Zak pokiwał głową dygocąc lekko, schwycił swój klucz francuski i bez słowa zniknął w mroku korytarza, prowadząc was za sobą.
Droga nie była zbyt ekscytująca. Te same korytarze, ten sam ciemnoniebieski metal, te same pola siłowe. Co jakiś czas stawaliście i nasłuchiwaliście czy nie nadchodzi żaden robot. Po jakichś 10 minutach skradania się doszliście do końca korytarza. Zak otworzył drzwi i jako pierwszy wkroczył do pokoju. A raczej hali.
Była to wielka sala, wysokości może 10 metrów. Na ścianach były zniszczone monitory, plan budynku. Wszędzie stały metalowe półki a na nich małe, stalowe walizki z plakietkami z numerem. Mogły ich tu być dziesiątki, mogły być tysiące. Przy jednej stał równo ułożony stos walizek. Widocznie dotarły tutaj stosunkowo niedawno.
-Trzeba je poroz-z-zbijać, w którejś muszą być nasze rz-rzeczy.-powiedział Zak i zaczął zdejmować walizki z najbliższej półki, waląc w nie kluczem próbując je otworzyć.
__________________ Pestis eram vivus - moriens tua mors ero. |