Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2017, 10:05   #4
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Śni Anna o ogniu.

Palenisku w kamiennym kominku, przy którym trwa jak wrośnięty Jitkowy pan.
Wnętrzu dymarki, którą Otokar wystawił obok swej leśnej chaty.
Płomieniach pełgających po płynnym szkle.

Patrzy, jak patrzyła wielokrotnie, bo to sen ulepiony z ukradzionych wilkołakowi wspomnień. Patrzyła tak wiele razy, że mogłaby cały proces odtworzyć sama. Gdyby potrafiła stworzyć cokolwiek, tak jak nie potrafi.

Płynna szlaka w kociołku, na wyługowanych deskach stołu uchwyty, rurki drewniane i metalowe, szczypce, barwniki i pędzle z borsuczej sierści, przyciętej czasem na grubość ledwie jednego włosa. Szkło poddaje się oddechowi i pobliźnionym rękom Otokara, rośnie bańka na końcu rurki, tężeje i zostaje przycięta, kielich zyskuje krawędzie, nóżkę smukłą i okrągłą stopę. Na osobnej deszczułce lupin w skupieniu rozrabia barwniki, sięga po pędzle. Spływają na szkło wizerunki budynków, roślin, motyli i ptaków.

Za plecami skupionego Otokara na półkach schną gotowe naczynia i szklane, malowane szybki. Kolejna krucha piękność zaraz dołączy do towarzyszek. Z pyłu stworzona i piachu, scalona w ogniu.

Śni Anna o ogniu trawiącym wieżę na karcie, którą jej przyniósł ghul.

Śni jeszcze, czy wędruje, dusza znów oddzieliła się od ciała?

Ogień w kominku. Pospieszne kroki Jitki. Smukła dłoń pana o wyraźnej rzeźbie mięśni.
- Panie? Panie?!
Trzęsie nim Jitka, tak jak Oldrzych czasem Anną trzęsie.
- Panie! Czy jesteśmy tu sami?! Czy ktoś jest tu jeszcze?

Budzi się Anna i nie może przestać myśleć o ogniu. Wczoraj zapragnęła się wykąpać i zazwyczaj delikatna Agota tarła jej plecy, jakby chciała z niej skórę zedrzeć.
- Jakiś brud wżarł się w skórę – wytłumaczyła się ghulica, gdy jej Anna zwróciła uwagę.
Jakiś brud.
Szara plamka między łopatkami.
Szara, czy sina? Nie może dociec, choć lusterko chyli i próbuje obejrzeć swoje plecy.
Wolałaby być piękna i idealna, nawet w miejscu suknią okrytym, gdy ruszy do Pragi, zrobić to, co winna była uczynić jesienią, ledwo postawiła stopę w domenie.

Drapie się Anna po znamieniu szpetnym i odpędza myśli o tym, że rany dobrze jest wypalić. Wtedy się nie jątrzą.

***

- Tedy rozumiem, że skoro czas niedyspozycji szczęśliwie minął, waćpanna wychodzi spod kurateli Skrzyńskiego i wedle obyczaju stawi się wreszcie przed księżną?

Anna rozumie. Znacznie więcej. Że Bożywoj podglądał ją leżącą jak kłoda w młynie, albo ludzcy słudzy mu donieśli. Nieistotne, wyciągnął wnioski i posłał listy, albo i kogoś, kto przemówił w jego imieniu. Rozciągając nad Anną niewidzialny płaszcz i łagodząc skutki jej niedyspozycji.

Teraz jaśniejszą jej jest Liborowa wzmianka, że u progu zimy Skrzyński posłał Ernestowi Sokolowi karego ogiera wielkiej krwi. Podarunek. Łapówka. Jak zwał, tak zwał. Doradca księżnej w zamian przymknął oko jasnozielone jak wiosenne liście na to, że minęło wiele miesięcy, od kiedy się osiedliła, a nie pokłoniła się według obyczaju, nie zapewniła o lojalności.

Rozumie, że zielonooki Sokol rozmiłowany w koniach okazał się ważniejszy, niż się wydawał w kradzionych skrawkach przeżyć. Nie wie tylko, co konkretnie stanęło w wysłanym z Żywca liście, jak bardzo Bożywoja poniosła fantazja.

Ale wie, że na drodze do księżnej stoi ten Zelota rozparty teraz za biurkiem, taksujący ją bacznie oczami zielonymi jak leśne szkło. I zna myśli płynące za tym spojrzeniem. Że zaraz piękna Anna zrobi to, co wszystkie piękne wampirzyce. Zacznie go uwodzić, przekonana, że winien być rad i szczęśliw, iż go zechciała opromienić swą niezwykłą obecnością. Licząca na to, że męskie ognie nie zdążyły w nim wygasnąć.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 16-10-2017 o 10:15.
Asenat jest offline