wyniesienia wirusa jest ważne, ale nic to nie da, jeżeli pozostaną notatki określające, jak stworzyć kolejnego - westchnął. - Wtedy po prostu stworzą nowy szczep następnego dnia. Spróbuję usunąć z dysków twardych wszelkie informacje, jak wyhodować to cholerstwo. Poza tym postaram się zhackować system i dać nam większe uprawnienia co do poruszania się w obrębie laboratorium i kodów dostępu - schował rękę, która nagle zaczęła drżeć. - Problemem jest kwestia braku komunikacji między nami. Przez to ciężko będzie współpracować. Jedynie interkom i sieć kablowa… - przeczytał.

Potem spojrzał na Tea Dorosa.
- To dobry pomysł, żeby spotkać się na miejscu - skinął głową. - Tylko będziemy musieli uważać, aby nie zmarnować przez to zbyt dużo czasu.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 17-10-2017 o 00:50.
Ombrose jest offline