Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2017, 09:23   #17
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
uke szybko uwinął się z wypełnionymi po brzegi pudłami, znosząc jedno po drugim i zostawiając na werandzie. Gdy tylko skończył na strychu, poszedł do szopy za domem, skąd zabrał skrzynkę z narzędziami i drabinę. Ustalili, że Rylee będzie podawać lampki, a Harmon je zamocuje nad werandą, na długości całego frontu domostwa. Rozmawiali o różnych rzeczach i ani razu nie poruszyli tematu księgi oraz dziwnych, niewytłumaczalnych rzeczy, które ostatnio przytrafiały się Rylee.

Będąc na wysokości okna sypialni babki, Luke nagle zachwiał się na drabinie, wyraźnie czymś przejęty i nie zdołał utrzymać równowagi, zwalając się na ziemię. Carpenter od razu do niego doskoczyła.
- Wszystko w porządku? Jesteś cały? Co się stało? - Zapytała z troską, pomagając mu wstać.
- Tak, wszystko ok, pewnie jutro będzie mnie tylko tyłek bolał... - Syknął Harmon, zbierając się do pionu. - Straciłem równwagę...
- Kłamać to ty nie potrafisz.
- Blondynka przewróciła oczyma.
- No dobra, zdawało mi się, że w sypialni twojej babki zobaczyłem najpierw jakąś ciemną postać, a potem twarz mężczyzny w szybie. Zachwiałem się i spadłem. - Wzruszył ramionami.

Rylee uniosła głowę, jednak w oknie babki dostrzegła jedynie Gangesa wylizującego łapki.
- Mówiłam, że coś jest nie tak...
- Bez przesady, pewnie mi się tylko wydawało. Jakieś załamanie światła, czy coś
- odparł Luke. - A może to był właśnie kot.
- I spadłeś przez kota? Dawno nie słyszałam tak głupiego wytłumaczenia.
- Rylee wyszczerzyła ząbki.
- To nic, kochanie, naprawdę, wracajmy do pracy. - Luke przytulił ją i pocałował.
Kobieta miała już coś odpowiedzieć, gdy na podjeździe pod domem pojawił się charakterystyczny, policyjny wóz, który zaparkował obok Fiata Rylee. Ze środka wyszedł szeryf Dwyer, kierując się w ich stronę. Nie miał zbyt wesołej miny, ale po prawdzie chyba nikt w Devils Lake nie widział go nigdy uśmiechniętego.


Przywitał się uścikiem dłoni z Harmonem i zdjął kapelusz, wpatrując w Rylee chłodnym wzrokiem.
- Przepraszam, że przeszkadzam, panno Carpenter, ale dostałem zgłoszenie, że niedawno nachodziła pani Cerys Hastings.
Luke prychnął.
- Przecież to niedorzeczne, szeryfie. Wszyscy wiedzą, że stara Hastings jest nawiedzona...
- Też tak uważam, ale chciałbym usłyszeć wersję panny Carpenter.
- Stoicki spokój Dwyera i zachrypnięty, głęboki głos sprawiały, że Rylee czuła się dziwnie bezpieczna. - Więc jak było, Rylee?

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline