Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2017, 20:59   #15
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Gdy wyszła, Alex raz jeszcze sprawdził ile krwi w wampirzycy, a na wszelki wypadek wyssał z niej jeszcze nieco wypluwając vitae do pucharka.
Filip z żoną wysprzątali pomieszczenie, ale nie wszystko wynieśli. Stary szyld i koła od wozu oparte o ścianę były, a pręgierz z dybami stał w kącie okryty workami.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/57/ce/85/57ce85c7c2e218f6dab8dad5af2417f3.jpg[/MEDIA]

Razem z Jirim Alexander umieścił nieumarłą w tychże solidnych dybach. Dla wampira mogącego wzmagać swą siłę krwią zabawka to jeno była, ale nieumarła nie miała w sobie tyle krwi by się wzmocnić. Świadom mocy wampirów worek na głowę jej chciał założyć, ale Wilhelm opowiadał jakoby nie słyszano by dzikie wampiry sięgały po urok, a i Alex świadom swej woli był. Zapowiedział jednak Jiriemu, aby na choćby najmniejsze dziwne zachowanie jego, bełt w serce na powrót wbić. Kusznik zresztą cały czas miał stać by gotowym być do pchnięcia drzewca.

Tak tedy bełt z serca wyciągnęli, ale nawet nie całkiem z ciała, tyle tylko by lekko pchnąć starczyło, aby na powrót nieumarłą unieruchomić. Jiri stał za nią drzewce trzymając i gotowym będąc.
Na początku nie poruszyła się wcale i kiedy już mieli sprawdzić co z nią, wampirzyca z wrzaskiem rzucić się chciała do szyi Alexandra. Dyby jednak trzymały mocno. Nieumarła zaczęła się wić i syczeć ze złości.
- Jak się spało kochanie? - spytał łowca spoglądając na nią i szukając na jej twarzy oznak zrozumienia tego co do niej mówi.
- Kreeew...kreeew.... zabiję... rozerwę... kreeew.... zniszczę....zabiję... krew... daj mi... rozszarpię... kreeeew! - odpowiedziała szalejąca wampirzyca, którą dyby z ledwością trzymały, mimo że tak niewiele vitae jej zostało.
Alex wziął pucharek i przechylił nieco by gęsta czerwona ciecz zaczęła kapać obok jej głowy. Musiałaby ją mocno przekrzywić aby spić cienki strumyczek.
To było wręcz nieprzyzwoite… kusić nieumarłą jej własną krwią.
- Rozumiesz mnie? - spytał gotowy by odsunąć naczynie, nie chciał jej nadmiernie poić.
Wampirzyca zaczęła wyciągać się do stróżki tak, że sama omal nie złamała sobie karku. Coś w jej ciele chrupnęło paskudnie, a kobieta, która choć piękna z twarzy, nic pięknego w jej wyrazie nie miała, wysuwała łapczywie język.
Jej oczy pełne były szaleństwa.
Nawet nie połowę zawartości pucharku jej dał nim odsunął go.
- Rozumiesz co do ciebie mówię? Odpowiedz, albo wracasz spać.
Może i w tych oczach było wcześniej co ludzkiego, teraz jednak we władanie ciałem weszła bestia. Ta zaś nie rozumiała Alexandra. Był tylko mięsem, zbiornikiem krwi, który chciała dopaść, a gdy jej się to nie udawało, wyła opętańczo.
- Kołkuj - rzucił bękart, a Jiri pchnął.
Zamarła z tym strasznym grymasem na twarzy.

Odczekali trochę, po czym na znak Alexandra Czech znów bełt z serca wysunął. Tym razem wampirzyca spojrzała na niego przytomniej.
- Umrzesz... umrzesz, człowieku, a ja już niedługo będę ucztować na twym ciele. Taaaak....taaaaaaaaaakk...
- Świt niezadługo.
Wampirzyca prychnęła i spróbowała się znów wydostać.
- Głupi... będziesz cierpieć...
- Gdzie wasze leże?
- Między moimi nogami - zaśmiała się drapieżnie wampirzyca.
- Tam już sprawdzałem - odparł zaczepnie. - Pokaż, żeś przydatna mi, albo wydam Cię słońcu. W półcieniu do pala przywiążę, by dłużej to trwało.
- Nie masz z nim szans... głupi... głupi... chcesz, to cię zaprowadzę... głupi...głupi... - syczała z uśmiechem wampirzyca.
- Nim? - Tu się szczerze zdziwił. - Jakim “nim”. Wszak z tobą była druga, złotowłosa.
Ona jednak tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Trzy wampiry?! - Bękart był w szoku. - Na rany Chrystusa, jakże to?!
- Lepiej mnie puść i uciekaj człowieczku
- Po co wam Merlin?
- Merlin... a kto to Merlin? - Wampirzyca przekrzywiała głowę pytająco, choć wydawało się Alexandrowi, że kłamie.
- Porwałyście nieumarłego z klasztoru leżącego na zachód stąd, dwie noce temu.
- My? My nie... on zbyt potężny... ale ty nie wiesz... nie znasz go...
- Gdzie jest zatem Merlin? Po niego przybyłem, nie po Was.
- Daj mi krwi...swojej... to ci powiem...
- Jeno jeden łyk - zastrzegł Alexander.
Wampirzyca znów uśmiechnęła się, tym razem jednak jakoś sympatyczniej.
Czekała.

- Jiri. Jak mnie dziabnie, to odczekaj trzy uderzenia serca i jeżeli nie przestanie pić, to kołkuj, zrozumiałeś?
Czech kiwnął głową, że rozumie.
Alex obnażył przedramię i przysunął je do ust nieumarłej. Ta nie czekała na zaproszenie wbijając się i pijąc łapczywie. Alexander znów to poczuł... rozkosz bycia spijanym, co przerwało dopiero wyprężenie się nieumarłej gdy Jiri pchnął bełt z powrotem w serce.

Łowca dyszał ciężko…
To uczucie gdy kły zagłębiają się w ciało…
Sam by za nic nie chciał by przerywała.

- Wyciągaj - rzucił do kusznika.
Jiri spojrzał na niego z zastanowieniem, ale wykonał rozkaz. Wampirzyca oblizała się ze smakiem.
- Mógłbyś być moim pieszczoszkiem... jesteś taki smaczny... - powiedziała.
- Kuszące, ale wolę byś to Ty została pieszczoszką. Mów o Merlinie.
- Jest u siebie. Co mam ci mówić?
- Nie porwałyście go? - Zdziwił się. - Zaatakowano klasztor, ubito dwie mniszki, rany jak te którym twoja towarzyszka zabiła mego człowieka, a on zniknął. Myśleliśmy, że porwany.
- Małe ludzkie główki nie pojmą planów nieśmiertelnych... - zaśmiała się na to gardłowo.
- Posłuchaj mnie nieumarła dziwko, bo to ważne - wysyczał jej prosto w twarz pochylając się. - Po niego tu przybyliśmy, nie po was. Mów wszystko co wiesz, to i was może w spokoju zostawię.
- Wasz Merlin siedzi na swoim fotelu i pije ze swoich mniszek w klasztorze, śmiejąc się z was, tyle ci rzeknę. Więc lepiej wypuść mnie i uciekaj człowieku, to może daruję ci życie. - odpowiedziała piękna dziewczyna, szczerząc wampirze kły.
- To Wasz wróg? - spytał czując narastająca wściekłość, choć nie na nią.
Z drugiej strony mogła kłamać.

Nim odpowiedziała, do alkierza wpadł Noel, widać po nim było, że coś się stało.
- Druga wampirzyca panie! Siostry uwolnienia się domaga w zamian za... za... małżonkę - wysapał, a nieumarła roześmiała się perliście.
- Gdzie ona?! - Alexandrem te wieści wstrząsnęły.
- Tam, gdzieśmy walczyli. Nad strumieniem - odpowiedział Noel.
- Kto ją tedy widział, jak my tu, a wy w namiocie? - łowca spojrzał podejrzliwie.
- Dziewka przyszła... Urszula? Zauroczona chyba... panie, nic z tego nie rozumiem.
- Zawołaj Urszulę, ale niech tu nie wchodzi, wyjdę do niej do sieni jak przyjdzie.
- Panie, nie wiem czy mamy czas... gdy tu wchodziłem... krzyk słyszałem... - Noel wyglądał na strapionego.
- Jaki krzyk, skąd?!
- Spiesz się maluszku, spiesz... moja siostra do cierpliwych nie należy... - podpowiedziała wampirzyca, za co po twarzy od Jiriego dostała.
- Panie... ja nie wiem... kobiecy... od tego lasu... A ta Urszula z Giselle jest w naszym namiocie teraz.
- Skąd Cię naszło, że ta karczmareczka zauroczona? - spytał Noela, a nie spoglądając nawet na Jiriego dorzucił: - kołkuj.
Wampirzyca jęknęła, gdy Czech z satysfakcją przebił znów jej serce.
- Nie wiem panie... spokojna taka była... weszła i powiedziała, że “pani chce siostrę odzyskać, albo łeb ukręci złotowłosej”... czy coś takiego - Noel motał się.
- Wołaj ją, Giselle też niech tu przyjdzie, broń i kusze ze sobą weźcie jak na wojnę. INO RYCHŁO!

Noel wybiegł szybko, gdy zaś drzwi otworzył, Alexander sam to usłyszał. Wszak noc zbliżała się ku końcowi i na zewnątrz niewielu weselników już się bawiło, muzyka przestała grać i tylko niektórzy jeszcze rozprawiali ze sobą pijacko, toteż rycerz usłyszał niosący się od lasu krzyk kobiecy. Krzyk pełen bólu, aż się biesiadnicy zaniepokoili, lecz nikt się nie ruszył by sprawdzić źródło wrzaskó. Raczej zaczęli wszyscy do domów swoich pierzchać.
Alexandrem targnęło gdy słyszał ten krzyk, był prawie pewny, że to Aila. Zagryzł zęby w desperacji krążąc po pomieszczeniu i czekając na Noela, Giselle i Urszulę.

Choć nie trwało to długo, wydawało się, że to wieczność, wreszcie jednak przybyli. Urszula znów wyglądała na zdezorientowaną, gdy Alexander wyszedł do sieni. Gestem kazał Noelowi i Giselle wejść do alkierza.
- Mój człowiek rzekł, żeś wieści o mej małżonce przyniosła - rzekł do blondynki.
- Co? - dziewczyna przekrzywiła głowę, patrząc na niego jakby był niespełna rozumu.
- Noel, chodźże tu! - Alexander zawołał do alkierza, a gdy rudzielec wyszedł do sieni spytał: - To ona przyniosła wieści o Pani?
- No ona, przecie - Noel odrzekł podirytowany.
I znów to usłyszeli, choć teraz nieco ciszej, ale niemniej bolesny okrzyk. Bękart znów się wzdrygnął i grymas bólu przebiegł mu po twarzy, ale spojrzał pytająco na Urszulę.
Dziewczyna patrzyła na niego niepewnie.
- Panie?
- Pamiętasz wszystko coś robiła od kiedyś z alkierza wyszła? Spać iść miałaś by o świcie ruszyć, a Noel mówi, żeś z nim rozmawiała - Alexander wydawał się być skołowany nie mniej niż dziewczyna, choć on miał pewne podejrzenia mając ulotną wiedzę o wampirzych mocach.
- Ja... poszłam spać... ino do wychodka wstałam... - zarumieniła się - a potem jak wracałam, to mnie kto do namiotu waszych ludzi przywołał. Myślałam, że to o jazdę chodzi, więc poszłam... a teraz wszyscy krzyczą... ja... ja nie rozumiem. Coś zrobiłam? - Patrzyła pytająco na Alexandra.
- Nikt nie krzyczy Urszulo, żona ma zniknęła, nie wiem gdzie jest… - Zwrócił się do Noela zaraz: - pijanyś, toś ją pomylił - fuknął, ale w oczach miał spojrzenie by rudzielec nie drążył tematu. - Idź do siebie Urszulo, bo do świtu niewiele. - Uścisnął jej dłoń z nerwowym uśmiechem.
- No...dobrze... to dobranoc. - zdziwiona nieco wieśniaczka ukłoniła się i ruszyła do drugiego alkierza gdzie mieszkała z dziadkiem.

- Zabarykadować się tu - polecił Alexander gdy z Noelem wszedł do ich izby. Zastawić drzwi, zakryć świetliki. Nim słońce nie wzejdzie nie wpuszczać nikogo, nawet mnie, choćbym zaklinał na wszystko. Gdyby kto siłą chciał się dostać… - Spojrzał na wampirzycę. - Zagroźcie odcięciem jej głowy. Noel ty z mieczem przy niej bądź, Jiri Ty i Giselle kusze i w kątach siedzieć coby cały pokój na widoku. Jak nie wrócę do południa, to wywieźcie ją do Sion. Do biskupa.
Ludzie jego kiwnęli głowami, a on wziął miecz i ruszył nad potok.


Czy to była zasadzka? A jeśli Aila naprawdę została schwytana i teraz zginie?
Tysiące pytań...
Tymczasem dotarł tam, gdzie wcześniej on i żona mieli się pojednać po kłótni. Stała tam, przy tym samym drzewie, lecz nie Aila, a złotowłosa wampirzyca. Na widok rycerza w oddali uśmiechnęła się i sięgnęła po coś na ziemię. Po chwili podniosła ciało nieprzytomnej albo nieżywej kobiety.
Aili.

- Chcę wiedzieć czy żyje… - Jego oczy zaszkliły się, a piersią targnął ból.
- Pokaż moją siostrę... - warknęła na to jasnowłosa wampirzyca, łapiąc Ailę za szyje, jakby zaraz miała zmiażdżyć jej gardło. Przy okazji Alexander zauważył, że ręka ukochanej wygięta jest nienaturalnie. Zapewne to ją łamano, gdy krzyczała...
- Na razie nic jej nie jest. Zbyt cenna dla mnie przez krew, potęgi vitae dodaje - odpowiedział szybko wstrzymując się, bo odruchowo chciał przyskoczyć do nieumarłej i żony. Patrzył na szyję Aili z cieniem strachu na twarzy. - Moja małżonka dla ciebie zaś niczym, upewnij mnie, że żyje. I że to nie rodzic twój jej maskę przybierający, co mój sire dawny potrafił czynić.
- Dobrze, ale potem siostrę mi pokażesz, albo... ten wróbelek złamie sobie drugie skrzydełko. - i mówiąc to po prostu mocniej zacisnęła rękę na szyi Aili, dusząc ją. Odruch życia jednak zbudził szlachciankę. Poczęła wić się i ręką zdrową słabo do gardła sięgała, by uścisk zdjąć. Tedy wampirzyca puściła ją, pozwalając na kolana opaść. Aila rozkaszlała się paskudnie. Dopiero po chwili jej oczy uniosły się i... spotkały ze wzrokiem Alexandra. Zobaczył szczery ból w jej spojrzeniu, a usteczka wygięły się w podkowę, jakby zaraz płakać miała zacząć.
- Pomyślałem, że wcale Aili nie masz - Alex po długiej walce oderwał wzrok od kasztelanki, przenosząc go na wampirzycę. Na tyle długo jednak patrzył żonie w oczy, że zdążyła tam zobaczyć strach o nią, ból… ale i coś… jakby coś między nimi się skończyło? - że wyciągnąć mnie chcesz tu, a ten trzeci spróbuje wtedy odbić siostrzyczkę. Moi ludzie zakaz mają wpuszczać kogokolwiek do świtu, nawet mnie. Jeżeli siłą kto próbować będzie się wedrzeć, przykazane mają ściąć łeb nieumarłej w pierwszej kolejności. - Rozłożył lekko ręce. - Przyszedłem negocjować wymianę… na jutro. I porozumieć się…. bo Twa siostra ciekawe rzeczy mówiła o Merlinie, wampirze z klasztoru za pasmem gór na zachodzie, którego tu szukaliśmy.
- Nie masz czym ze mną negocjować. Jeśli zabijecie mą siostrę, ona ją zastąpi. - Wskazała Ailę. - Negocjować możesz sobie z chłopami, ja ci układ zaproponowałam. Chwilę masz jeszcze do namysłu, potem... - wykonała znaczący gest na swoim gardle.

Siedząca zaś u jej stóp szlachcianka, podniosła ciężko głowę, do tułowia złamaną rękę tuląc. Potem spojrzała na małżonka.
- Zabijcie ją. - powiedziała cicho - Zabijcie i nie oglądajcie się…
- Sama widzisz - ból w oczach Alexandra jakby się spotęgował - zastąpisz nią siostrę, to wedle jej marzeń uczynisz. Ja już sił nie mam chyba walczyć o nią z nią samą, choć kocham nad życie. Więc mnie nie strasz. Rzekłem, że dziś niemożliwe to, o zmroku wymienić się możemy. Ale rzeknij czy ten którego zabrałaś stąd gdyśmy twą siostrę ujęli, żyje czy nie?
Jasnowłosa zaśmiała się i Ailę za włosy złapała, zmuszając, by szlachcianka spojrzała na nią.
- Widzisz? - powiedziała do niej, ignorując jakby rycerza. - Bardziej go interesuje parobek niż małżonka. Mój pan ci to mówił, a teraz wyboru nie masz.
Oczy wampirzycy stały się w przeciągu kilku chwil oczyma bestii, a jej dłonie szponiastymi łapami. W jednej trzymała wciąż włosy Aili, drugą, zamierzyła się do ciosu.
- Nieee!! - wrzasnął Alexander chcąc rzucić się do przodu na wampirzycę z gołymi rękoma, by nie tracić czasu choćby na wyciagnięcie miecza. Nawet nie o tyle mu szło by ją bić, raczej w desperackiej próbie osłonienia szlachcianki przed ciosem choćby i własnym ciałem.

Szans na to jednak nie miał żadnych, bo był za daleko.

Opadł tylko na kolana.
- Nie… błagam…
- Przyprowadź moją siostrę, tedy! - warknęła nieumarła, wstrzymując cios.
- Zakazałem ją wydać nawet mi! - krzyknął bezsilnie. - Moi ludzie wierni, wiedzą jakimście zagrożeniem. - W jego oczach pojawiły się łzy. - Siłą się dostać to po pierwszym uderzeniu w drzwi jej głowę utną. Cóże Ci poczekać do zmroku?
- Sam więc bata na siebie ukręciłeś, człowiecze - warknęła wampirzyca i znów się zamierzyła do ciosu.
- Wystarczy Lukrecjo - usłyszeli nowy, męski głos.
Nieco dalej, po drugiej stronie potoku pojawiła się kolejna postać. Był to mężczyzna o przystojnej, młodej twarzy i spojrzeniu niezwykle jasnych oczu.

[MEDIA]https://images-na.ssl-images-amazon.com/images/I/41QdiEIXtOL.jpg[/MEDIA]

- Świtać niedługo będzie. Czas na nas - powiedział spokojnie.
- Mój panie?
- Weź dziewczynę - polecił jej, po czym spojrzał na Alexandra - Co możesz mi zaoferować dodatkowo, bym do jutra chciał poczekać? Twoja żona jest piękna. Piękniejsza niż Donatella.
- Rzeknij mi wpierw nim powiem co, czy to prawda, co Donatella mi mówiła? Nie wy Merlina porwaliście, wampira z klasztoru za zachodnim pasmem leżącego - w głosie Alexandra przebłyskiwały tony ulgi - i on igrając z nami bezpieczny u siebie jest?
- Wiedza kosztuje, a ty nie masz nic, czym mógłbyś mi zapłacić, człowieku - odpowiedziała tylko mężczyzna, w czasie gdy jego służka znów złapała Ailę za gardło. Po chwili szamotaniny, szlachcianka straciła przytomność.
- Jeżeli tak jest, to zapomnę o was by zabić Merlina, to mój dar byś poczekał i jutro oddał mi żonę oraz giermka. - Alexander spojrzał przelotnie na niebo. Szarzało na wschodzie. Ileż to do świtu? Z pół godziny, mniej?
Chciałby, lecz nie.
- Twój dar dla mnie bez wartości. Chodźmy Lukrecjo - nieumarły powiedział łagodnie, a wampirzyca wzięła Ailę na ręce, jakby ta niewiele ważyła i pędem przeskoczyła strumyk, by koło swego mistrza wylądować.
- Zobaczysz czy bez wartości - Alex warknął z wściekłości, strachu o Ailę i bezsilności. - Bo jeżeli skrzywdzisz ją kurwi synu, to nie ustanę, póki nie zniszczę cię i odsikam na truchło! Godzina po zmroku! Aila i Bernard za nieumarłą.

Mężczyzna przyjrzał mu się bez strachu i złości.
- Godzina po zmroku w tym miejscu. Donatella w zamian za żonę lub sługę. Jeśli chcesz oboje, musisz kogo innego nam oddać. Miłego dnia rycerzu. - powiedział i rozpłynął się w powietrzu, podczas gdy jego towarzyszka z Ailą na rękach ruszyła biegiem między drzewami, a Alex ruszył za nią.
Nie miał jednak tej zwinności, a wypity wcześniej alkohol też zrobił swoje. Skacząc przez strumień potknął się i przewrócił, omal do niego nie wpadając. Ino buta zmoczył, lecz po prawdzie wampirzyca była już wtedy dalekim, wciąż oddalającym się punktem, a mimo to nie ustawał sięgając po wszystkie swe siły i zmuszając wolą swe ciało do nadludzkiego wysiłku ścigania wampirzycy ile się da przez pastwiska doliny.
I choć dawno jej już nie widział, czasem znajdował ślady... tak dotarł do podnóża jednej z gór o ostrych, skalistych graniach.

W ciemności jednak nie było szans by coś tu zdziałać.
Wolnym krokiem wrócił do wsi pogrążony w rozpaczy.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline