Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2017, 18:25   #19
Mimi
 
Mimi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputację

Moira
Port


Moira, zmęczona walką z ciekawością, wyruszyła do latarni. Przełamując swoją niechęć do woniących rybą wilków morskich, zdecydowała się dopłynąć do wyspy łodzią. Ku swojemu zdziwieniu, chętnych brakło. Nie pomogłyby groźby zamiany w żaby, tudzież ciężkie od złota mieszki. Miejscowi najwidoczniej bali się latarni dużo bardziej niż Moiry. Postanowiła więc, że na drugi brzeg przeprawi się sama.

Gdy zbliżyła się do tafli wody, poczuła lekki chłód, powietrze przy powierzchni zdawało się wibrować, ledwo wyczuwalnie unosiło drobinki zimna w górę. Zaciekawiona postąpiła krok naprzód, krople krystalizowały się w dziwną, białą mgłę, sięgającą już za poły jej sukni, kłując zimnem jej zgrabne łydki.

Po niebie nad Moirą przetoczył się grzmot. Zdziwiona spojrzała w górę. Dotychczasowy słoneczny błękit nie wiadomo kiedy zmienił się w chłodną siność.



Zatrzymaj się Moiro Redrose


Usłyszała w swojej głowie odbijający się echem męski głos.

Zawróć


Przystanęła i rozejrzała się. Nie mogła zobaczyć już nic, poza gęstą białą pustką. Próbowała odpowiedzieć mężczyźnie telepatycznie, lokalizacja głosu okazała się jednak niemożliwa. Wysiłki czarodziejki, aby skupić myśli zawodziły, jeden po drugim; zupełnie jakby biała mgła wdarła się też do jej głowy i utrudniała koncentrację. Kuliste białe drobinki osadzały się na rudych włosach czarodziejki, na jej długich rzęsach i szkarłatnym materiale sukni. Panowała głucha, dudniąca w uszach cisza.
Pełna determinacji, by poznać Vildhjarta, wznowiła powolny marsz. Nie wiedziała, po czym stąpa, już dawno powinna być po kolana w wodzie morskiej. Dokoła usłyszała groźne pomruki burzy. Gdzieś przed nią uderzyła błyskawica, do jej nosa dotarł charakterystyczny zapach ozonu.

ZAWRÓĆ ZAWRÓĆ ZAWRÓĆ ZAWRÓĆ ZAWRÓĆ


Wibrował głos, niemalże rozsadzając jej czaszkę.

Moira nie miała wyboru. Nawet, jeśli chciałaby kontynuować podróż, mgławica stała się tak gęsta, że nie szło się przez nią przedrzeć. Czarodziejka trafiła na perfekcyjnie gładką, białą ścianę. Ostrożnie dotknęła ją palcami. Lód.

Nagle wiadomość nadawana przez wibrujący głos zmieniła treść.

Żeby tajemną wiedzę zgłębić
Czasem trzeba się przeziębić
Żelazny symbol szczęścia...


Głos w głowie Moiry zamilkł na dłuższą chwilę. Usłyszała zakłopotane odchrząknięcie.

....uchroni od zmarźnięcia
Przynieś mi podkowy
I problem masz z głowy
Z czystym sumieniem rzec mogę
Temu czas komu w drogę


Głos odkaszlnął.

Przepraszam Cię moja droga
Nigdy nie byłem dobry w rymy
Na Uniwersytecie prawie oblałem Przepowiednie i Prekognicję
Nie rozumiem dlaczego od czarodzieja wymaga się ciągłego wierszowania
Żywię głęboką nadzieję, że zrozumiałaś mój przekaz
Do widzenia Moiro Redrose
Zapomniałbym prawie Antonietta cię pozdrawia


Moira z ulgą przyjęła ciszę zapadłą w jej głowie. Gdy zdecydowała się na odwrót, wystarczyło parę kroków przez mleczną pustkę, aby mgła się rozwiała. Znowu stała na piaszczystym brzegu. Na jej ciele i sukni nie było ani śladu białych drobinek. Dotknęła się w ramię, jej skóra była ciepła.


Hamdir

Hamdir rozprostował się i oparł dłonie na biodrach. Na dziś koniec z robotą, zdecydował. Spojrzał na świecące leniwie słońce, przysłaniając oczy jedną ręką. Wtedy to zauważył stojącą nieruchomo czarodziejkę. Patrzyła się w przestrzeń przed sobą, jakby coś obserwowała. Wzruszył ramionami. Czarodzieje. Kto ich tam wie?
Nagle przez port przeszły ciche gwizdy i pomrukiwania. Zapatrzony w Moirę Hamdir nie zauważył machającej do niego Perełki.

Wyspiarz bardzo cenił sobie noce spędzane z czarnowłosą dziewczyną. W jej ramionach spał najspokojniej. Co więcej, gdy budził się dręczony koszmarami, w jej wielkich czarnych oczach widział zrozumienie. Czasem zostawała z nim nawet, gdy nie musiała. Kierowała wtedy jego silne dłonie na swoje smukłe ciało w miejca, w których lubiła je czuć najbardziej i powolnymi ruchami bioder odpędzała widma jego przeszłości, pomagając mu na powrót zasnąć.

Hamdir ruszył w jej kierunku. Nerwowo stąpała w miejscu.
- Musimy porozmawiać – powiedziała poważnym głosem i pospiesznie ruszyła w stronę „Muszelek”.


- Wiem, kim jesteś, Hamdirze, synu Hamdana z rodu Laerten – powiedziała Perełka, siedząc na łóżku ze skrzyżowanymi nogami. - Wiem o Twojej tarczy schowanej za szafą w pokoju wynajmowanym u Smolnika. Wiem o toporze, zbroi i mieczu ukrytymi za łóżkiem – wbijała w mężczyznę spokojne spojrzenie czarnych jak noc oczu.
- Wiem o Twoich zmarłych dzieciach, żonie, członkach hanzy... – ściszyła głos – o torturach, które pozostawiły te wstrętne blizny na twoim ciele i umyśle.
Przesunęła dłonią po jego koszuli i umilkła na chwilę, patrząc na niego bardzo smutno.
- Wiem też, że musisz stąd uciekać.


Vildheim
„W Gardzieli Krakena”


Fredrik wszedł do karczmy. Dla ludzi, którzy go nie znali, wyraz jego twarzy mógł wydawać się zatroskany. Byliby jednak w błędzie, sądząc, że człowieka takiego jak Fredrik imają się troski.
Skrzywił się wyraźnie na widok machającego mu Edana. Nie spróbował odwzajemnić jego nadgorliwego uśmiechu. Spojrzał za to na towarzyszącą chłopakowi Filianore, unosząc brwi w niemym pytaniu.

Blondwłosy rozejrzał się po karczmie i skupił wzrok na Olgierdzie. Zauważył siedzącą obok Irys, zmierzył ją od stóp do głów, a następnie od głów do stóp. Widząc nerwowy ruch brodatego najemnika w kierunku jego miecza, ukłonił się przed nim.
- Panie Olgierdzie z Gutenbergu, wierzę, że nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Jestem Fredrik Elkhorne i uroczyście chciałbym nająć usługi pana oraz pana uroczej towarzyszki za mieszki wypchane złotem. Widzicie, zależy nam na czasie, a jesteście na miejscu. Mojej bardzo czułej uwadze nie uszedł też fakt, że poszukujecie zlecenia, a wójt Salzman dał wam figę z makiem. Oto więc – wykonał pełen wdzięku ukłon - uniżenie wręczam wam zlecenie na srebrnej tacy.

Do karczmy wszedł poruszony chłopak.
- Dzień dobry, panie Yorshka! – krzyknął wesoło do karczmarza.
- Dobry, dobry, Sif – odpowiedział mu karczmarz i machnął na niego ręką.
Sif podszedł do Frederika, stanął na palcach i przez moment szeptał mu coś do ucha.
- ... Mówi... niż osiemset orenów... sami... poszlaki... - Jedynie Ślepy Pies zdołał usłyszeć skrawki przekazywanej wiadomości.
Fredrik pokiwał głową i klasnął w dłonie. Sif w pośpiechu wybiegł z gospody.
- Czy po pięćset orenów na obie wasze rezolutne głowy brzmi satysfakcjonująco? – Spytał, kierując spojrzenie to na Olgierda, to na Irys.

Filianore podniosła walające się po podłodze objedzone rybie ości i rzuciła w nimi we Frederika dla przyciągnięcia uwagi. Nie podobał jej się fakt ignorowania jej osoby.
- Powinieneś podziękować temu mężczyźnie, że żyjesz – skinęła na Edana. – Uświadomił mi, że ty i twoja durna facjata nic nie znaczycie i nie muszę obdzierać cię ze skóry za wrobienie mnie w ten pierdolony burdel – powiedziała spokojnie, siedząc z nogą na nodze i popijąc wino.
W całej tej niewydumanej gracji, typowej dla elfiej rasy, wyglądała jak królowa. Wpatrywała się we Frederika z miną, jakby w myślach sprawdzała, czy nie traci jednak zbyt wiele, rezygnując z obdzierania go ze skóry.
- Mam nadzieję, że zrobisz wszystko, żeby mi to zadośćuczynić. Wszak to Salzman funduje nam wycieczkę. Chcę na nią zabrać Edana i dziadka – powiedziała rozpieszczonym tonem. – I tę kupiecką landarę, którą widziałam przed „Przystanią”. Bez niej się nie ruszamy, co nie, dziadku? – rzuciła przez ramię do siedzącego za nią starca.

Fredrik pokręcił głową.
- Nie wtrącaj się, Fiołeczku – rzucił chłodno w jej stronę. – Dorośli omawiają ważne sprawy.
Spojrzał jednak na Edana i Ślepego Psa.
- Co, wedle twojej przemyślanej opinii – zaczął wrodzonym ironicznym tonem – mieliby robić w naszej drużynie ten dureń i niewidomy staruszek?
- Dziadek ma talent do bajania, bardzo go lubię, umie się bić – podjęła, obserwując reakcję Ślepego. – Jest niezwykle mądry, przyda mu się wójtowe złoto, no i... – uśmiechnęła się łobuzersko– Polubił go ten kundel, który użarł cię w łydkę. Naturalnie więc, zabieramy również jego.

Zawiedziona brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony Frederika, kontynuowała.
- Ten dureń... Bogowie, Fredrik, to chyba pierwszy raz, kiedy się w czymś zgadzamy! – Filianore teatralnym gestem przyłożyła otwartą dłoń do rozwartych w zdziwieniu ust. – Ten dureń to Edan z Aldersbergu. I zabieram go dla mojej własnej przyjemności.
Skończyła wywód i skrzyżowała ręce pod piersiami, uwydatniając je pod materiałem sukienki. Fredrik uśmiechnął się na ten widok.
- Dla twojej własnej przyjemności... – powtórzył wolno za elfką, lustrując Edana chłodnym spojrzeniem.

Westchnął w końcu, wyciągnął lampkę wina z dłoni Filianore i kopnięciem obrócił krzesło obok niej. Usiadł przodem do Olgierda, Irys i Ślepego Psa.
- Zdrowie pięknych pań – uniósł kieliszek i pociągnął solidny łyk trunku. – To jak będzie, panowie i panno – uśmiechnął się do Irys - mamy o czym rozmawiać?
Odchylił się i oparł lewe ramię o oparcie krzesła, prawą ręką kręcąc małe kółeczka kieliszkiem.
 
Mimi jest offline