Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 11:26   #2
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
To nie był jej dzień. Banda szalonych wizji znów postanowiła poznęcać się nad jej głową, zamiast dać jej spokojnie się wyspać. Myślała, że nie zwlecze się z łóżka, a gdy już się jej udało i dzięki okupionemu cierpieniem wysiłkowi udało się jej dotrzeć do pracy na spartańską dziesiątą godzinę, okazało się że było to bezcelowe. Jak zwykle. Kto w dzisiejszych czasach używa bibliotek? Z hipernetu można pobrać niemal każdą książkę, która mogłaby zainteresować przeciętnego zjadacza chleba. A większość z nich łaskawy pan Net nawet im przeczyta, na wypadek gdyby byli analfabetami. Plusem typowego spokoju biblioteki, było to, że udało jej się zdrzemnąć, za starannie wypielęgnowaną stertą książek, przeznaczonych do rozłożenia na regałach. W sam raz by nabrać sił na przeczytanie kilku bajek braci Grimm. Miała nadzieję, że poronione pomysły, zapomnianego przez większość cywilizacji, autora wyprą z jej głowy własne urojenia.

Komunikat wyrwał Elsbet z zamyślenia. Nieprzytomnym wzrokiem przyglądała się wyświetlanym literom, nie do końca rozumiejąc ich sens. Na szczęście jakaś stara jędza postanowiła go objaśnić. Zrezygnowana zsunęła z uszu słuchawki i spojrzała na siedzącą obok kobietę.
- Gdyby nie było genetyki pewnie i Pani by tu nie było. Proszę się cieszyć, bo kto by się wtedy bawił w obronę boskich praw. - Nie czekając na odpowiedź nasunęła słuchawki z powrotem na uszy. Po chwili gdy muzyka znów wypełniła jej głowę postanowiła coś dorzucić. - Miejmy nadzieję, że to cholerstwo nie dotrze do naszego zapyziałego Edynburga.
Jeśli nawet padła jakaś odpowiedź, nie zanotowała jej. Obrażona staruszka zaś wstała i chyba się przesiadła.
Zostały jeszcze dwa przystanki. Dziewczyna spojrzała w okno i... Nagle ujrzała siebie po drugiej stronie, zawieszoną na oknie pędzącego z szybkością 150km/h tramwaju. Pęd był ogromny, a ona trzymała się tylko jedną ręką, której palce powoli zsuwały się z szyby. Walczyła, lecz wiedziała, że polegnie. Wtem z dachy wysunęła się ku niej męska dłoń. Chwyciła ją z uśmiechem na ustach.
- Przystanek Podmiejska. Przystanek Podmiejska. - nagle głos automatu z głośników tramwaju rozbił wizję Elsbet. Zamrugała oczami. Chwila... to był jej przystanek!

Elsbet poderwała się i wybiegła z tramwaju i już stojąc na przystanku spojrzała na tramwaj, szukając na nim bardziej właściciela ręki, niż siebie samej. Jednak nikogo tam nie było. Czyżby zaczynała śnić na jawie?
Sam pomysł zirytował ją bardziej niż, wypowiedź tej staruszki z tramwaju. Jakby nie wystarczyło, że w nocy śnią się jej te idiotyzmy. Czemu miałaby się uśmiechać na widok jakiegokolwiek mężczyzny? W sumie jakby się z zsuwała z jakiegoś tramwaju, pewnie uradowałby ją nawet chętny do pomocy trędowaty.

Przetarła zmęczone oczy i zwalając omamy wzrokowe na słabo przespaną noc i ruszyła w kierunku domu Thomasa. Najchętniej zahaczyłaby o jakiś monopolowy i kupiła sobie butelkę wina, ale umawiali się, że z powodu Steva nie będą pić na próbach. Zamiast tego zaszła do spożywczego, który i tak był po drodze i nabyła jakiś sok i bułkę. Tam wpadła na Ricka, który jak rasowy młody żulik pił piwo przed sklepem.


- Czołem wiewiórka! - przywitał ją z szerokim uśmiechem.
Elsbet zatrzymała się na sekundę przed drzwiami, poważnie rozważając czy go strzelić czy użyć ataku słownego. W końcu jednak wygrała wdzięczność, za werbunek do zespołu i bez słowa weszła do sklepu.
W środku zaś spotkała Clarę - wielką fankę Gingersów i zarazem ich specjalistkę od PR-u.


Dziewczyna rozmawiała z kimś przez telefon i tylko machnęła Małej Mi ręką na powitanie. Było to jednak i tak więcej niż zrobił Andrew, którego zaraz potem dziewczyna wypatrzyła między regałami.


Były wokalista zespołu skinął jej tylko głową i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę stoiska z nabiałem. Elsbet odmachała dziewczynie i ruszyła między półki na poszukiwanie swoich zakupów. Wyglądało na to, że prawie cały zespół postanowił zaatakować ten biedny sklep. Dobrze, że przynajmniej jej drodzy znajomi nie mieli fazy na gadanie. Jakoś po omamach z tramwaju, niezbyt miała ochotę na tradycyjny small talk. Szybko wybrała jakiś duży karton soku i ugrzęzła przy pieczywie. Wybranie czegoś jadalnego o tej porze dnia było nie lada wyczynem. Na szczęście po chwili zmagań udało się jej zdobyć coś co nie groziło połamaniem zębów lub otruciem i mogła na spokojnie zapłacić. Traf chciał, że w kolejce stanęła za Androw. Przefarbowany na biało chłopak górował nad nią dobre półtora głowy wysokości i... zerknął teraz obojętnie w jej stronę.

To był jeden z tych dziwnych momentów, które Elsbet znała aż nazbyt dobrze. Wypadało się odezwać, a nie za bardzo miała na to ochotę. Nie ułatwiało też tego nastawienie Androw. Chwilę skupiała się szukając wskazówki na plecach, które miała tuż przed oczami.
- Dobry wieczór. - Podniosła wzrok na chłopaka, mocno zadzierając głowę.

Przyjrzał się jej, lecz się nie odezwał, odwracając głowę, by spojrzeć jak daleko mu do kasjera jeszcze. Przez chwilę Mała Mi myślała, że całkiem ją zignoruje, kiedy mężczyzna odezwał się nagle:
- Gdy tu weszłaś... wyglądałaś na strapioną. Jakby wieczór wcale nie był dla ciebie dobry. - nawiązał do jej powitania.
Wyglądało jakby się nią zainteresował. Mi nawet nie ukryła zaskoczenia na twarzy.
- Wieczór dopiero się zaczyna. - Uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że będzie dobry.
- Nadzieja matką głupich, jak mówią. - odparł zaś muzyk bez uśmiechu.
- Mówią też, że matka kocha swoje dzieci. - Uśmiech Mi zmienił się w lekko szyderczy. Jednak wszystko było po staremu. Stary nadęty i zazdrosny Andrew nadal był sobą. - Gorzej nie będzie.
- A słyszałaś o dzieciach, które matka wsadziła do węzłów po kablach? - odpowiedział jej pytaniem białowłosy i jakby nigdy nic przywitał się z ekspedientką, płacąc za swoje zakupy.
- Hm… istnieje spora szansa, że tak. - Elsbet wyciągnęła z plecaka portfel. - Ale pewnie ponad dwa lata temu.

Androw wiedział o epizodzie z amnezją, wszyscy w zespole wiedzieli. Wziął swoje zakupy i poczekał aż dziewczyna zabierze swoje. Na zewnątrz słychać było wesołe śmiechy Clary i Ricka. W porównaniu z nimi, dwójka członków zespołu, która znajdowała się w budynku prezentowała się wybitnie gburowato.

A jednak, Adrow zdziwił Elsbet.
- Gdyby kiedyś cię to za bardzo męczyło... zawsze możesz zadzwonić. - zaoferował się, nie patrząc na nią.
- Uważaj bo skorzystam. - Mi wyszczerzyła się i podeszła do pozostałej dwójki. Musiała przyznać, że nawet… poczuła się odrobinę lepiej, po tym oświadczeniu.
- Idziecie na próbę, czy szukacie tutaj innego towarzystwa? - Otaksowała Ricka wzrokiem, starając się ocenić w jakim jest stanie upojenia. Chłopak jednak zachowywał się jak zwykle - ot gówniarz ze swoim irytująco optymistycznym podejściem do życia.
- Ja czekałem na dziwki. Teraz możemy już iść. - wyszczerzył się radośnie.

Elsbet zerknęła na Androw jakby to o nim mówił Rick.
- Dobrze, że masz bujną wyobraźnię, bo spędziłbyś tu całą noc. - Spokojnym krokiem ruszyła w stronę domu Thomasa.
Czyżby jej się wydawało czy królewicz lodu uśmiechnął się lekko? Nie wiedziała, nie wiedziała też czy to do niej, bo po chwili Clara uwiesiła się jego ramienia. Rick za to niezrażony podbiegł do Elsbet i zaczął jej opowiadać jakiś dowcip.
 
Aiko jest offline